I Heart Revolution Chocolate Elixir Shadow Palette Paleta 16 cieni do powiek

Paletka jest piękna, ten motyw czekolady mnie zachwycił. Kolory są przygaszone i w mojej ulubionej kolorystyce. Jednak pigment ich nie jest zachwycający. Uważam, że na codzienny makijaż jak najbardziej lub dla osób które jak ja, nie do końca radzą sobie idealnie z malowaniem cieni. Cienie się ładnie blendują, ale żeby otrzymać mocny kolor trzeba dokładać produktu. Dostałam na prezent więc nawet nie wiem w jakiej cenie jest paletka wiec ciężko mi ocenić stosunek ceny do jakości.

Choć szał na czekoladowe serie MUP przeminął, to wciąż można natknąć się na nie, niekiedy nawet w lokalnej drogerii. Były one jednymi z pierwszych szerzej wprowadzanych, dostępnych dla każdego konsumenta pokaźniejszych paletek. Jak zamiennik ABH Modern Reinassance zniósł próbę czasu? Dostałam Eliksir od koleżanki parę lat temu i wciąż nie wykorzystałam go do końca. Opakowanie jest solidnie wykonane, plastik jest twardy i wytrzymały, zawiasy nie wyłamały się, a zamknięcie na klik nie wyrobiło. W środku znajdziemy lusterko na całą ściankę, a na drugiej ściance oczywiście cienie oraz aplikator, który osobiście uważam za zbyteczny. Bodajże po miesiącu zużył się, więc wyrzuciłam go. Paleta ma wiele do zaoferowania; ciemne i popielate brązy, ciepłe oranże i beże, chłodne burgundie i delikatne błyski. Pozwala wyczarować zarówno delikatny dzienny makijaż, jak i coś na większe, poważniejsze okazje. Błyski potrafią dobrze sprawdzić się jako rozświetlasz na nos, czy w kąt oka, a bardziej czerwone matowe cienie, gdy mamy ochotę zaszaleć, mogą powędrować na policzki i służyć jak róż. Cienie są perfumowane, nie jest to chemiczny zapach, a delikatna pudrowo-kwiatowa woń. Po latach nie tak wyrazista jak na początku, jednak wyczuwalna. Mają trochę kremową konsystencję, szczególnie matowe odcienie. Blendują się całkiem nieźle, ale niestety obsypują się. Pigmentacja jest w porządku, chociaż oczekiwałam większej wyrazistości. Niespecjalnie trwałe bez dobrej bazy, ale z fikserem potrafią trzymać się parę godzin w ładzie i składzie na skórze. Za tę cenę; myślę, że można spróbować, jeśli interesuje kogoś ta gama kolorystyczna. Niemniej jednak, odkąd MUP wypuścił tę paletkę, wyszło parę z podobnymi barwami i trochę lepszą formułą ;)

To moja pierwsza paletka, pamiętam, że była dosyć tania i mam ją od lat. Cienie są wystarczająco napigmentowane, bardzo do siebie pasują i wystarczają, żeby zrobić porządny makijaż oka w kilku wariantach kolorystycznych. Po jakimś czasie górna część się odłamała, na szczęście cienie się trzymają :)

Pamiętam te czasy kiedy do drogerii wchodziły pierwsze duże palety. I szał był na czekoladki od Mur - szczególnie, że ta łudzaco przypominała droższy odpowiednik czyli ABH. Jako początkująca dość mocno obawiałam się odcieni pomarańczy i czerwieni. Jak się okazało do moich niebieskich oczy wpisały się one kapitalnie. Pamiętam, że zużyłam ją prawie w 50 procentach ale ze względu na jej ' wiek' pozostało mi się z nią pożegnać. Maty były fantastyczne, błyski dobre, stonowane. Chętnie kupię ją ponownie

