Lech Janerka wraz z chłopakami z Klausa Mitffocha ostrzega przed pewnymi miejscami, a Terry Mugler - przed zapachem, który sam wypuścił na rynek. "Strzeżcie się aniołów!" - powiada. I robi to nie bez kozery. Czy dobrze rozumiem "co autor miał na myśli?" No zobaczymy, czy lekcje języka polskiego nie poszły w las... ;)
Na początku chcę wyrazić szacunek do tego zapachu, gdyż pod względem trwałości i parametrów nie ma sobie równych (no dobra, ma, ale chciałam tym zaznaczyć, że jest to jeden z najpotężniejszych mocarzy zapachowych ogólnodostępnych). Charakter perfum także jest niebagatelny i całkowicie oryginalny. Jestem obiektywna w swoich recenzjach i choć nie przypadł mi do gustu ten zapach, to trzeba docenić kawał porządnej perfumiarskiej roboty i kompozycji, która powstała nie przez przypadek, a była dobrze przemyślana i wykonana zgodnie z zamierzeniami. Nisko chylę za to czoła. Zaznaczając jednocześnie, że nie jest to "mój" zapach.
Byłam kiedyś w jakiejś popularnej drogerii (w Douglasie albo w Sephorze) i coś mnie pokusiło (ha-haaa, ja wiem co mnie podkusiło! To ten "Anioł" niecnota mnie podkusił!), żeby zapoznać się z tym jakże popularnym i cenionym zapachem. Podobno mocny i podobno nie każdemu się podoba - przypominałam sobie. No ale jako że ja lubię trudne zapachy, to ostrożnie prysnęłam na nadgarstek (co się będę z bloterami bawić! pH skóry jest inne, niż papier). Ostrożnie! Kropelkę-dwie-trzy - nie więcej! Delikatny psik... "Wielkie nieba! CO TO?!" Wącham. Nie jest bardzo mocny. Zdaje się, że nie przesadziłam z ilością. Czuję jakaś gourmandową słodycz - której absolutnie nie jestem zwolenniczką - jakiś karmel czy czekoladę... I paczulę. No pięknie! Dobrze, że sobie przypomniałam, żeby nie walić z całej pary na ten nieszczęsny nadgarstek(!) tylko~ z czuuucieeem, leciuuuutkooo... zrobić "psik."
Gdzie tu ta kontrowersja, o której się tak trąbi? Czuję spalony gorzki karmel, intensywną wszędobylską czekoladę z dodatkiem słodkiej wanilii w okowach paczuli. Nie czuję woni zgnilizny, której się tak bałam, niemniej jednak postanowiłam dyskretnie zaciągnąć rękaw grubego płaszcza na nadgarstek, by nie było ode mnie czuć tego zapachu. Na próżno. Nawet w takiej ilości ta gorzka słodycz była wyczuwalna. Jeśli chodzi o piramidę zapachową to dostrzegam obecność wszystkiego, co słodkie, a więc: słodkie owoce (kandyzowane lub daktyle), miód, czekolada (bardzo dużo czekolady!), karmel (gorzki, spalony), wanilia i czekoladowa paczula - żeby czekolady było mało. Jeżyny nie wyczuwam - prędzej czarną porzeczkę, jeśli już, nut morskich - tym bardziej, podobnie jak kumaryny; nie ma tu śladu przyjemnego, kojącego, siankowatego aromatu, który wydziela ten związek. Nie ma też mowy o morskiej bryzie, która nadawałabym zapachowi przestrzeni - przeciwnie, "Angel" jest klaustrofobiczny, duszący, a jednocześnie wyczuwalny z kilometra. Po chwili doznałam olśnienia... Już wiem skąd znam ten zapach! Otóż, moja sąsiadka go używała! Miała chyba tylko te perfumy, bo żadnych innych od niej nie czułam. Zawsze było wiadomo, że przeszła przez klatkę, a "Angel" latał w powietrzu jeszcze pół godziny od jej wyjścia. Niesamowite...
I wiecie co jeszcze jest niesamowite? Że na klatce pachniało... ładnie. Rzeczywiście można było tam rozpoznać morskie nuty - szczególnie po tych ok. 20 minutach od przejścia wyżej wymienionej kobiety. Morskie nuty z niebywałą słodyczą i tajemniczą paczulą. Wydawało mi się, że to męski zapach. Męski, mocny, ale bardzo ekskluzywny i wyrafinowany. Wysoka półka - nie ma co! Z kolei kiedy mijałam się z tą panią po klatce, robiło mi się niedobrze. Słodycz słodycze słodyczą pogania! I jest tak mocna, że w mgnieniu oka dochodzi do zamulenia. Ciekawa jestem, ile psików ta kobieta przyjmowała na jedną szyję? Dużo? Mało? Jak ona wytrzymywała z takim wężem boa na ramionach - to dla mnie zagadka! Zaznaczam, że uwielbiam ciężkie, mocne i solidne perfumy. Jednak jeśli siła idzie w parze z niepohamowaną słodyczą, to jest to dla mnie nie do wytrzymania! i tak jak np. LVEB jest dla mnie koszmarnie nienoszalny, tak "Angel" również jest absolutnie nie dla mnie.
A jak nie dla mnie, to dla kogo?
