O!Figa Serum olejowe `Dzika figa` 

Kiedyś omijałam szerokim łukiem wszystko, co miało słowo "olej" w nazwie. Produkty olejowe zawsze kojarzyły mi się tak tłusto, ciężko i nieprzyjemnie. Gdy jednak zaczęłam używać olejowych produktów to przepadłam na dobre - oleje to przecież prawdziwy skarb dla naszej skóry <3 Serum ma rzadką konsystencję i ciemnożółty kolor. Zapach tego kosmetyku powalił mnie na kolana, bo...pachnie młodym groszkiem cukrowym! Zdaję sobie sprawę, że jest to dość niespotykany zapach w kosmetykach, ale ja totalnie się w nim zakochałam. Czy wszystkie sera olejowe zostawiają tłustą warstwę? Otóż nie - świetnym tego przykładem jest właśnie Dzika Figa. Wchłania się prawie całkowicie, nie zostawia lepkiej czy mega tłustej warstwy na skórze. Było to dla mnie spore zaskoczenie, bo spodziewałam się czegoś ciężkiego i trudnego do wchłonięcia. Warto też wiedzieć, że główny składnik, czyli olej z nasion opuncji figowej jest olejem niekomedogennym. Oznacza to, że Dzika Figa z powodzeniem sprawdzi się w przypadku cer problematycznych. Ale wiecie co? Tak na dobrą sprawę to serum sprawdzi się fantastycznie w przypadku każdego typu skóry - ja na przykład mam mieszaną. Serum stosuję na noc lub pod makijaż (jest extra zamiast bazy). Skóra po użyciu tego cudeńka jest na maxa zregenerowana, nawilżona i ukojona. Jeśli można powiedzieć, że kosmetyk relaksuje skórę to właśnie takie mam odczucia po jego użyciu! Buzia jest wygładzona, zaczerwienienia są zredukowane, a niedoskonałości przedokresowe występują o wiele rzadziej. Fajne w Dzikiej Fidze jest to, że jej działanie nie jest krótkofalowe - po dłuższym czasie naprawdę poprawia kondycję cery. Podsumowując - sztos! Jestem szalenie zadowolona z tego serum i zamierzam częściej sięgać po sera olejowe.

Zacznę od tego, że recenzuję Figę jeszcze w starym - 30ml opakowaniu. Serum jest bardzo wydajne, wystarczyło na kilka miesięcy, ma przyjemną konsystencję - bardzo fajnie się je nakłada. Skład boski - zdecydowanie tutaj cena idzie w parze z jakością. I jeżeli ktoś lubi oleje - polecam z całego serca wypróbować. U mnie niestety to tyle pozytywów. Był to mój pierwszy olejek, nigdy wcześniej nie używałam żadnego i nie byłam pewna czy takiego potrzebuje moja mieszana cera. Kupiłam więc z myślą o działąniu przeciwzmarszkowym i takimi też oczekiwaniami się kierowałam. Cóż - moja cera zdecydowanie nie lubi się z olejami. Męczyłam się z nim kilka miesięcy - nakładany w każdej postaci: pod krem, na krem, solo, na tonik i bez. Nic to nie dało - nie chciał się wchłaniać, pozostawiał lepką twarz. Nie widziałam również żadnych efektów z jego korzystania. To serum po prostu jest nie dla mnie a szkoda, skład ma piękny.

Serum otrzymałam w paczce recenzentki miesiąca lipca 2019, za którą bardzo dziękuję! Fajnie jest przetestować produkt, który normalnie omijałabym szerokim łukiem ze względu na cenę. Olejki do twarzy nie są moimi ulubionymi kosmetykami do pielęgnacji... Nie potrafię się z nimi polubić, tak samo jak moja mieszana cera z tłustą strefą T. Po prostu nie ma takiego olejku, który zrobiłby cokolwiek dobrego dla niej. Przekonałam się, że cena również nie ma znaczenia. Stosowałam go tak jak zaleca producent, czyli na oczyszczoną i zwilżoną (tonikiem) skórę twarzy, codziennie przez ponad 2 tygodnie. Cerę mam trądzikową, więc jestem przyzwyczajona do wyskakujących nieprzyjaciół, ale po tym serum miałam ich dwa razy więcej. Zapychało mnie okrutnie, już po kilku dniach, a ja jak głupia dalej go używałam. Przez te ponad 2 tygodnie uzbierało mi się sporo nowych przebarwień po bolesnych wypryskach. Następna jego wada, to nałożony na twarz prawie wcale się nie wchłania, buzia świeci się jak po intensywnych ćwiczeniach na siłowni. Na drugi dzień budziłam się ze strasznie tłustą strefą T i oczywiście bolesnymi, podskórnymi wypryskami. Teoretycznie niekomedogenny olejek zrobił masakrę. Jeżeli chodzi o nawilżanie skóry to nie wiem jakim cudem, ale tego nie ma. Skóra może wydawać się nawilżona przez to, że po aplikacji olejku jest rozświetlona, ale na drugi dzień rano, po zmyciu tej warstwy, która się nie wchłonęła, moja skóra była zawsze dziwnie sucha. Minęły więc 2 tygodnie, wkurzyłam się i oddałam go mamie, lecz niestety ona się z nim również nie polubiła. Prawdopodobnie teraz stoi nieużywany. Konsystencja to typowy olejek czyli rzadka i tłusta. Jego kolor jest żółto-złoty, czyli kolejna cecha typowego olejku. Mała ilość starczała by pokryć całą twarz, więc jest to produkt zdecydowanie wydajny. Zapach olejku to po prostu zapach tego co jest w składzie. Mocno kojarzy mi się z pestkami słonecznika, dyni itd. Jest całkiem intensywny, więc jeśli nie lubicie naturalnych zapachów to odradzam. Ja nie mam nic przeciwko, a nawet uważam, że jest przyjemny. Opakowanie jest szklane, brązowe i pół przeźroczyste. Posiada tak samo szklaną pipetkę do dozowania produktu. Na buteleczce naklejona jest gruba naklejka z logiem firmy oraz podstawowymi informacjami. Szata graficzna jest kolorowa, trochę jakby skierowana do nastolatków. Na mnie nie zrobiła wrażenia. Pojemność to 20 ml i może się wydawać, że to mało, ale tak jak wspomniałam wcześniej - olejek jest bardzo wydajny.

Jakiś czas temu urządziłam swojej twarzy olejkowy detoks - nie wiedzieć czemu, moja skóra przestała część z nich tolerować. Jednak kiedy niedawno trafiłam na kolorową etykietkę O!FIGA wiedziałam, że muszę ten produkt mieć. I dobrze, że serum trafiło do mojej kosmetyczki. Po dłuższym okresie odstawienia podobnych produktów, ten konkretny moja skóra toleruje wyjątkowo dobrze. Niewielkie przebarwienia, które już u siebie zauważyłam, prawie całkowicie zniknęły, skóra jest elastyczna, miękka w dotyku i gładka. Uwielbiam produkty, które pozwalają mi zregenerować i poprawić kondycję cery, ten produkt jak najbardziej wpisuje się do tego katalogu :)