To moja pierwsza paleta tej marki, choć miałam z nią już do czynienia przy różnych okazjach i zawsze opakowanie wzbudzało mój zachwyt. Gdy zatem trafiłam na bardzo dobrą cenę w likwidowanej drogerii nie mogłam się oprzeć i musiałam sobie sprawić tę słodką tabliczkę. Czy warto było? Może zacznę od tego,że opakowanie jest nie tylko oryginalne i wygląda pysznie, ale jest też dosyć solidne i mam nadzieję,że posłuży mi długo. Zapach cieni oczywiście też jest czekoladowy i, choć bardzo delikatny, to czasem sobie wąchnę dla przyjemności :) Same cienie- tu szału nie ma, choć nie są złe. Mocno napigmentowane, dobrze się blendują, nie uczulają. Są dosyć trwałe. Ale dobór kolorów mógłby być lepszy, bo paleta jest dosyć monotonna. Brakuje mi jednego mocniej nabrokatowanego koloru, jakiegoś silniejszego błysku na wieczór. Na plus jasne cienie, są większe, a to znaczy,że producent rozumie, jak maluje się oczy :)

Paletka ta znalazła się w moim boxie od koleżanki, miałam już doświadczenie z czekoladkami od Revolution, więc od tej oczekiwałam całkiem sporo. Paletka mnie nie zawiodła i zostaje ze mną na dłużej. Czekoladki charakteryzują się pięknym opakowaniem i zapachem. Prócz tego ze przypominają kostkę czekolady to jeszcze nią pachną. Delikatnie i słodko. W środku znajdziemy 16 cieni o różnych wykończeniach. Od pięknych i klasycznych matów po zniewalające błyskotki. Odcienie są tak dobrane, aby można było nimi wykonać różne makijaże. Paletka może pokazać swoją delikatność i subtelność w dziennych makijażach, ale także pazura w wieczorowych mocnych opcjach. Pigmentacja cieni jest średnia, ale da się je budować. Jest do fajna opcja dla początkujących w makijażu, można uniknąć zrobienia plamy i wyciągnąć z cienia 100% dodatkowymi warstwami. Ładnie się ze sobą blendują i łączą ze sobą. Co ważne cienie się nie osypują. Dla lepszego efektu lubię nakładać cienie na bazę. A żeby wydobyć 100% z brokatu warto nałożyć je na korektor. Dużym plusem paletki jest także lusterko, dzięki niemu można swobodnie pomalować się praktycznie wszędzie. W zestawie jest także pacynka, dla mnie bezużyteczna, ale może niektórzy lubią z niej korzystać. Cienie utrzymują się bardzo dobrze. Paletka jest tania, a opakowanie porządne. Nic tylko kupować.

Lubię te cienie:) Zestawienie kolorystyczne zawarte w tej palecie pozwoli na zrobienie dziennego, delikatnego makijażu jak również wieczorowego i mocnego. Są podstawowe kolory takie jak brązy, beże i złotka. Cienie są średnio napigmentowane co dla mnie jest plusem ponieważ nie można sobie zrobić nimi krzywdy. Ładnie się rozcierają i cieniują na powiece. Jeśli chcę wzmocnić czy przyciemnić kolor po prostu dodaję jeszcze więcej cienia. Dobrze się z nimi pracuje, raczej się nie osypują. Ponieważ mam opadającą powiekę, które potrafi się wytłuścić zawsze używam bazy pod cienie. Mój makeup zrobiony tymi cieniami wytrzymuje długie godziny bez żadnego problemu. Mam pewność, że tak jak pomaluję się rano tak będzie wyglądało przez cały dzień. Plusem jest oczywiście ogromne lusterko, które przydaje się zawsze. Kolejne pozytywy to dostępność oraz cena paletki. Jeśli chodzi o opakowanie wolałabym, żeby było bardziej płaskie i mogłoby nie mieć miejsca na pędzelek, którego zazwyczaj się i tak nie używa. Poza tym jest dobrze wykonane.

