Berrisom Oops My Lip Tint Pack Barwiąca pomadka do ust (różne rodzaje)

Rozprowadzenie pomadki na początku jest bardzo pracochłonne, ale po kilku razach człowiek nabiera wprawy. Konsystencja błyszczykowa, nie jest łatwo wycisnąc odpowiednią ilośc ani dobrze dotrzeć we wszystkie zakamarki ust. Za to swietnie nadają się do "gradient lips"- wystarczy na krawędziach stopnoiwać nasycenie nakładają cspecyfiku mniej i nie potrzeba do tego podkładu ani korektora, aby uzyskać modny efekt. Farbka zastyga około 5-10 min i nie należy zamykać w tym czasie ust, żeby ich nie skleić. Trzeba też uważać, by nie pofarbować sobie dziąseł czy zębów. Ściągnięcie zastygniętej warstwy też nie jest proste, przed nałożeniem warto wypielęgnowac usta, żeby suche skórki nie zeszły wraz z zastygniętym specyfikiem. Smak i zapach nie są przyjemne, ale szybko sie ulatniają. Za to kolory-obłędne! Wyglądają bardzo naturalnie, a jednocześnie są wyraziste. i trzymaja się ok 5h jezeli unika się jedzenia, a pije przez słomkę. Mam kolory Vivid Scarlet, Virgin Red i Sexy Red i każdy wygląda super. Niestety Candy Orang ejest tak blady, że go nie widać.

Dostałam dwa kolory w prezencie już jakiś czas temu. Pomadki mają typowo błyszczykowe opakowania, łatwo a nawet za łatwo wyciska się produkt z tubki. Aplikacja samej pomadki jest dla mnie dość czasochłonna ponieważ przez to, że przy nawet odrobinę mocniejszym naciśnięciu opakowania wypływa za dużo produktów trzeba bardzo precyzyjnie naciskać opakowanie. Kolejny problem dla mnie to fakt, iż aplikacja musi być precyzyjna każde wyjechanie poza kontur ust które nie będzie szybciutko skorygowane kończy się plamą koloru nie w tym miejscu co trzeba. Zapach tintu jest bardzo mocny i chemiczny, mało przyjemny. Zakończenie samego procesu poprzez zdjęcie farbującej warstwy też jest mało estetyczne i czasem nie jestem w stanie zrobić tego dokładnie i męczę się z 10 minut. Kolory są bardzo ładne i trwałe, przyjemnie jest nałożyć tylko bezbarwną pomadkę ochronną i nie zastanawiać się nad poprawkami w ciagu dnia ale czasochłonność całego procesu nieco mnie nie przekonuje.

Miałam okazję wypróbować tej pomadki bo kupiła ją siostra ale nie chciała jej używać więc ją przygarnęłam. Dla mnie jest wporzadku przyjemny ma posmak i przyjemna w użyciu, nawilża usta jednocześnie barwiąc je. Opakowanie wygodne i solidnie wykonane polecam.

Tint do ust, który sprawił, że i się zakochałam i mam mieszane uczucia. Zacznijmy od opakowania - kartonik, a w środku tubka, z półokrągłą zakrętką. Podoba mi się szata graficzna opakowania - malinowo/czerwone z słodkimi ustami z napisem "OOPS!". Tubka jest na tyle miękka, że dobrze wydostaje się produkt. Tutaj jednak minus, gdyż - można ubrudzić się produktem przy samej aplikacji. Ogólnie dobrze rozprowadza się ten produkt na ustach, jednak może "skapnąć" i naprawdę zrobić szkody np na ubraniu. Kolejny mankament to obleśny smak - dosłownie obleśny ni to kwaśny, ni to słony - taki dosłownie ocet. Myślałam, że zwymiotuję, zapach ma w miarę znośny, ale niezbyt ciekawy. Na początku na usta nakładamy grubą warstwę produktu, a następnie, gdy podeschnie zdzieramy ją z ust. Co zyskujemy? Lekko czerwone usta - na zdjęciu zdjęłam kosmetyk dość szybko i usta zostały lekko podbarwione. jednak przy dłuższym trzymaniu "mazi" na ustach zyskujemy mocniejszy kolor. Poza tym usta zostały nawilżone, czuć było takie lekkie natłuszczenie. Plusem jest też to, że nie ściera się, ale jednak trzeba uważać przy aplikowaniu. Ogólnie jeśli nie lubimy mieć na ustach pomadek, a tylko "zarys" makijażu ust to warto wypróbować ten produkt.