Revolution Beauty (Makeup Revolution) Abracadabra Pressed Glitter Palette Paleta prasowanych brokatów

Żałuję zakupu tej palety, jak dla mnie te brokaty wcale nie wyglądają jakoś szałowo. Raz użyłam czerwony, jak malowałam się na Halloween. Ogólnie brokat ten nie ma żadnej bazy w sobie która ułatwiła by mu przyklejenie się do powieki, wymaga zastosowania kleju do brokatów. Ma fajne szalone kolory, ale wkurzające w nich jest to że jest grubo zmielony a wszystkie drobiny są tej samej wielkości.

Paleta brokatów Makeup Revolution to było coś na co zachorowałam, gdy tylko ją zobaczyłam❤ Jest duża, ma przepiękne, czarne, brokatowe opakowanie z lusterkiem w środku. Skrywa 9 okrągłych, dużych brokatów, w szalonych i intensywnych kolorach. Struktura brokatu jest raczej gruba i szorstka. Nie są to cienie kremowe. Wydaje mi się, że to po prostu uformowany w palecie brokat. Na pewno nie jest łatwy do nakładania. Na powiekę musi być aplikowany na klej do błysków lub lepką warstwę korektoru albo bazy. Ja je głównie kupiłam na potrzeby zdjęć. Wyglądają przepięknie. Jednak na wielkie wyjścia mogą nie wytrzymać w nienaruszonym stanie.

Ciężko mi ocenić tą paletę, bo użyłam jej tylko raz. Nie dla tego, że okazała się tragiczna, ale po prostu dotarło do mnie, że jednak nie jestem fanką brokatów. Mam typowy syndrom sroki- kupuję wszystko co się świeci a później się okazuje, że tego nie używam... Same brokaty są śliczne i robią super wrażenie. Jeśli chodzi o konsystencję, to jest typowa dla brokatów- delikatnie kłująca. Oczywiście trzeba je nakładać na klej do brokatu, ale pomimo to i tak osypują się na twarz. Opakowanie jest przecudowne, wygląda jak rozgwieżdżone niebo! Ja osobiście bym nie kupiła drugi raz tej palety, ale jeśli są tu fanki typowych brokatów, to myślę, że powinny być zadowolone z kolorów.

kupiłam je, bo mają fenomenalne kolory, a ja lubię i kolory, i błysk. I po kilku razach przestałam ich używać, bo przyszła mi Turbina z glam shopu, a potem jeszcze więcej turbopigmentów, które są zwyczajnie lepsze. Ale po kolei: brokaty mają naprawdę mocne kolory, niektóre (fortune teller i chyba hocus pocus) to duochromy. Duochromy u mnie na powiekach zachowują się najgorzej - trudno je nałożyć nawet na glitter primer, najszybciej znijaką. Mają bardzo intensywny kolor i blask. Należy je nakładać na bazę kolorystyczną i lepką bazę (ja polecam nyx glitter primer), ale nawet wtedy po kilku godzinach należy je poprawić, bo zbierają się w załamaniach powieki. Brokaty mają dość grubo zmieloną drobinę, więc pracuje się z nimi dość ciężko. Ja je upolowałam na jakiejś szalonej promocji za mniej niż 30 zł. Ale gdybym zapłaciła cenę wyjściową, żałowałabym zakupu, bo i tak używałabym cieni z glamshopu, względnie Affectu i Paese. Jeśli chodzi o błyskotki do powiek w niższej cenie, zdecydowanie lepiej zainwestować w sypkie pigmenty Kobo, Mystik czy Miyo. No chyba, że nam zależy na naprawdę zwariowanych kolorach.

To są po prostu moje ulubione cienie brokatowe. Używam ich na wielkie wyjścia, bo po pierwsze są bardzo intensywne, a po drugie zachwycają trwałością jak i pigmentacją. Co do wyglądu samej palety, jest po prostu magiczna. Przepięknie się mieni, zresztą tak jak same cienie brokatowe w środku. Nakładam je na Korektor, albo odpowiedni Klej, bo na sucho można mieć z tym problem. Gorąco polecam, każdej miłośniczce odważnego makijażu!

Paletka zawiera 9 niesamowicie napigmentowanych cieni z metalowym połyskiem,a zamknięta jest w czarnym błyszczącym pudełeczku.Przyznam szczerze że miałam początkowo troszkę wątpliwości co do nakładania cieni (myślałam ze trzeba je nakładać na jakimś kleju brawo ja ,ale moja cudna koleżanka która malowała mnie na imprezę pokazała że to nic trudnego bo wystarczy dobra baza .Oczywiście nie korzystam z niej na co dzień ale na wyjścia jest wprost idealna.

Wielkie WOW! Świetne i zwariowane kolory. Idealne do niecodziennych makijaży. Pozwalają zaszaleć. Fajna konsystencja brokatu ale potrzebują bazy aby mogły się długo utrzymać na powiece. Dla mnie bomba!