Dobra pomadka w niepraktycznym opakowaniu.
Pomadkę Karla Lagerfelda zakupiłam pod wpływem impulsu - zobaczyłam moją dobrą koleżankę z obłędnym kolorem na ustach, wydębiłam nazwę i po 20 minutach miałam ją w douglasowym, wirtualnym koszyku. Cena nie zachęcała (89 zł!), jednak widząc, jak ta szminka wygląda na ustach, po prostu oszalałam na jej punkcie!
Mam odcień Merengue - trudno mi go opisać, przyznam szczerze. To trochę marsala, ale nie do końca, bo jednak jest cieplejszy, a poza tym, finalny efekt zależy od ilości nałożonych warstw - im więcej, tym szminka jest ciemniejsza.
Ja, dla uzyskania idealnego efektu nakładam 2-3 cieniutkie warstwy i mam to, co tak spodobało mi się u mojej blondwłosej koleżanki ;)
Pomadka jest matowa, rzadka i ma przyjemny, słodki zapach. Łatwo ją nałożyć, bo nie spływa z ust, mimo rzadkiej konsystencji. Zastyga dość szybko, bez efektu przesuszonych i ściągniętych ust. Mat jest ładny, nie całkiem suchy - jest satynowy, to dobre określenie. Pomadka wymaga idealnych ust - tutaj nie ma kompromisów, peeling i porządny, odżywczy balsam jest konieczny (zresztą, o usta tak czy siak należy dbać). Bez tego podkreśli każdą suchą i odstającą skórkę i wejdzie w każde załamanie. Sama w sobie jednak nie wysusza - wiem co mówię, mam skłonność do pierzchnięcia i pękania ust, a ta szminka nie wpływa negatywnie na ich kondycję.
Po wyschnięciu trzyma się spokojnie 5-6 h - wytrzyma picie, jedzenie (raczej przekąski, niż obiad, ale jednak!) i nieustanne kłapanie dziobem, które to z lubością uprawiam ;). Schodzi równomiernie, nie w placki, nie zostawia również nieestetycznej białej linii na styku warg. Zmywanie jest dość oporne, ale i tak o niebo prostsze niż zmycie super trwałej szminki Avonu (tamta trzyma się jak zabetonowana! :D). Nie uczula i nie podrażnia - a mam do tego skłonność, jest również dość wydajna - choć w mojej ocenie wydajność to kwestia indywidualna, zależy kto z jaką częstotliwością danego produktu używa.
Makijaż ust wykonany tą szminką jest bardzo efektowny - piękny, nasycony kolor, idealny kontur, pełen komfort noszenia i długotrwały efekt.
Kolor, który wybrałam jest naprawdę piękny - tak jak wspomniałam na początku, efekt końcowy zależy od tego, ile warstw produktu nałożymy. Już pierwsza daje pełne krycie, ale też jest najjaśniejsza, dopiero druga i trzecia dają mi ten ciemniejszy, bardziej stonowany kolor, który przy moim typie urody (ciemna karnacja, oczy i włosy) spokojnie może być traktowany jako kolor dzienny. Merengue jest na tyle stonowany, że sprawdzi się niemal przy każdym typie urody, nie dając efektu przerysowania.
Wady?
Mały wybór kolorów, dość wysoka cena oraz opakowanie - ale zaraz wyjaśnię, o co tak naprawdę mi chodzi. Wykonanie jest na wysokim poziomie - solidny plastik, odporny na zarysowania, napisy, które nie ścierają się nawet z biegiem czasu. Głowa Karla na uchwycie aplikatora nie do końca wpisuje się w mój gust, ale nie od dziś wiadomo, że monsieur Lagerfeld był ekscentrykiem, dlatego nawet opakowania jego linii kosmetyków nie mogły być tak po prostu zwyczajne ;). Duży plus za wbudowane lusterko - normalne, nie powiększające/pomniejszające i naprawę przydatne. Sam aplikator jest w formie gąbeczki, miękkiej, spłaszczonej i umożliwiającej precyzyjne wykonanie makijażu.
Minusem natomiast jest dla mnie lampka - okej, niby miała ułatwiać malowanie, ale te zakichane diody tylko utrudniają i oślepiają! Mnie osobiście to irytuje i utrudnia normalne użytkowanie - zawsze, gdy się nią maluję, to zasłaniam te latarynki palcami, bo mnie szlag trafia.
Pomysł całkiem niezły, wykonanie niestety gorsze.
Reasumując: sama pomadka spełniła moje oczekiwania - wygląda naprawdę ładnie na ustach, nie ściera się, nie wysusza i jest dość trwała. Gdyby tylko zlikwidowali tę durnowatą latarkę z opakowania i poszerzyli gamę kolorów, to brałabym te pomadki jak rolnik dotacje - a tak, zużyję mój egzemplarz i zakupu nie powtórzę, szkoda nerwów na te światełka!
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie