Mój pierwszy róż mineralny - super skład, nie zapycha, ciepły blask: spisał się całkiem dobrze, ale jednak oczekiwałam, ze ten odcień lepiej mi się sprawdzi.
Słowem wstępu: W końcu nadszedł ten dzień, w którym wystawię pierwszą recenzję jednego z kosmetyków, które otrzymałam w nagrodzie-boxie dla recenzentki miesiąca! Pozwolę sobie w tym miejscu całej redakcji Wizaż jeszcze raz bardzo podziękować za to wyróżnienie :)
Bardzo ucieszyłam się, że będę mogła testować Annabelle Minerals, którymi już zdążyłam się zainteresować, a jeszcze nie zakupić.
Recenzuję: odcień PEACH GLOW.
Moja karnacja: zdecydowanie jasna, ze słonecznymi piegami, tendencją naczynkową oraz do różowienia się samoistnie, stąd zwyczajowo raczej nie używałam różu w moim makijażu, a ponieważ używam lekkich kremów BB, z rzadka kryjących podkładów, to moje "różowienie się" jest zdecydowanie wystarczające.
# OPAKOWANIE:
Sypki róż zamknięty jest w małym odkręcanym słoiczku (plastikowy, mleczno-przezroczysty) z czarną zakrętką, na której nadrukowano złotą czcionką nazwę marki. Całość prezentuje się uważam świetnie - z jednej strony ten design jest bardzo minimalistyczny i niezwykle przy tym schludny, a z drugiej zaś nadwymiar elegancki w swojej prostocie.
Po otwarciu słoiczka ukazuje nam się charakterystyczny mechanizm tj. taka sterowana płytka prawo-lewo, przekręcając którą albo zamykamy albo otwieramy otworki, którymi dozuje się róż. To wygodne i higieniczne rozwiązanie, nie zacina się, nie psuje, ale wymaga wyczucia.
# PRODUKT
Kolor, który otrzymałam to Peach Glow - i faktycznie sama nazwa doskonale odzwierciedla tonację tego różu, jest pięknie złoto-brzoskwiniowy, mieni się równie efektownie jak na glow przystało.
Producent deklaruje, że to kolor uniwersalny, ale polecany osobom o średniej i ciemniejszej karnacji.
Gdybym sama podejmowała decyzję na tej podstawie to bym nie wybrała tego odcienia, bo ja naprawdę jestem w typie bardzo jasnej karnacji, ale że darowanemu koniowi się w oczy nie zagląda to rzecz jasna podjęliśmy próbę współpracy ;) Szczerze powiedziawszy po doświadczeniach z Peach Glow nie do końca polecam ten odcień osobom z jasną karnacją, nie współgra z nią tak jakbym tego oczekiwała, aczkolwiek faktycznie ożywia i ociepla wizualnie twarz.
Intensywność koloru można stopniować, w zależności jakiego efektu oczekujemy - osobiście jestem zwolenniczką lekkich, kobiecych makijaży z gracją i tutaj jak najbardziej spisuje się dobrze.
Składowo jest świetnie - mamy tutaj bajkę z minerałami, naturalnymi olejami i witaminę E w rolach głównych. Nic tylko rozkoszować się, bo to połączenie sprawia, że róż jest jednocześnie sypki i przyjemnie kremowy.
Nie zapycha, nie uczula, nie podrażnia.
Jest bardzo wydajny, mimo swych niewielkich rozmiarów.
Ogólnie jednak mam delikatny niedosyt, bo pomimo tego, ze róż spisuje się dobrze, daje efekt delikatnego ciepłego blasku to jakoś mam poczucie, że się rozminęliśmy i oczekiwałam czego innego... Może to kwestia tego odcienia, który na moich policzkach jakoś nie powalił mnie na kolana...? Nie wiem.
Natomiast bardzo, ale to bardzo polubiłam się z nim w roli cienia do powiek...
O mateńko! Jaki on cudny na powiekach!
Taki ciepły, złocisty, delikatnie mieniący się, ale z kolei nie tak nienachalnie brokatowo jak drogeryjne cienie. Przy tym na powiecie prezentuje się w odcieniu brzoskwioniowo-beżowym, wprost idealnie do moich codziennych makijaży typu nude. Nadaje takiego kobiecego ciepłego blasku spojrzeniu - no uwielbiam go w tym wydaniu!
I cóż... Jak tu go ocenić..?
To naprawdę dobry kosmetyk do makijażu, w stosunkowo wysokiej cenie, ale idzie to absolutnie z jakością i warto w nią inwestować.
Myślę, że dziewczynom ze średnią czy ciemniejszą karnacją będzie sprawdzał się wzorowo, u mnie zaś jako róż do powiek nie został moim ideałem, ale jako cień do powiek świetnie się sprawdził!
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie