Revolution Beauty (Makeup Revolution) Reloaded, Blusher Róż do policzków

Róż od Makeup Revolution dorzuciłam do zamówienia online za dosłownie kilkanaście złotych (razem z bronzerem z tej samej serii). Posiadam go w kolorze 'lovestruck', który jest jasnym, intensywnym różem. Pomimo lekkich obaw o dobór koloru, róż okazał się całkiem przyjemnym produktem, który stosuje na codzien. Tak jak obiecuje producent, produkt pozwala nam stworzyć na naszej twarzy efekt delikatnego, naturalnego rumieńca. Owszem, róż ten nie jest jakoś bardzo napigmentowany, ale w moim przypadku to dobrze - z tak intensywnym odcieniem jaki posiadam można łatwo przesadzić. Uważam, że efekt na policzkach jest bardzo subtelny, naturalny i faktycznie twarz wygląda na zarumieniona - czyli dokładnie tak jak lubię. Róż nie robi plam i dobrze się rozprowadza, obojętne czy mam na sobie podkład, krem BB czy tylko korektor pod oczami. Delikatnie się osypuje przy aplikacji, ale mało który produkt prasowany tego nie robi. Jeśli chodzi o trwałość, róż faktycznie troszkę blednie i się wyciera (w przeciwieństwie do bronzera). Jakoś niespecjalnie mi to przeszkadza, gdybym miała ochotę to śmiało mogłabym go w ciągu dnia poprawić i zafundować sobie kolejny rumieniec, ale nie widzę potrzeby. Spokojnie i tak wytrzymuje na buzi tych kilka godzin, a to dla mnie wystarczający efekt za taką cenę.

Jestem bardzo rozczarowana tym produktem. Bardzo się osypuje przy nabieraniu, jest mało napigmentowany, przy dokładaniu kolejnych warstw żeby cokolwiek było widać zostawia jakieś plamy i odcięcia. W ciągu dnia bardzo szybko się ścierał. Dałam mu szansę i używałam go około 2 tygodni. Niestety róż wylądował w koszu.

Róż Revolution niestety okazał się sporym rozczarowaniem. Przede wszystkim, nie podoba mi się jego kolor ani to, jak prezentuje się na skórze. Zamiast dodawać świeżości i blasku, sprawia, że twarz wygląda nienaturalnie i ciężko. Opakowanie również pozostawia wiele do życzenia – jest tandetne i mało trwałe. Z pozytywów mogę jedynie wymienić niską cenę, ale niestety, w tym przypadku, niska cena idzie w parze z niską jakością.

Opis produktu: Revolution Beauty (Makeup Revolution) Reloaded Blusher to róż do policzków, który ma za zadanie nadać skórze zdrowy, naturalny rumieniec. Produkt zamknięty jest w eleganckim, kompaktowym opakowaniu, które jest wygodne do noszenia w torebce i idealne do szybkich poprawek w ciągu dnia. Formuła i Konsystencja: Róż ma jedwabistą, prasowaną konsystencję, która łatwo się nabiera na pędzel i dobrze aplikuje na skórę. Formuła jest dobrze napigmentowana, co pozwala na stopniowanie intensywności koloru w zależności od preferencji. Odcienie: Reloaded Blusher dostępny jest w różnych odcieniach, co umożliwia dobranie idealnego koloru do każdej karnacji i preferencji: Kupiłam odcień Violet Love. Violet Love to unikalny, chłodny odcień różu z domieszką fioletu. Jest to kolor idealny dla osób, które chcą dodać swojej cerze nieco odważniejszego, ale nadal subtelnego akcentu. Violet Love świetnie komponuje się z chłodniejszymi tonacjami skóry, nadając policzkom świeży, wyrazisty rumieniec.

Nie rozumiem tych pozytywnych opinii ponieważ róż jest słabo na pigmentowany, trzeba go dużo nałożyć żeby było cokolwiek widać i po czasie się wyciera. Nie kupię więcej na pewno.

Jest słabo napigmentowany. Musiałam go naprawdę dużo nałożyć żeby był w jakimkolwiek stopniu widoczny. Praca z nim też nie należy do najprzyjemniejszych, bo zdecydowanie nie jest to najłatwiejszy produkt do blendowania. Opakowanie też nie zachwyca, bo po tygodniu się zepsuło.

