Specyficzny, gumowy, rozświetlający, niekryjący.
Podkłady Mac, niegdyś bardzo popularne, kilka lat temu przechodziły swój renesans. W wielu filmach na YT dziewczyny polecały a to ten, a to tamten, w końcu jakby świat internetowy o nich zapomniał.
Ja, jako, że te 5-10 lat temu miałam bardzo ładną cerę niewymagającą wielkiego krycia, pośród bogatej oferty skusiłam się na Face and Body Foundation.
I to od razu 120ml bo 50ml było niewiele tańsze.
W związku z tym, że podkład kupowałam przez internet ciężko było mi się zdecydować na konkretny odcień, pod uwagę brałam dwa C1 (opisywany jako ten z żółtym pigmentem) i N1 (neutralny).
Pomimo obaw, zdecydowałam się na N1 (mam chłodną urodę, o neutralnym zabarwieniu, ani żółtym ani różowym). I bardzo dobrze, że tak zrobiłam, bo kilka miesięcy później ówczesna współlokatorka (nieco ciemniejsza ode mnie i o ciepłym kolorycie cery) zakupiła C1. Na niej wyglądał idealnie, na mnie wybijała się żółć, przez co cera wyglądała źle i niezdrowo.
N1 to kolor jasny, o tonach neutralnych, beżowych. Posiada w sobie zarówno bez, roz, żółć, ale proporcje są tak dobrze wyważone, że wygląda naprawde dobrze. Nie obawiajcie się efektu świnki, czy żółtaczki.
Oczywiście w opakowaniu kolor jest o wiele bardziej intensywny niż na twarzy, po roztarciu, czy wklepaniu intensywność pigmentu zanika.
Podkład można budować, ale też nie wpływa to w jakiś szczególny sposób na zwiększenie krycia. Ok, trochę tak, ale gra niewarta świeczki.
Produkt ma konsystencję bardzo leistą. wodnistą. Jest specyficzny.
Nawet samo opakowanie po otwarciu w pierwszych dniach potrafi wypluwać kosmetyk, do czasu aż nie zużyjemy go w 1/5. Podczas rozcierania staje się on gumowy i zastyga. Także trzeba to robić szybko.
Jest naprawdę dziwny, bo niby nie kryje, ale w jakiś sposób wyrównuje cerę, ujednolica koloryt.
Mnie przeszkadzało w nim jedynie to, że ten satynowy blask, był jednak zbyt błyszczący. Na moje ówczesne preferencje a może i nawet stan cery.
Muszę jednak przyznać, że świetnie sprawdzał się jako dodatek do innych bardziej kryjących podkładów na bazie wody a także do ciała. Latem na nogi.
Pięknie odbijał światło. I nie topił się, nie zjeżdżał, nie brudził.
Lata później zakupiłam kolejną buteleczkę w odcieniu WHITE.
Do dziś służy mi do rozjaśniania podkładów.
Owszem zmienia nieco ich właściwości (nadaje satyny) ale mnie to nie przeszkadza. Zwłaszcza teraz, kiedy wraz z wiekiem przybywa zmarszczek, pomimo pielęgnacji. ;)
Pamiętajcie, żeby koniecznie przed użyciem wstrząsnąć. ;)
Aaaa.... zapomniałam wspomnieć. Buteleczka miękka, gumowa, z aplikatorem w postaci dziubka. Podkład ma właściwości wodoodporne.
Spodoba się głównie osobom które nie potrzebują ani dużego, ani średniego krycia. W zasadzie żadnego. :/. I cenią sobie efekt satynowy, lekko mokry.
Z powodzeniem może być używany do mieszania podkładów na bazie wody. I ja często korzystam z tego sposobu. Nadaje im wtedy delikatny, naturalny glow.
Zużyte jedno opakowanie
W użyciu drugie.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie