Elizabeth Arden Green Tea Tropical EDT 

Miałam kiedyś w swoich zbiorach klasyczną Green Tea i to był pierwszy i ostatni raz. Zapach był koszmarnie nietrwały i banalny. Nie zwracałam więc uwagi na pozostałe warianty tego zapachu, a jest ich sporo - Tropical, Exotic, Nectarine Blossom, jakieś dziwne twory typu Fig, Lavender, Yuzu (?) i pewnie wiele, wiele innych. Tropical na pierwszy rzut oka nie różni się niczym od pierowzoru, nawet flakony niemal identyczne, kolorystyka itp. A jednak się skusiłam, w jednej z drogerii internetowych trafiłam na 100 ml tego zapachu w groszowej cenie - nieco ponad 20 zł. Stwierdziłam, że wezmę na lato - krzywdy nie zrobi, a będzie dla odświeżenia się w upalne dni. Tymczasem okazało się, że jakościowo są dla mnie zdecydowanie lepsze i trwalsze od podstawowej wersji! Tropical to dla mnie Green Tea z dużą ilością owoców - takich na prawdę tropikalnych, słodkich, ociekających - papaja, mango, może ananas? Do tego, gdy już się trochę rozejdą, stają się nieco bardziej kwiatowe, ale wciąż są to kwiaty "chłodne", "świeże" - lotos, lilia wodna. Ciekawe czy gdyby dodać do tego zapachu kwiaty bardziej tropikalne, ciężkie i upajające, czy nie byłoby jeszcze ciekawiej ;) Zapach jest fajny, w porównaniu do zwykłej GT rozwija się! Zmienia się na skórze w miarę upływu czasu. Jest bardzo lekki, orzeźwiający, pozytywnie nastraja. Używanie go w upalnym lipcu / sierpniu to raj. Trwałość o niebo lepsza od pierwowzoru, aż jestem pozytywnie zaskoczona jak na EDT. Flakon prosty, minimalistyczny i wygodny do noszenia w torebce. Jestem zadowolona na tyle, że jednak przemogę się i popróbuję też inne warianty.

Z mojej licznej kolekcji flankerów zielonej herbaty ten zużyłam jako pierwszy, choć trwałością nie odbiegał od pozostałych, czyli wytrzymywał na mojej skórze ok 3 godz. Najczęściej wiosną i latem sięgałam po niego, gdy wychodziłam na zakupy, na spacer czy po domu. Przyjemnie orzeźwiał i dodawał energii, nastrajał optymistycznie i bardzo ładnie leżał na mojej skórze, chociaż krótko. Ten zapach nie jest jakoś bardzo skomplikowany, ale bardzo dobrze skomponowany, wszystkie fazy do siebie pasują. Chociaż w otwarciu jest liczi, za którym nie przepadam, to jest też passiflora i ona robi całą robotę w otwarciu. Nadaje tropikalnego charakteru i egzotycznej nuty, która mocno też przewodzi w bazie zapachu. Dużo jest to zielonej herbaty, którą uwielbiam i magnolii, która pięknie wpasowuje się w całość kompozycji. Gdy zapach osiądzie po chwili dochodzi do zmysłów cudowny zapach piżma. Jestem fanką tego zapachu i gdy uszczuplę trochę moją kolekcję zielonych herbat do tej propozycji na pewno wrócę z przyjemnością.

Bardzo ciekawe i pełne życia wydanie klasycznej herbatki. Kupiłam w ciemno w przekonaniu że to nie może być zły zapach no i się nie pomyliłam. Na dzień dobry otrzymujemy chłodne nuty standardowej zielonej herbaty, a zaraz za nimi soczyste owoce, ale nie takie przesłodzone, żaden gourmand, tylko owoce w wersji fresh. To świetny, genialnie skomponowany i pasujący do siebie mix. Uważam że to bardzo udany flanker dla osób którym znudził się już i spowszedniał znany klasyk. Ma w sobie więcej życia i radości, domieszkę aromatycznych, lekko kwaskowatych owoców, pięknie się rozwija, piżmowa baza dodaje mu ciepła i kobiecości. Nie wiem czemu ale wyczuwam tu arbuza, takiego lekko słodkawego i może odrobinkę ananasa. To taka letnia wersja idealna na upały, bardzo przyjemna, bardzo kobieca, bardziej miękka i przytulna. Zapach trochę niepoważny, trochę figlarny ale uroczy. Delikatnie nawiązuje do letnich limitowanek Escady ale jest mniej inwazyjny. Lżejsza, mniej słodka i bardziej herbaciana wersja Babydoll YSL. Owoce delikatnie świdrują w nosie, orzeźwiają ale bardzo szybko układają się na skórze i potulnieją. Będę nosić z przyjemnością. Trwałość niestety standardowa dla herbatek, aczkolwiek zapach wart zainteresowania. Mój numer 1 tego lata.

Zapach tej wody jest naprawdę przyjemny, owocowe nuty nie przytłaczają zielonej herbaty, zachwyciłam się wonią tropikalnych owoców, odprężających i odświeżających w tandemie z green tea i byłby to mój hit na tegoroczne lato gdyby nie skandaliczny brak trwałości. Cudny zapach ulatnia się w trymiga :((