Kupiłam w ciemno odcień Peaches and Cream, bardzo delikatny odcień różowego wpadający w odcień baby pink. Róż jest zapakowany w bardzo tanie plastikowe opakowanie, szybko się rysuje, a zamknięcie niemal od razu się ukryszyło. Mamy ładne tłoczenie, miły szczegół w tak tanim produkcie. Sam róż bardzo przyzwoity, jest dobrze napigmentowany, nie robi plam. Jest dość suchy, więc nie każdemu będzie się podobać. W takiej kategorii cenowej ( na promocji można go złapać za mniej niż 15 zł) uważam, że jest wart uwagi. Zwłaszcza, że jest do dość spore opakowanie a sam róż jest bardzo wydajny.

Pierwszy raz zakupiłam ten produkt i muszę przyznać ze jest świetny. Ma bardzo ładny odcień delikatnego różu. Nie robi plam, rozprowadzony po policzku utrzymuje się cały dzień. Produkt jest bardzo wydajny dzięki dobrej pigmentacji, jest matowy

Posiadam odcień pink lady i bardzo się cieszę, że nie wzięłam jaśniejszego, bo przy zimnej i kontrastowej urodzie ten odcień sprawdza się doskonale. Róż jest spory, co jest na plus, bo nie będzie trzeba go często dokupować, aczkolwiek może być za duży, żeby go nosić ze sobą w torebce. Pigmentacja kosmetyku jest mocna, trzeba uważać, żeby nie przesadzić z ilością różu na twarzy, ale przy nakładaniu wachlarzykowym pędzlem i rozcieraniu ściętym puchatym, daje bardzo ładny efekt. Róż troszkę osypuje się przy nakładaniu, ale na skórze trzyma się dobrze i ładnie wtapia się w makijaż. Przy użyciu bez podkładu też sprawdza się bardzo dobrze i dodaje skórze świeżości. Opakowanie kosmetyku niestety odzwierciedla jego cenę i jest z nienajlepszej jakości plastiku, więc podejrzewam, że przy noszeniu go w torebce lub zabraniu w podróż, mogłoby to się dla kosmetyku skończyć nie za dobrze.

Mam ten róż w kolorze Peach Bliss i ma on piękny brzoskwiniowo różowy kolor, który jest idealny sądzę dla każdego. Jest to dziewczęcy kolor, a przez swoją świetną pigmentację, jego niewielka ilość wystarcza aby ładnie podkreślił naszą buzię. Nosząc go cały dzień, nadal pod koniec dnia jest on widoczny, więc jest bardzo trwały. Zachwycił mnie swoim opakowaniem, które jest właśnie takie dziewczęce.

Na początku swojej makijażowej przygody unikałam stosowania róży do policzków niczym ognia. Wydawało mi się, że tego typu kosmetyki wcale nie sprawiają, że moja cera prezentuje się lepiej i bardziej świeżo. Odkąd jednak odkryłam te produkty na nowo i zaczęłam ponownie po nie sięgać, nie wyobrażam sobie z nich zrezygnować. Często decyduję się na zakup nowych opcji, których jeszcze nie miałam okazji testować, w celu znalezienia kosmetyku idealnego o odcieniu przeznaczonym do mojej jasnej, neutralnej w tonacji cery. Tym razem wybrałam dla siebie propozycje od marki Makeup Revolution. Padło na serię Reloaded, z której swego czasu stosowałam rozświetlacz i byłam bardzo zadowolona, dlatego miałam nadzieję, że róż pochodzący z tej samej linii również mnie nie zawiedzie. Produkt ten zamknięty został w pojedynczej kasetce o pojemności 7,5 g. Kosmetyk wygląda na naprawdę spory i wydajny. Jego opakowanie jest wykonane z solidnego plastiku. Wieczko produktu jest przeźroczyste, dzięki czemu doskonale widzimy nasz kosmetyk. Jego obramówka posiada złotą, mieniącą się barwę i za pomocą czcionki w podobnym kolorze napisano tu logo producenta i nazwę kosmetyku. Samo denko także posiada złoty kolor. Kosmetyki z serii Reloaded posiadają na sobie charakterystyczne tłoczenia i ten róż absolutnie nie stanowi tutaj wyjątku. Moja wersja jest w odcieniu o nazwie Coral Dream, ale marka Makeup Revolution bardzo się postarała i wypuściła na rynek naprawdę sporo różnych odcieni tego produktu, nawet intensywne fiolety czy kolor mocnej czerwieni. Moja wersja, to jak łatwo idzie się domyśleć nawet po nazwie piękny, koralowy kolorek, który jak dla mnie bardzo ożywia cerę. Róż ma matowe wykończenie i pudrową konsystencję. Produkt był ze mną przez około cztery miesiące i używałabym go jeszcze, ale niestety spadł mi na podłogę i się pokruszył. Nakładałam go za pomocą puchatego, spłaszczonego z jednej strony pędzla. Czasami nakładałam go na przypudrowany podkład, a czasami na mokry. Moim zdaniem ta druga opcja jest znacznie lepsza, ponieważ wtedy kosmetyk wykazuje znacznie lepszą trwałość. Samo wykończenie tego różu na buzi bardzo mi się podoba, wygląda na twarzy satynowo oraz świeżo. Produkt ma całkiem mocny pigment, także należy uważać podczas aplikacji. Koralowy odcień bardzo ładnie współgra nawet z jasną cerą. Kosmetyk ten nie jest drogi, jego cena regularna to mniej niż 18 zł, a można nim uzyskać naprawdę elegancki, luksusowy efekt. Róż w odcieniu Coral Dream zapewni nam świeże wykończenie i nada buzi żywego efektu. Ma satynowe wykończenie, ale i bardzo mocny pigment. Doceniam za trwałość i wydajność. Chętnie przetestuję en kosmetyk także w pozostałych odcieniach. Jak najbardziej polecam.

