Thierry Mugler Angel 2019 EDT 

Moja relacja z klasycznym Angel EDP była bardzo złożona. Jako mały smarek nie ogarniałam go i dziwiłam się kobietom, które chciały nim pachnieć. Później sama, już na studiach, skusiłam się na małą gwiazdkę (25ml) i ubierałam się w ten zapach od czasu do czasu, na większe wyjście. Niestety przez pewną koleżankę która nadużywała klasycznego Angela nabrałam do tego zapachu niechęci. Zresztą wersja EDP jest dość kapryśna, często lubi przytłoczyć, zalatuje mocno piwniczną paczulą i czasem czułam się niedobrze na samą myśl że miałabym sięgnąć po ten zapach. Przez dłuższy czas unikałam Angela jak ognia... W końcu trafiłam na wersję EDT z 2019 i to był strzał w dziesiątkę! Po porządnym przetestowaniu od razu zainwestowałam w dużą gwiazdę 100ml - będę używać chyba z dekadę, bo nie są to perfumy na co dzień, sięgam po nie od czasu do czasu, gdy mam ochotę i chcę pachnieć słodko, ale zarazem niebanalnie :-) Angel EDT jest niesamowicie trwały jak na wersję wody toaletowej - czuję go praktycznie cały dzień, zawsze powyżej 9h. Na ubraniach zostaje aż do prania. Jest to zapach przestrzenny, wyczuwalny przez otoczenie. Nie ma jednak tendencji do "morderczej projekcji" która męczy wszystkich w około (moja dawna wersja EDP bywała męcząca dla innych, nie tylko dla mnie). W zasadzie to otoczenie dobrze reaguje na Aniołka EDT - perfumy się podobają, nie są zbyt nachalne, ale jednocześnie fajnie otulają zapachem. Nadają się zarówno na wyjście jak i na codzienne użytkowanie, do pracy też. Nie trzeba ich aplikować dużo, już 2-3 psiki wystarczą. Perfumy są bardzo wydajne. W zasadzie całoroczne, jednak w upalne dni nie sięgnę - są zbyt słodkie, mogłyby tworzyć "nieświeżą aurę". Używałam ich zarówno w cieplejsze wiosenne i słoneczne dni, na jesieni gdy padał deszcz, jak i w mroźny zimowy czas - Angel EDT sprawdzał się świetnie. Opakowanie wygląda fantastycznie. Jest koloru bardzo jasnego błękitu, a pod światło pojawiają się różowe refleksy. Gwiazdę można postawić w pionie co jest super w stosunku do innych wersji z tej serii. Sam zapach ma zbliżone DNA do wersji EDP, jednak nie jest tak przytłaczający ani migrenogenny. Wersja Angel EDT z 2019 jest bardziej świeża, przestrzenna. Czuć słodkości w przyjemnej dawce, czuć lekko owocowy twist. Jest też znana z całej serii paczula, jednak tutaj nie zajeżdża stęchłą piwnicą ani nie pojawia się "trupi" wydźwięk. Ogólnie zapach oceniam bardzo pozytywnie. Jakby z klasycznego Angela wzięto to co najlepsze, to i owo poprawiono, a finalnie dodano tego i owego żeby zapach uwspółcześnić. Anioł EDT z 2019 to zjawisko - perfumy ciekawe, mocno nawiązujące do klasyka, a jednocześnie takie po które chce się sięgać, bo są akuratne do obecnych czasów. Polecam zarówno dla tych które lubią klasyczną EDP, jak i tym które Angela EDP unikały - wersja EDT jest podobna, a zarazem zgoła inna :-)

Opowieść o Angel 2019 edt kończy się może w ciągu 10 minut. Szybkie kwiatki, jakaś piwonia rzeczywiście, jakiś cytrus. Mgnienie. Następnie paczula, ale to jest pył paczuli, woal. Pojawia się, dając złudzenie, że gdzieś tam zaraz wyłoni się DNA Angela, ale na próżno. W trakcie czuć czekoladową słodycz, nutę jabłkową. I to wszystko. Powinien być jakiś koniec, klamra, zakończenie, ale czekałam podczas testów z nosem w nadgarstku i nic takiego nie nastąpiło. Nie wiem, na czym kończą się te perfumy. Wszystkie nutki zrobiły mix i wyparowały, a na mojej skórze został ślad suchego drewienka, jaki często zostaje po perfumach następnego dnia. Czy tak miało być? Ta wersja nijak się ma do słynnej komety, do Croisiere, czy Sucree. Nijak ma się w ogóle do Angela. Wielkie rozczarowanie i zdumienie, jak można coś takiego wypuścić spod szyldu Angel. To tak bezpieczny twór, że bez obawy można wylać na siebie całą 30, a nikt tego nie zauważy. Trwałość bardzo marna, żart. Piękny flakonik, który można postawić na półce, powędruje do nastoletniej córki.