Nie budzi wątpliwości, że ten tytan przypomina mi tę sąsiadkę. Kobieta zawsze dobrze ubrana (szczególnie buty i torebki na świetnie dobrane). Sympatyczna, ale zakręcona jak baranie rogi! Roztargniona i histeryczna. Czy ten zapach pasuje do takiej kobiety? Moim zdaniem niezupełnie... ale jeśli ona dobrze się w nim czuje, to co mi do tego! Szczerze, to te perfumy mogłyby się dobrze zgrywać z piękną, przesadnie zadbaną, niewątpliwie seksowną, taką trochę narcystyczną ekstrawertyczką, która notorycznie pławi się w luksusie, koniecznie musi być w centrum uwagi; jest głośna, pyskata, a nawet wulgarna, dominująca, lubiąca stawiać na swoim - a jeśli tego nie dostaje, to... dostaje szału. Intensywnego szału... Bez obrazy, ale takie mam skojarzenia z 'właściwą' nosicielką tego zapachu. Niebotycznie wysokie obcasy, maksymalnie krótka spódniczka, obcisły letni top, opalenizna, modna fryzura, mocny makijaż w odcieniach nude, złota biżuteria, droga torebka, firmowe okulary przeciwsłoneczne, luksusowy samochód i przystojny, dobrze ubrany, postawny, bogaty mężczyzna, który nie ma innego wyjścia jak tylko rozpieszczać swoją... trudną wybrankę serca.
Kilka słów o flakoniku - bo zdecydowanie warto się nad tym pochylić. Widoczny z daleka (podobnie jak zapach wyczuwalny z daleka), wyróżniający się - i to zdecydowanie na plus! Uważam, że taki zabieg jest jak najbardziej mądry! Kolejną zaletą flakoniku jest to, że jest on ustawny, uchwytny - choć wcale na taki nie wygląda. Widać tu dużą dbałość o szczegóły i precyzyjny szlif. Zwieńczeniem jest delikatny błękitny kolor, który idealnie wygląda w połączeniu z gwiazdkowym kształtem buteleczki, ale... ALE! Zwyczajnie nie podoba mi się ten nieforemny kształt, jakby ktoś tę gwiazdę kopnął... Rozumiem artystyczną fantazję i wiele dobrego potrafię w niej dostrzec, ale gdybym miała się kierować moimi preferencjami, to byłabym na nie. Wydaje się być infantylny, pasujący do słodziaków wypuszczonych przez Arianę Grande, ale nie do killera typu "Angel"! (może Terry po raz kolejny wystawił nam język i całkowicie świadomie z nas w ten sposób zakpił...? pamiętacie? "strzeżcie się aniołów"...). Flakonik oceniam na 3 ze zdecydowanym, należnym i dużym plusem. 3++ nie mogę bowiem dać 4 ze względu na brak przekonania co do zwariowanego, nieregularnego kształtu rozciągniętej/kopniętej gwiazdki. Rozumiem zamysł - miało być oryginalnie, zauważalnie, rozpoznawanie, dynamicznie i inaczej, no i tak też jest! I to bardzo doceniam! Ale posiadam też swoje preferencje, które nie pozwalają mi wystawić wyższej oceny flakonikowi.
Cóż mogę więcej powiedzieć? Weźcie sobie do serca to przesłanie Muglera, zanim zasugerujecie się niewinną nazwą, subtelnym kolorem i zabawną gwiazdką. To nie jest dziecięca słodycz - to słodycz kobiety vampa! Pamiętajcie też o niesamowitej sile rażenia (trwałość, projekcja, moc), od której można paść na pysk w trymiga! Nie słuchajcie absolutnie głosów o rzekomej zgniliźnie (bez przesady, hahaha! :D), ale miejcie na uwadze ulepną syropną gourmandową słodycz czekolady zmieszaną z gorzkim spalonym karmelem, wzmocnioną czekoladową paczulą i dosłodzoną wanilią i kandyzowanymi owocami, która zwyczajnie może was przytłoczyć. Na początek proponuję zacząć od "Wisha" Choparda - jest momentami bardzo podobny (moim zdaniem oryginalniejszy, ciekawszy i ładniejszy), ale lżejszy. Jeśli wam się spodoba, ostrożnie sięgnijcie po tę gwiazdkę.
Rozumiem przesłanie - anioł w tym przypadku miał nie być taki niewinny, czysty, spokojny, eteryczny, przychylny, troskliwy i opiekuńczy - taki jakiego znamy z przedstawień Anioła Stróża, który chroni dwójkę dzieci przekraczających stary spróchniały most rozciągnięty nad rwącą rzeką. Nie. Ten miał być potężny, mocny, trochę wręcz... przerażający. Taki, który przedstawia gnoza lub ezoteryka. Czy wyszło? Widzę silne starania, ale moim zdaniem te perfumy nie są wystarczająco mroczne w odbiorze, bym mogła je tak postrzegać. Jeśli chodzi o siłę rażenia - to tutaj, jak najbardziej, zgadzam się! Pod tym względem starania się przyniosły zamierzony efekt! Szanuję ten zapach - ale nie wydaje mi się, bym w najbliższym czasie się do niego przekonała. To zupełnie nie moja bajka! Będą kolejne próby, bo Takwspominajka jest dobra i chętnie daje szanse, ale zdanie swoje ma! ;) Na razie jestem na NIE! Z całym SZACUNKIEM, ale NIE.