Posiadam 9 czekoladek z MUR i ta nie odbiega jakością od pozostałych. Używam jej niezbyt często, kupiłam ją żeby zobaczyć czy modne w tamtym czasie kolory mi pasują, jednakże kolorystyka okazała się "nie moja". Z cieniami przyjemnie się pracuje. Dobrze się rozcierają i łączą ze sobą. Kolor można stopniować. Zarówno cienie perłowe jak i metaliczne kleją się powieki i ładnie błyszczą. Oczywiście najlepiej wyglądają nałożone palcem na bazę pod brokaty np. Glitter Primer z NYX. Jedyną wadą jest to, że maty blakną w ciągu dnia, przez co makijaż traci na intensywności. Jednakże ich jakość nawet z tym mankamentem uważam za wysoką w porównaniu do ich ceny, szczególnie po promocji (ok. 30 zł). Mam kilka wysokopółkowych palet, ale do czekoladek chętnie wracam. Widać mocną inspirację paletą Modern Renaissance.

Stosunek jakości do ceny super! Piękne są te palety - opakowanie, środek. Minus to aplikatory - przecież i tak nikt tego nie używa. Duże lusterko, kolorystyka fajna. Kolejnym minusem jest brak oryginalności i własnych pomysłów, jednak ta marka z tego głównie słynie, więc chyba nie trzeba o tym mówić. Dobra paleta dla osób, które zaczynają z makijażem - ja jednak przyzwyczaiłam się do mocniejszej pigmentacji i przez to przestałam po nią sięgać. Fajnie, że cienie które są najczęściej używane są większe - duży plus.

Paletki Makeup Revolution to produkty porównywalne jakościowo z produktami wysokopółkowymi. Pigmentacja- bez zarzutów, cienie nie osypują się podczas aplikacji, mają intensywne kolory i utrzymują się aż do czasu demakijażu. Paletki Makeup Revolution to produkty na których można się wiele nauczyć, ponieważ cienie łatwo się blendują, nie pozostawiając brzydkich plam. No i ta cena, zdecydowanie polecam!

Jestem zachwycona tą czekoladką, opakowanie sprawiło że od razu musiało znaleźć się w moim koszyku. Kolory są świetnie stonowane, dopasowane do łączenia ich i bawienia się. Trwałość cieni - nie mam nic do zarzucenia, jak na tą cenę zdecydowanie polecam!

Zalety -nie osypują się -dostępność -swietnie napigmentowane -różnorodność kolorów w zestawie -super wytrzymałe -plus za zapach (choć jest mocno sztuczny) -plus za lusterko -cudowny design -I CENA!!

Paletka jest całkiem dobra, jesli malujemy się na co dzień i nie wymagamy od cieni niczego nadzwyczajnego, na pewno nie wykonamy nią najlepszego na świecie makijażu. Maty sa w porządku, calkiem dobrze się blenduja, nie koniecznie jeden z drugim współgra, ale można to ograć, cienie błyszczące nie błyszczą się najmocniej, są też dosyć suche. Sama kolorystyka paletki jest cudna, a opakowanie robi ogromne wrażenie.

Paleta posiada 16 cieni w tym 4 metaliczne i 12 matowych w środku jest duże lusterko i pędzelek . Kolory są bardzo ładne według mnie idealne na jesień brązy , pomarańcze ,róże i błyskotki . Pigmętacja mają bardzo dobrą , super się nimi pracuje Nie osypuje się , nie robią plam , ładnie się blenduja i łączom z innymi cienie mi Trwałość jest świetna utrzymuje się cały dzień

Zakupiłam tę paletę ze wzgledu na kolorystykę. Piękną, wyrazistą. Niestety pracować na niej nie umiem. Robi plamy, cienie nie blędują się zbyt dobrze. By coś wyszło trzeba się napracować. Po kilku godzinach cienie na powiece nie wyglądaja zbyt dobrze.