Ten zapach to dla mnie dojrzałe jesienne jabłka zanurzone w dużej ilości karmelu. Zapach który napenwo spodoba się osoba które lubią Angela EDP. Jest słodko ale bezpiecznie:) trwałość na równi z niejedna woda perfumowana mimo że to woda toaletowa. Używam tego zapachu jesienią i wiosną. Zima króluje u mnie EDP. Na lato jest zdecydowanie za słodki...

Klasyczna wersja Angel nie jest dla każdego i zdecydowanie na większe okazje. Dla wielu ludzi jest za ciężki i po prostu trupi. Ta odsłona w wersji wody toaletowej jest bardziej subtelna, mimo że zapach jest i tak mocny i odczuwalny. Nie jest to już jednak tak przytłaczające i ten zapach można stosować na wiele okazji (całorocznie). Ze względu na intensywność i długie utrzymywanie się zapachu zdecydowanie nadaje się na wieczór. Jest to zapach który rozwija się z czasem, jest słodki ale nie cukierkowo. Wyczuwam praliny zatopione w słodkich owocach. Perfumy znajdują się w klasycznej gwieździe, ale tym razem flakon możemy postawić pionowo. Jeden z lepszych zapachów ostatnich lat.

Chciałam mieć w końcu Angela. Z wodą perfumowaną jednak nie potrafiłam się d ogadać i skończyło się na próbkach. Trupia nuta wybijała się na mnie niemożliwie... Fuj. Kupiłam więc wodę toaletową, w wersji odświeżonej z 2019 r. Zapach jest nie jest wyjątkowy ani trochę. Jest po prostu ładny i nie jest sztuczny. Paczula jest tu bardzo oswojona; ciepła, łagodna, wręcz słodka. Całość ogólnie jest dość mocno "jadalna". Czuję w nich zapach takich pudrowych cukierków o owocowym smaku, z dawnych lat. ;) Czasem jest aż mdło, trzeba "mieć na nie dzień", ponieważ potrafią wywołać migrenę i zmęczyć. Lubię ja czasem założyć na wieczór, bo podobają się otoczeniu. Nikt nie nazwie ich dziwnymi, jak to często się zdarza w przypadku pozostałych moich zapachów. ;) Rzadko go używam, ponieważ takich zapachów jest naprawdę dużo, a ja , wiadomo, nie lubię pachnieć jak wszyscy. ;) Utrzymuje się aż do następnego dnia, a na ubraniach jeszcze dłużej. No i cóż... Muglera trzeba sobie będzie chyba odpuścić, ponieważ przejął go L'Oreal.... Heh... :/

Angel edt to dla mnie ciekawsza lżejsza ale nadal słodka wersja Angel EDP z 2011roku . Zapach kwiatowo-owocowo-gourmand. Ja wyczuwam praline mandarynke drzewo sandałowe i wanilię której chyba w niej nie ma haha . Uwielbiam ciężkie słodkie zapachy ten taki jest . Nie czuję ich po 10min na sobie ale koleżanki w pracy po kilku godzinach potrafią zapytać czym pachnę .

Przechadzając się po jednej z perfumerii szukałam zapachu na zimę. Jako że mój gust perfumowy jest już dość sprecyzowany i wiem, jakich nut unikać a czego poszukiwać w perfumach, to ,,zaczepiona" przez jedną z konsultantek jasno określiłam czego oczekuję. Jedna z propozycji była woda toaletowa Angel z 2019. Zapach spodobał mi się od razu, ale dałam mu czas na ułożenie się na skórze i przetestowanie go. Efekt był taki, że następnego dnia wróciłam do sklepu, aby go kupić. A teraz do rzeczy. Otwarcie jest owocowe - dominuje tu jabłko. Z upływem czasu zapach się wysladza a na pierwszy plan wysuwają się praliny. Robi się lekko pudrowo oraz drzewnie. Paczula jest bardzo lekko wyczuwalna, w przeciwieństwie do wersji EDP z 1992. Zapach jest bardzo trwały oraz intensywny i zwracajacy na siebie uwage. Zostawia za sobą lekki ogon. Bardzo podoba się mężczyznom. Zdecydowanie dla fanek słodkich i lekko pudrowych zapachów. Raczej do stosowania jesienią i zimą.