Nic nie daje tak dobrych, a przede wszystkim widocznych efektów w pielęgnacji włosów, jak dobrze dobrany do ich porowatości olej. Długo eksperymentowałam w tym temacie, aby dojść do wniosku, że najlepiej służą mi trzy oleje od Anwen: mango, marakuja oraz z pestek czarnego bzu. Z ich pomocą przekonałam się, że olejowanie włosów nie musi być czynnością ani czasochłonną, ani nieprzyjemną :) Poniżej moje wrażenia dotyczące oleju z pestek czarnego bzu, który zdecydowanie mogę polecić posiadaczkom włosów średnio oraz wysokoporowatych.
Zacznę od opakowania - to szklana, barwiona na brązowo buteleczka, którą wyposażono w higieniczną pipetę. Klasyka! Z jej użyciem aplikacja olejku jest bardzo wygodna, nic nie leje nam się wokoło, ani tym bardziej nie brudzi. Etykieta jest bardzo ładna, lubię szatę graficzną kosmetyków Anwen. Olej jest nierafinowany, tłoczony na zimno oraz bogaty w wielonienasycone kwasy tłuszczowe. Ma bardzo ciekawy, zielonkawy kolor i ze względu na to może być nieodpowiedni dla bardzo jasnych włosów (niebawem czeka mnie rozjaśnianie, a więc będę musiała zaprzestać jego stosowania na jakiś czas). Jego zapach przypomina mi zapach czarnego bzu wymieszany z takim świeżym, trawiastym aromatem. Nie zachwycił, ale też nie przeszkadzał podczas aplikacji, a to najważniejsze :)
Równowaga PEH stała się dla mnie bardzo ważna - po zapoznaniu się z informacjami o proteinach, emolientach oraz humektantach zaczęłam świadomie dbać o włosy. Polecam i Wam taką lekturę! I tym sposobem olejek z pestek czarnego bzu stosowałam na 30-40 minut przed myciem włosów, koniecznie na nawilżający podkład - najczęściej był nim aloesowy żel lub humektantowa odżywka. Dzięki temu zadbałam o dodatkową warstwę ochronną, która zatrzymała we włosach nawilżenie.
Tak zaaplikowany olej bardzo łatwo wypłukać z włosów. Po dwukrotnym umyciu delikatnym szamponem, pasma absolutnie nie są już tłuste. Po dalszej pielęgnacji (zaaplikowanie maski/odżywki na kilka minut, następnie odżywki bez spłukiwania oraz serum z silikonami) i wysuszeniu włosów, są one przyjemnie miękkie w dotyku. Już po kilku aplikacjach olejku (3-4) odczuwalna jest różnica w ich kondycji oraz wyglądzie. Przede wszystkim puch zostaje zniwelowany, włosy są pięknie dociążone oraz wygładzone. Jako posiadaczka włosów o wysokiej porowatości szczególnie odczułam nawilżenie, jakie zyskały moje pasma po regularnej aplikacji olejku - już dawno nie były tak miękkie i zdrowo wyglądające. Również znacznie mniej się łamią, łatwiej więc zapuścić je do pożądanej długości - a to oznacza, że olejek ma moc zabezpieczającą pasma przed uszkodzeniami. Do tego wszystkiego bardzo ładnie nabłyszcza włosy, ich blask jest szczególnie widoczny w słońcu - wygląda to cudnie!
Podsumowując, bardzo dobry olejek do włosów suchych, zniszczonych, łamliwych, puszących się - jeżeli macie takie pasma, to zainteresujcie się nim :) Świetnie radzi sobie ze wszystkimi tymi problemami - tworzy film ochronny oraz zapobiega utracie wody. Jest także bardzo, bardzo wydajny - za opakowanie o pojemności 30 ml zapłacimy około 10-17 złotych. Taka buteleczka wystarczy na wiele aplikacji, niezależnie od długości włosów. Warto kupić i sprawdzić, bo w przypadku olejowania włosów spisuje się na medal <3
Produkt nadaje się również do pielęgnacji cery suchej, z oznakami starzenia oraz z niedoskonałościami. Nie stosowałam w ten sposób, więc nie wypowiem się ;)