Mam ten cień już chyba od 2 lat, kupiłam go sobie w odcieniu Stolen Moment i to był pierwszy mój błąd, ponieważ po latach testowania kosmetyków i w tym rzecz jasna cieni doszłam do wniosku, że takie ciemne kolory nie pasują mi za bardzo, ale odcień tak mi się podobał w necie, że chyba miałam pomroczność jasną i kupiłam i tak.
Opakowanie jest typowe dla pojedynczych cieni Maca, proste i czarne, ja bardzo lubię wszystko, co jest proste i czarne :D W środku mamy nasz cień ze wzorkiem jakby fali, dokładnie jak na zdjęciu. Jeśli chodzi o kolor, który ja posiadam, to jest to taki dość ciemny (nie wydawał się aż tak ciemny w necie) mauve z domieszką fioletu. Zdjęcia w necie nie oddają jego koloru zupełnie, bo jak spojrzę na niego to widzę wyraźnie, że on jest fioletowy. Konsystencja to jest coś na pograniczu kremu, niby wciąż cień, ale z takim kremowym poślizgiem, bardzo przyjemne do słoczowania, mniej przyjemne do pracy z pędzlami i zauważam, że najlepsze rezultaty przy aplikacji jego zawsze osiągam przy użyciu palca i wtedy blenduję cienie. Jako kreska eyelinerem on niezbyt się mi sprawdza, ponieważ właśnie skośny cień, którym chciałabym wykonać tą kreskę nie chce nabierać cienia tak, jakby nabierał się cień matowy. Także koniec końców przez to, że dobrałam sobie słaby dla mnie kolor nie znajduję dla niego zastosowania w makijażach i używam rzadko, no bo jako kreska się nie sprawdza, a na całą powiekę dla mojej budowy oka słabo się sprawdza, gdyż wtedy mój mejkap wygląda na ciężki i sprawiam wrażenie zmęczonej.
Wydaje mi się, że jaśniejsze kolory lepiej by się sprawdziły, ponieważ nawet nakładane palcem wyglądałyby o wiele lepiej na całej powiece (przynajmniej dla mnie), ale rozumiem i zdaję sobie sprawę, że to moja wina, że kolor sobie wybrałam taki, a nie inny i że to moja wina, że mi nie pasuje. Szkoda jednak, że nie daje się z nim dobrze pracować pędzlami, znaczy cośtam da się zmalować, ale trzeba się długo męczyć, długo blendować i być bardzo uważnym. Wydaje mi się, że jest to taki typ cienia, że one są zrobione tak, żeby najlepiej nakładało się je palcem albo ewentualnie płaskim pędzelkiem (czyli na większą powierzchnię aniżeli gdzieś w kącik), ale oczywiście mogę się mylić.
Pigment w nim jest i to spory, naprawdę pigment jest mega, jak dotykam go delikatnie palcem to od razu na palcu powstaje pełen kolor, żadnych prześwitów, po prostu 100% odwzorowania, natomiat jak już wspomniałam aplikacja pędzlem już nie jest taka prosta. Dla laików makijażowych raczej tylko do używania palcami.
Jakośc jednak tutaj jest i nałożony na powiekę trzyma mi się calutki dzień bez uszczerbku, oczywiście żeby wyglądał dobrze, to muszę się mocno namęczyć, ale efekt jest naprawdę trwały. Natomiast no ten kolor i ciężkość współpracy z nim (ja preferuję jednak makijaż nakładać pędzlami, tylko kremowe cienie na całą powiekę palcem) powoduje, że nie jest to cień, po który sięgam często i po który w ogóle chce mi się sięgać.
Sama ta seria jest naprawdę dobra i nie mogę jej nic zarzucić, natomiast mnie nie powaliła na kolana. Wolę normalne cienie o normalnych teksturach, które dobrze pracują z pędzlami, albo cienie kremowe, które wiem, że musze sobie nałożyć palcem. Jeśli nałożę Stolen Moment na całą powiekę to faktycznie efekt jest bardzo ładny i wszystko się zgadza, no ale właśnie, mam mieszane odczucia względem niego, nie zachwycił mnie na tyle, że chciałabym lecieć zaraz po inne kolory.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie