Nie wiem, czy to coś w ogóle przy Mademoiselle leżało, a znam oryginał z drogerii i dzięki koleżance, która nosi go już jakieś dwa lata i tym zapachem mnie zafascynowała. A tutaj? Kupiłam je w nadziei na dłuższy romans, ale... Moim skromnym zdaniem podobieństwo do chanel nikłe- jakieś jest, ale nikłe. Jak ten zapach- nikły, bezogoniasty, szybko wietrzeje, po trzech godzinach na mojej skórze zniknął, jakby wyparował, ostał się ślad bazowy wyczuwalny tylko przeze mnie. Dziwne.
Z pierwszym psiknięciem czuć cytrusową, kwaskowatą goryczkę (pomarańcze/ mandarynki), ale ta cierpkość przechodzi z wolna w pudrowy, nieco ostry aromat mydełka, na mnie bardzo- bardzo przyskórny.
Zapach ładny, pełen wolnej przestrzeni (jakby niósł ze sobą nie tylko powietrze, ale i wiatr), delikatny, dziewczęcy, otulający, ale i przewiewnie odświeżający, jakby ciut orientalny (bergamota? magnoliowe/ jaśminowe kadzidełko? cynamon? herbata earl grey?), ale taka fatalna trwałość tylko na minus, a szkoda. Nie lubię wylewać na siebie litrów perfum jak coponiektóre, tak do 4 psiknięć maksymalnie, a w tym przypadku musiałabym zwiększyć tę ilość, żeby czuć zapach cały dzień- i byłoby wtedy ryzyko, że ludzie w panice zaczną ode mnie uciekać z krzykiem :D
Flakon mi się podoba- taki chanelowski właśnie, klasyczny, kanciasty i przy tym w sam raz do ręki, a i na półce ładnie wygląda.
Byłoby naprawdę przyjemnie, gdyby był trwalszy. I chyba dlatego własnie zdecyduję się na oryginał- miła promienna słodycz przez dłuższy czas, tylko ta nieszczęsna cena...
Używam tego produktu od: dwóch dni
Ilość zużytych opakowań: dopiero pierwsze
EDIT: Mija drugi tydzień wąchania MI, a ja powoli zaczynam przekonywać się do tego zapachu. Dalej jakoś niespecjalnie zachwyca, ale zaczęłam go odczuwać jako taki... wzruszający- jednak da się lubić i chyba moja buteleczka w świat już nie powędruje :D Początkowe nuty, które wcześniej wydawały się ostre i drażniące teraz nabrały przyjemniejszego, owocowo kwaśnego posmaku. Dalej jest silna, pieprzna goryczka, ale jakby bardziej przyjazna, ziołowo- leśna, powiewna i przypominająca coś miłego, może jakiś podobny zapach. Potem wyczuwam już konkretnie te mandarynki i coś jakby cukier, cukrowy zapach truskawkowego lizaka, ale nie chipachups, tylko tradycyjnego takiego z syropu :) Chociaż jak dla mnie ma wyraźną nutę kwiatową (frezje!!) nie jest tak zupełnie ,,panieński", może nawet ma w sobie coś... uwodzącego?... (imbir? ylang- ylang?), czułego na pewno i balansującego na granicy zdefiniowania. Jest ciekawie, już przyzwyczaiłam się do siedmio- ośmiokrotnego psikania i ofiar w ludziach też nie zaobserwowałam, więc źle nie jest. :D Na ubraniach milion razy trwalszy, jest taki misiowy i jednocześnie trochę jak męski, a takie samcze nuty bardzo lubię. Zapach generalnie do oswojenia- szyperek ciekawy, nie do końca mój typ, ale do oswojenia.