Krem ten kupiłam przyciągnięta przecudownym opakowaniem z motywem nocy/kosmosu. Często kupuję oczami, ale nie zawsze wychodzi mi to na dobre... Kosztował 14 złotych z groszami w regularnej cenie w drogerii Rossmann.
Moje dłonie od pewnego czasu nie mają jakiejś super tendencji do przesuszania się, mimo tego, że w czasie epidemii myję ręce jeszcze częściej niż to robiłam wcześniej. Czyli dosłownie co pół godziny, no chyba, że nie mam aktualnie dostępu do wody/mydła/żelu antybakteryjnego. Owszem, są chwilami suche, ale użycie jakiegokolwiek kremu po prostu pomaga. Jako, że produkty firmy Dove kojarzają mi się z mocnym nawilżeniem, to tego właśnie spodziewałam się po tym kremie. Szczerze, to się zawiodłam. Jest to krem, który teoretycznie powinniśmy używać na noc i który ma ''odnawiać'' naszą skórę, ale w praktyce to tylko lekko nawilża, na bardzo krótki czas. Gdy użyję go na noc i obudzę się następnego dnia, to mam wrażenie, że skóra moich dłoni jest jeszcze bardziej sucha niż poprzedniego dnia, wieczorem. Dziwne zjawisko. Wydaje mi się, że silikon, który jest na trzecim miejscu w składzie, daje uczucie nawilżenia, a przede wszystkim wygładzenia, ale na krótko i bez długotrwałego efektu. On zwyczajnie osiada, zapełnia drobne wgłębienia w skórze i przez to jest ona w dotyku jedwabista. Takiego oszustwa to nie będę tolerować. Producent obiecał także wpływ na paznokcie, choć jest wspomniane o tym tylko na głównej grafice. W tym przypadku jest dosłownie to samo. Silikon oblepia je i daje wrażenie, że są nawilżone, ale nie są. Chyba jednak największą wadą tego produktu jest to, że niesamowicie się klei. Jak można zrobić krem do rąk, który pozostawia taką klejącą warstwę? Każda z nas chce posmarować dłonie i robić swoje, bez obawy przed plamieniem wszystkiego dookoła i bez niekomfortowego uczucia. Czyżby Dove o tym nie wiedziało? Nie jest to pierwszy raz, kiedy kosmetyk tej firmy dawał uczucie klejenia, a właściwie to głównie seria DermaSpa. Miałam kiedyś balsam brązujący i robił dokładnie to samo, przez co pisząc recenzję musiałam odebrać mu gwiazdkę. Ehh... Miałam ogromne nadzieje, ale zawiodłam się po całości. Nie zawsze coś kupione oczami się sprawdza... Niestety. Krem zużyję do końca, ale nigdy już do niego nie wrócę.
Konsystencja kremu jest bardzo ciekawa. Przypomina on gęsty mus. Jednak przy rozprowadzaniu zamienia się w lekki kremik i szybko wysycha, choć szkoda, że pozostawia klejącą warstwę... Zauważyłam też, że po pewnym czasie przy wyciskaniu go z tubki, najpierw wypływa dziwna woda, a potem dopiero krem. Trzeba nim więc troszkę wstrząsnąć przed użyciem, co umówmy się, nie jest normalne przy kremach do rąk.
Zapach ma piękny, ale w późniejszej fazie, jak już na skórze zaschnie. Na początku, jak jest mokry, to pachnie dość nieciekawie, chemicznie. Potem zmienia swój zapach na bardzo przyjemny, relaksujący, jakby kwiatowy, ale tajemniczy. Idealny na noc. Utrzymuje się naprawdę długo.
Opakowanie to miękka, płaska tubka z zamknięciem typu zatrzask. To właśnie ono przekonało mnie do zakupu. Na szacie graficznej jest motyw gwieździstego nieba, co ja uwielbiam, a co więcej - taki motyw jest również na zatrzasku! Małe drobinki srebrnego brokatu zatopione w plastiku o kolorze granatowym, wyglądają uroczo i kojarzą się z czystym niebem nocą. Złote, połyskujące szczegóły na szacie graficznej dodają całości uroku. Całość prezentuje się pięknie, nie mogę w tej kwestii nic zarzucić. Pojemność to 75ml.
Zalety:
- Regularna cena
- Przepiękny zapach
- Dziwna, choć ciekawa konsystencja musu
- Wydajność
- Wygląd całego opakowania
- Jakość opakowania
Wady:
- Nawilża zbyt delikatnie i na bardzo krótki czas
- Nie nadaje się do ''odnawiania'' skóry w trakcie snu
- Oblepia skórę i pozostawia klejącą warstwę
- Nie wpływa w żaden sposób na paznokcie
- Bardzo nieciekawy skład
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie