INCC Group Christopher Columbus 1492 EDT 

Zapach taki jak pamiętam sprzed lat. Jest intensywny, ale nie narzucający się. Kojarzy mi się z morską bryzą. Jest uniwersalny. Można go stosować zarówno w dzień jak i na wieczorne wyjście. Duży plus za jego trwałość.

Opakowanie fantastycznie klimatyczne. Sam zapach, na mnie-kobiecie, która nie znosi na sobie typowo męskich pachnideł, rozwija się nieciekawie. O ile z fiolki czułam jakąś głębie, przyprawy, o tyle na mnie to po prostu świeżak, ale taki... ciężki i duszny, mdlący. Zmęczył mnie strasznie. Taki oksymoron: ciężka świeżość. Wierzę, że na mężczyznach, albo kobietach o uniseksowej skórze ;) pachnie ładnie, jak lata 90-te właśnie. Używam tego produktu od: kilku miesięcy Ilość zużytych opakowań: próbka

Zaraz moja recenzja wyjedzie do Krainy Zmarłych Recencji, gdyż nie jestem chyba mężczyzną, czyli oceniając kosmetyk dla mężczyzn ewidentnie i karygodnie łamię regulamin KWC. Ale może zdąży ją przeczytać choć kilka Pań. Co z tego, że swojego czasu używałam tego zapachu bez opamiętania i dopiero po latach uświadomiłam sobie, że właśnie z tego powodu mogłam zostać wyrzucona z pracy, a nie z powodu zażądania 500% podwyżki po miesiącu pracy. Jako że wchodziłam dopiero w etap fascynacji panami z czarną opaską na jednym oku i umiałam prawie wszstkie refreny szant, zapach wydał mi się idealny do morskich podróży a jego pobudzająca moc wspierała mnie w walce z norweskim sztormem i nudnym trawieniem równie norweskiego łososia. Był to jednak czas młodzieńczej wiary w odnalezienie skarbu piratów, który po latach przybrał postać Skarbu Młodości i Urody (niestety, równie nie do odnalezienia). Columbuserm pachaniał mój ówczesny narzeczony, również marynarz, nasz ś.p. pies Cezar i wszystko, co znajdowało się w naszym mieszkaniu łącznie z przydomowym trawnikiem. Ostatni raz kupiłam ten zapach 3 lata temu na Kabatach i był to jeden z najpiekniejszych dni w moim długim życiu. Nieważne, że od korka szybko odłaziło seberko, ważne było TO w n ę t r z e :) Używam tego produktu odkąd stary zardzewiały, śmierdzący wrak na pół roku zastąpił mi świat Ilość zużytych opakowań: pamiętam tylko ostatnie, które z wielkim hukiem wypadło mi z ręki i rozwaliło jakś pierońsko drogą umywalkę mojej eks-teściowej, wskutek czego przez trzy miesiące jedliśmy tylko naleśniki (pies również)

Zapach z lat 90-tych, nawet ich początku. Jak na tamte czasy i małą dostępność innych marek to było coś. Zapach bardzo ciekawy. Miałem dezodorant i wodę toaletową. W tej chwili mój mózg intensywnie pracuje aby przypomnieć sobie dokładnie nuty tego zapachu. Jakiś czas temu widziałem go jeszcze w Douglasie. Niedawno zaświeciła mi myśl aby go sobie odświeżyć, ale zniknął ze sklepowej półki. Może kupię sobie go ponownie, może nie. Na allegro to tak trochę w ciemno po tylu latach. Jeżeli się natknę na niego gdzieś w jakieś perfumerii to na pewno po niego sięgnę i w zależności od efektu zadecyduję o zakupie. Cena jest niska, ale nie jestem w stanie zużyć tych zapachów które mam więc kolejny do "kolekcji" to tak średnio... Inaczej jednak będę gadał jak się na niego natknę. Górę wezmą emocję a nie zdrowy rozsądek. Używam tego produktu od: w latach 90-tych Ilość zużytych opakowań: edt i deo

Pamiętam, gdy zapach wszedł na rynek. Pamiętam "zapachową" reklamę w Twoim Stylu, tarcie nadgarstkiem, zachwyt. Zapach ten siedział przez lata gdzieś w mojej podświadomości, ale jakoś nigdy nie było nam po drodze. W tym roku po jednorazowym teście w drogerii nabyłem przez Allegro. Szesnaście lat zrobiło chyba swoje - zapach jest, owszem, "ładny", ale nie wywołuje już tego bicia serca jak kiedyś. To taki "przyprawowy świeżak", uniwersalny, niekontrowersyjny. Po pewnym czasie jednak ta odświeżająca nuta zaczyna mnie najzwyczajniej mdlić. Dlatego Christopher nie zawita już do mojego portu ;) Trwałość dobra, flaszka taka sobie. Używam tego produktu od: pół roku Ilość zużytych opakowań: 50ml

No cóż....Właściwie muszę zacząć tę recenzję od deklaracji osobistej: mam do tego zapachu ogromny sentyment. Zetknąłem się z Columbusem na studiach. Zapach debiutował w 1992 roku. Ja zacząłem studia rok później. Kolega z pokoju któregoś dnia nabył tenże. Zapach powalił mnie oryginalnością, był też niesamowicie trwały. Z tego co pamiętam, to kolega używał Eau De Parfum, dziś już absolutnie niedostępnej. Można za to nabyć wodę toaletową, która jest również bardzo trwała. Ja w zasadzie ciągle jestem w posiadaniu kolejnych flakonów tej wody. No ale przejdźmy do samego zapachu. Columbus to jedyny zapach jaki znam, który do złudzenia przypomina Kenzo Pour Homme. Nie posiada jednak tej charakterystycznej dla pierwszych nut świeżości Kenzo, koncentruje się za to od razu na przyprawach. Jednak po jakimś czasie od aplikacji noszący go pozostawia za sobą jakby woń morskiej bryzy. Sądzę, że nawet wprawiony nos może go wówczas pomylić z Kenzo PH. Trzeba przyznać, że zarówno kompozycja zapachowa, jak i kształt flakonu tworzą tu pewną całość związaną z nazwą i oczywiście genezą powstania tego perfumu. Perfumy wprowadzono w 500-ną rocznicę odkrycia Ameryki przez Kolumba. Flakon ma kształt koła steru statku, na flakonie znajduje się rysunek okrętu, na zatyczce znaleźć możemy "wygrawerowany" symbol róży wiatrów. No i sam zapach - mieszanka przypraw (gałka muszkatołowa, goździk, kardamon), po które w XV w. tacy podróżnicy jak Kolumb czy Magellan odbywali swe dalekie podróże, przy okazji odkrywając nowe lądy. Warto zaznaczyć, że Columbus od pewnego czasu łatwy jest do zdobycia zarówno w internecie (importuje go firma Egaa Cosmetics), jak i w perfumeriach sieciowych (np. w Douglasie), a jego cena w stosunku do jakości jest naprawdę atrakcyjna. Obecnie obok czarnego adidasa to dla mnie jedyny massmarketowy męski zapach warty nabycia (i z pewnością znacznie mniej popularny niż Active Bodies). Używam tego produktu od: 8 lat Ilość zużytych opakowań: w trakcie szóstego