Idealny dobór kolorów. Jedna paleta za pomocą której zrobimy piękny, delikatny makijaż dzienny, ale tez dzięki błyskotkom zrobimy przepiękny makijaż ślubny! Dodatkowo barwy są istnie jesienne, czerwienie, rude kolory, które idealnie na tę porę roku też się sprawdzą :)

Paletkę zakupiłam ponad rok temu z tego co pamiętam. Był szał na ciepłe odcienie cieni do powiek, marka Makeup Revolution rozkrecała się z nowościami. Paletka jest bardzo dobrej jakości. Robiona na wzór palety Modern Renaissance Anastasii. Na yt istnieje wiele filmików potwierdzajacych, że są to bardzo podobne palety. To też duży plus, ponieważ nawet osoby, których na anastasie nie stać, mogą ponosić na powiekach kolory prawie identyczne co w drogiej palecie. Cienie bardzo dobrze się blendują, ładnie się łączą i nawet bez bazy można wyczarować coś intensywnego i trwałego. Cienie trochę się osypują ale jak za taką cenę jest naprawdę dobrze. W palecie znajdziemy cienie matowe, jak i błyski. Każdy znajdzie coś dla siebie. Jest to paleta ciepłych odcieni. Na początku byłam zakochana w niej, jednak po roku stpsowania, ta paleta znudziła mi się i dosłownie nie mogłam na nią patrzeć. Oddałam ją siostrze, która ją sobie chwali. Opakowanie jest przepiękne, cienie naprawdę pachną czekoladą. Cena jest bardzo dobra, jakość przemawia sama za siebie. Nie kupię tego produktu ponownie tylko dlatego, że kolory już mi się znudziły.

Elixir była moją pierwszą paletą tej marki i pierwszą w tak różowej tonacji. Bardzo chciałam sprawdzić się w takim kolorze i też zweryfikować jakość czekoladek. Nie jestem zawiedziona. Niestety różowe makijaże nie są moimi ulubionymi, ale miłośniczki takich barw będą zadowolone. Nie można się nią zrazić, bo kolory są dość intensywne, ale nie na tyle, żeby zrobić sobie nimi krzywdę. Formuła cieni jest bardo przyjemna, są masełkowate, aksamitne, dobrze się nimi pracuje. Maty są naprawdę ok. Drobinkowe cienie też dają radą - nienachalny złoty Sugar użyłam już w wielu dziennych makijażach. Creme Brulee jest bardziej różowy, ale nadal ładnie się prezentuje, również z brązami. Sweet jest opalizującym brązem - bardzo go lubię na dolnej powiece. Co najważniejsze - dobrze transferują się suchym pędzlem i trzymają się matowych cieni. Oczywiście, że na mokro stają się bardziej intensywne, ale to już chyba po prostu cecha takich cieni. Na pewno są lepszej jakości niż te foliowe z palety Maxineczki. Duży plus za dwa cienie w większym formacie. Beżowy Coconut to nienachalna satyna - dobrze sprawdza się pod łuk brwiowy lub nawet na środek powieki w zwykłym dziennym make-upie. Biała Vanilla wygląda w opakowaniu na tandetną perłę, ale ładnie prezentuje się jako toper lub w kącik oka. Nawet jeżeli nie podpasują wam te czerwienie, to jesteście w stanie wykorzystać dwa neutralne brązy (idealny przejściowy Roasted i przyciemniający Chestnut). Niestety w palecie są 3 pary cieni, które na powiece wyglądają prawie identycznie (porównanie na swatchach na zdjęciu). Można więc było zatem wcisnąć jakieś inne 3 cienie (np. opalizujący róż, którego mi tu bardzo brakuje). Opakowanie jest śliczne, solidne. Niestety dołączony jest słaby aplikator, który zajmuje sporo miejsca. Zapach chemiczny, intensywny, mi osobiście przeszkadza i niestety nie zwietrzał przez rok.