Jestem w trakcie poszukiwania idealnego różu RÓŻOWEGO. Mam chłodny typ urody i zdecydowanie lepiej czuję się z taką tonacją na policzkach-róże brzoskwiniowe fajnie ożywiają twarz, ale nie czuję, aby pasowały do mojej karnacji, koloru włosów, oczu i nawet brwi ;) Lubię efekt naturalnego rumieńca jak od mrozu, takiego różowego na tle jasnej skóry ;) Jak wspomniałam w tytule-mam kolor Rose Kiss. Dosyć chłodny kolor różany lub nawet trochę malinowy, w pudełeczku wygląda dosyć mocno. Przy odpowiedniej aplikacji daje piękny efekt-naturalnego, ,,lalkowatego" rumieńca, nie wybija się z niego brzoskwiniowy czy koralowy ton-co mi się bardzo podoba. Nie jest moim ideałem, ale zdecydowanie go polubiłam, dobrze się z nim czuję. Róż jest całkowicie matowy. Jest to produkt dosyć trudny we współpracy. Suchy i dosyć tępy(potrafi nieźle pylić), ale intensywnie napigmentowany. Łatwo nim zrobić plamy i krzykliwy efekt przesady. Najlepiej go aplikować malutkimi porcjami i delikatnymi pociągnięciami za pomocą skośnego, precyzyjnego pędzla, a później rozcierać większym puchatym. Wymaga trochę cierpliwości oraz nauki w nakładaniu, ale dla efektu zdecydowanie warto. Nie uczula i nie podrażnia mojej skóry, nie powoduje dziwnych wyprysków. Na mojej tłustej cerze z podkładem i pudrem trzyma się do 7-8 godzin, potrafi się troszkę wycierać i blaknąć, ale bez nieestetycznego efektu, wciąż wygląda schludnie. Wydajność-chyba do końca świata :D Opakowanie to tandetna masakra-bardzo liche, trzymane w szufladce już się porządnie porysowało, za łatwo się otwiera, więc ciężko zabrać je w podróż. Jedyny plus to duża szerokość, bezproblemowo się w nim manewruje pędzlami wszelkiego rodzaju.

Oceniam kolor Peaches&Cream (mam nadzieję, że to nazwa koloru, bo żadnych numerków niestety nie widzę :P ) W każdym razie, jeżeli jesteśmy już przy kolorze, to ten, który posiadam jest naprawdę piękny - taka brzoskwinka wymieszana troszkę z delikatnym odcieniem różowego - piękny :) Do tej pory najładniejszy kolor różu jaki posiadałam. Róż zamknięty jest w plastikowym, niestety dośc tandentym, słabym opakowaniu, które bardzo szybko mi się zepsuło, wieczko pękło i róż wygląda, jakby przeżył dwie wojny :P Ale nie zniechęciło mnie to, nadal jest używany, jednak problematyczne jest przewożenie go :( Róż jest meeega wydajny, używam go codziennie, nie żałuję sobie ilości nakladanej na pędzel, a zużcia prawie nie widać, więc śmiem twierdzić, że pewnie nigdy go nie zużyję, bo po jakimś czasie zechcę potestować coś innego :) Róż jest dość tani, co jest dużym plusem, w promocji w internecie można go dostać na prenaście złotych, wiec nie jest to duży wydatek, biorąc pod uwagę, na jak dugo Wam wystarczy, I teraz najważniejsze, czyli konsystencja i to, jak używa się tego różu. Mianowicie, róż jest słabo napigmentowany - co może być i plusem i minusem - jeśli, ktoś nie ma wprawy w używaniu/nakładaniu różu na twarz, to jest to świetny produkt dla niego, bo nie zrobicie sobie nim krzywdy. Można śmiało budować jego intensywność, i fakt, że nie ma duzej pigmentacji nie oznacza, że nie jest on widoczny na twarzy - przy nałożeniu go więcej na pędzel, można bardzo ładnie i widocznie zaznaczyć nasze policzki. Jeżeli ktoś lubi dobrze napigmentowane róże, to nie polubi się z nim, ale mi jak najbardziej taki efekt się podoba. Jeżeli chodzi o efekt jaki daje na skórze, to jest to zdecydowany mat, róż nie posiada żadnych drobin, co jest dla mnie dużym plusem, ponieważ jak wszyscy wiemy, albo i nie, róże rozświetlające nie nadają się dla osób, które mają niedoskonałości na policzkach, gdyż wszystko co rozświetla, także i podkreśla to co chcielibyśmy zakryć. Także, jeśli macie cerę trądzikową, czy skłonną do wyprysków na policzkach, to ten róż jest dla Was idealny. Generalnie jestem bardzo na tak, za taką cenę, róż jest naprawdę super :)

