Thierry Mugler Alien Fusion For Her EDP 

Butelka: Drapieżna krwistoczerwona buteleczka ze złotymi elementami w charakterystycznym dla Aliena kształcie Zapach: Jak dla mnie jest to przede wszystkim mieszanka wanilii i kwiatu pomarańczy z domieszką cynamonu i tuberozy, jest to taka lekko pikantna słodkość, zdecydowanie nie mdła, wyróżnia się na tle innych słodkich zapachów i ma w sobie nutkę tajemniczości, choć jest wciąż na tyle niewinna, że nadaje się na dzień Trwałość i projekcja: Bardzo imponująca, bez problemu utrzymuje się przez całą noc, zapach unosi się niczym aura dookoła i jest wyczuwalny w pomieszczeniu Podsumowanie: Nie jestem fanką oryginalnego Aliena, ale Fusion jest dużo słodszy, wciąż zachowując swój nieco ekscentryczny charakter. Trwały, intensywny, otulający, wyrazisty.

Nie wiem jak to możliwe, że mam go od około roku i dopiero decyduje się o nim napisać. Krótko: kocham każdą wersje Aliena niewymownie, głęboko i prawdziwe. Zaczęło się od klasycznego "fioletowego" aliena w wersji edt, potem edp, aż wreszcie przyszedł czas na wersję "czerwoną" Fusion. Jest mocna, wrazista i ma zdecydowanie wspólny mianownik z "klasykiem". Czuję wanilię wymieszaną z cynamonem. Zapach jest bardzo złożony, głęboki, pięknie rozkwita i ma ogon. Używam niewiele rano, czuć go do wieczora. Jestem komplementowana. Polecam dla wielbicielek zapachów głębokich, wyrazistych, które otulają, są miękkie i apetyczne. Zapach wart swojej ceny. Kocham.

Krążyłam wokół nich już dłuższy czas, aż wreszcie przytrafiła się dobra okazja cenowa i skusiłam się na Obcego w cynamonowej odsłonie. Sam cynamon nie jest wybitnie wyczuwalny, raczej współgra z innym nutami. nie jest to absolutnie zapach agresywny czy duszący - raczej taki codzienny czasoumilacz, który naprawdę poprawia nastrój. Dość trwały, jednak ja ponawiam aplikację w ciągu dnia. Flakon - charakterystyczny dla całej linii, lecz o pięknym, ciepłym kolorze. Mimo że fanką jaśminu nie jestem, w tej wersji Aliena on mi absolutnie nie przeszkadza i być może nawet skuszę się na wersję podstawową - kto wie? Gdyż Alien Fusion to taki oswojony Obcy.

Po fioletowym Alienie przyszedł czas na czerwonego. Są bardzo podobne ale czerwony ma "bogatszy" zapach i utrzymuje się wg mnie znacznie dłużej na skórze. Jestem oczarowana tą serią i na pewno będę testowała kolejne Alieny . Polecam każdej Pani lubiącej pięknie pachnieć :)

bardzo lubię Aliena, w każdej odsłonie. podoba mi się kremowa, hipnotyzująca jaśminem baza i ciepło, które z tych perfum emanuje. Fusion anonsowane jest imbirem i cynamonem, ale szczerze mówiąc, to jednak tylko niuanse. szkoda, bo zapragnęłam takiego połączenia, gdy przeczytałam news, że tak będzie pachniało nowe dzieło Muglera. imbir to tylko szczypta, a cynamon... ja nie czuję go w ogóle. czuję za to puchatą wanilię i piękne kwiaty pomarańczy. otwarcie jak w klasyku, szybko uspokaja się. pojawia się nuta tuberozy, w tle pieprz, którego w składzie nie ma (być może to imbir tak ewoluuje). no i jaśmin, którego ponoć też nie ma w składzie. to trochę lżejszy zapach, niż klasyk, słodszy. nie jest agresywny i nie dusi, ale także nie ma w nim świeżości zroszonych kwiatów. o nie, to nie ta bajka. będą perfekcyjne na chłodniejsze dni, do gładkich sweterków i apaszek. nie jestem pewna, czy użyłabym Fusion w upalne i słoneczne lato. to ciągle Alien :) projekcja i trwałość znakomite, piękny ogon obwieszcza światu, że właśnie przeszła dama. flakonik prześliczny.

Mały edit: Po czasie stwierdzam, że perfumy bardzo udane. Trochę gust mi się zmienił i ponownie do nich wróciłam. Będąc w perfumerii najpierw prysnęłam je sobie na nadgarstek i wyszłam na dwór na jakieś 20min. Przed zakupem chciałam sprawdzić, jak zapach będzie się rozwijał. I Fusion wywarły na mnie pozytywne wrażenie. Dlatego sprawiłam sobie flakon o pojemności 60ml. Buteleczka jest przepiękna, Wykonana z czerwonego szkła z elementami szampańskiego złota. Sam zapach jednak nie trafił do mnie na dłuższą metę. Jak na nadgarstku perfumy mi się spodobały, tak na ciele są dla mnie trochę za ciężkie. Według mnie za dużo tu zbędnej słodyczy. Używam ich tylko wtedy, kiedy jest zimno, bo tylko wtedy jestem w stanie z nimi wytrzymać. Ludziom się podobają. Ale mi nie do końca się przyjmują. Wypsikam do końca, ale trochę to jeszcze potrwa. Mają podobną tę ostrą nutę co w innych Alienach występuje. Z tym, że każde inne perfumy Muglera, które używałam, nie były tak słodkie, więc mi to nie przeszkadzało. Fusion to po prostu nie moja bajka. Projektant poszedł w nich trochę na ustępstwo zgodne z dzisiejszymi trendami i dodał tu landrynową nutę, która jest uwielbiana przez większość społeczeństwa. Szkoda. Ja nie lubię kompromisów w zapachach. Trwałość znakomita, jak we wszystkich perfumach Muglera.

Kocham perfumy Muglera i nie rozczarowałam się i tym razem. Trwałość na medal, taka sama jaką ma Angel. Perfum trzyma się bardzo długo przez cały dzień. Zapach jest bardzo kobiecy, ciepły i otulający. Trochę taki rozgrzewający perfum na zimę. Nuta imbiru i cynamonu jest w nim bardzo wyczuwalna. Słodkości dodają tu zapachy kwiatowe. Czerwone szkło jest przepiękne i cieszy oko. Zapach bardzo spodobał się moim koleżankom z pracy. perfumy nie są ani drażniące ani duszące. Rewelacja.