Róż jest słabo napigmentowany, mimo że wybrałam delikatny odcień, to spodziewałam się, że w jakimś stopniu będzie widoczny na twarzy. Zaliczyłabym go do produktów, które po prostu są, ale nie wykonują żadnej pracy. Ciężko mi również wypowiedzieć się na temat trwałości, bo pd momentu nałożenia zwyczajnie nie było go widać, a cerę mam jasną. Plusem jest fakt, że nie jest naszpikowany brokatowymi drobinkami.

Jeśli chodzi o Peach Bliss to szukałam od dawna odcień brzoskwiniowo-różowego. Znalazłam wreszcie produkt m.in. marki makeup revolution. Za kilka złotych mam dobry jakościowo róż, który nie osypuje się przy nakładaniu pędzlem. Pigmentację ma średnią, ja jestem zadowolona bo efekt można stopniować. Nie zrobi więc krzywdy. na policzkach wytrzymuje kilkanaście godzin, ładnie wygląda na skórze dając efekt zdrowego, pięknego rumieńca ożywiając cerę. Co do opakowania, jest duże więc nie jest praktyczne na wyjazd. Natomiast opakowanie wygląda ładnie po zakupie. Po jakimś czasie ścierają się napisy i świecące ozdoby na przezroczystym opakowaniu, co nie wygląda ładnie. Choć jestem zdania by produkt lepiej wyglądał na twarzy aniżeli w szufladzie .

Bardzo podoba mi się ten róż choć nie jest dla każdego, ma bardzo mocna pigmentacje wiec naprawdę trzeba go nakładać bardzo mało. Od dawna szukałąm tak pięknego i wyrazistego czerwonego różu do policzków

Tak jak róży nie lubię zbytnio to odcienie w MR są na prawdę ładne i się szarpnęłam na jeden z nich. Powiem tak: nie polubił się z moją skórą i nie robi jakiegoś WOW wykończenia. Z takich rzeczy które zauważyłam to to, że jak już go nałożę pędzlem to uwydatnia mi pory co jest dla mnie takim sporym no-no. Cena nie jest jakaś wygórowana, więc nie płaczę zbytnio nad tym, ale jednak lekki niesmak jest. Wiem, że jest sporo tego typu kosmetyków, które robia to samo, ale jednak no boli trochę to, że się zawiodłam. Cena jak najbardziej ok, kolory też, wydajność również, dostępność super, ale jednak efekt końcowy to nie jest to co ja szukam. Inna sprawa, że raz mi robił plamy, a raz nie... I nie wiem dokładnie o co w tym chodzi, bo za każdym razem nakładałam go z tymi samymi kosmetykami czyt. podkładem i bazą. Oddałam go ostatecznie po dwóch miesiącach mojej siostrze, bo jej się spodobał, ale z tego co mówiła to miała podobne spostrzeżenia do moich, czyli wchodzenie w pory.

Oceniam odcień Ballerina. Nie jest to zły róż - całkowicie matowy, więc nie ma obawy, że podkreśli nierówności skóry. Problem mam z jego pigmentacją - jest zbyt intensywny. Trochę nieuwagi, inne światło rano podczas malowania i nagle jesteście w toalecie w pracy, przeglądacie się w lustrze i wyglądacie jak matrioszka... No cóż, piekielnie wydajny. Używam go od kilku miesięcy a nie widać żadnego ubytku. Chyba nie polecam.