BCL Momo Puri, Concentrated Lotion Lotion do twarzy

O ile krem z tej serii uwielbiam, o tyle do lotionu mam sporo uwag. Pierwszym jest to, że w zasadzie nic nie zmienił w mojej pielęgnacji, czy go użyłam przed kremem czy nie, efekt właściwie jest ten sam. Może posłuży bardziej osobom które mają krem np. przeciwtrądzikowy, wtedy doda trochę nawilżenia. Ale z drugiej stronie użyty sam, bez kolejnego etapu minimalnie nawilża i tylko przez krótki czas po nałożeniu. Wylewanie go na rękę żeby wklepać było dla mnie problematyczne, rozlewa się, cieknie po rękach... Ostatecznie przelałam do pojemnika z dobrym dozownikiem (takim z płaską pompkę do której przykłada się wacik) i przecierałam wacikiem jak tonik. Wiem że nie taki jest zamysł lotionu ale inaczej mnie zbyt drażnił. Super jest to, że można kupić uzupełnienia, po pierwsze trochę taniej, po drugie trochę mniej plastiku. Cena regularna jak na lotion zdecydowanie za wysoka.

Mam cerę tłustą z rozszerzonymi porami oraz błyszczącą strefą T+trochę zaskórników otwartych, z małą skłonnością do niedoskonałości- wypryski drobne i sporadyczne przed okresem lub z powodu niewłaściwej pielęgnacji, podskórne gule praktycznie w ogóle. Jednocześnie moja skóra twarzy jest dosyć wrażliwa, skłonna do alergii oraz rozszerzonych naczynek. Ostatnio także zauważam większe skłonności do jej wysuszania, zapewne w związku ze zbliżaniem się do 30stki. Polubiłam się z kosmetykami koreańskimi(w końcu!) i zapragnęłam wypróbować także japońską pielęgnację. Dlatego tak się cieszę, że azjatyckie produkty są coraz lepiej dostępne na naszym polskim rynku ;) Postanowiłam zacząć od jakiegoś lotionu-bardzo ciekawiła mnie ta forma kosmetyku do twarzy, coś między tonikiem a serum. Wybór padł na Momo Puri gdyż uwielbiam brzoskwinie i wszystko co z nimi związane, do tego spodobał mi się prosty skład i to minimalistyczne(aczkolwiek jednocześnie uroczo estetyczne) opakowanie. Nie miałam nigdy do czynienia z lotionami, więc nie wiedziałam z czym to się je. Na drodze prób i eksperymentów ustaliłam, że tego produktu używam wieczorem, nakładam bezpośrednio dłońmi na oczyszczoną twarz, wklepuję i odczekuję chwilę, na to idzie serum oraz krem. W upalne wieczory, gdy nie chcę czuć się oblepiona kosmetykami(tłustoskórne na pewno mnie zrozumieją) to często stosuję go solo-zostawia na twarzy przyjemne uczucie odświeżenia oraz lekkości, nie zostawia żadnej lepkiej warstwy, która mogłaby nasilić błyszczenie cery. Ja traktuję ten lotion trochę jak tonik-ma lekko nawilżać oraz przygotowywać skórę na dalszą pielęgnację. Z tych zadań wywiązuje się świetnie-tonizuje, niweluje uczucie ściągnięcia po umyciu czymś bardziej wysuszającym, odczuwalnie poprawia nawilżenie skóry-gdy stosowałam go z serum stricte nawilżającym oraz ceramidowym kremem to osiągałam prawdziwą bombę nawilżającą(swoją drogą ładnie współpracuje zarówno z lekkimi serami jak i cięższymi kremami). Sam w sobie też nawilża całkiem nieźle, aczkolwiek tutaj podkreślam, że nie mam cery suchej czy mocno odwodnionej. Recenzowany lotion nie powoduje wzmożonego przetłuszczania skóry, nie zapycha oraz nie obciąża jej, co bardzo doceniam gdy mnóstwo drogeryjnych toników jest napchanych toną gliceryny, która u mnie w większej ilości staje się cichym zabójcą ładnego wyglądu mojej twarzy(czyt. lepki błysk plus wysyp zapchanej kaszki). Lotion Momo Puri jest po prostu przyjemnie leciutki i świeży. Produkt pachnie ładnie, aczkolwiek troszkę chemicznie. Rzeczywiście brzoskwiniami, na szczęście delikatnie-nie ma tutaj mnóstwo mocnych substancji zapachowych, które mogłyby uczulać lub podrażniać moją wrażliwą cerę. Cena może wydawać się wysoka, ale wierzcie mi-wydajność jest jeszcze wyższa. Plus ten lotion w apce Hebe można dorwać na fajnych promocjach ;)

Pamiętam jak dowiedziałam się o nim od pewnej dzoewczyny na instagramie. Polecała go bardzo, bo dostala go od znajomej z Japonii. Wtedy był tylko dostępny do sprowadzenia, nie było go w Polsce. Zapomniałam o nim, a potem odkryłam, że jwst w Hebe. To był mój pierwszy japoński kosmetyk. Szukałam czym w ogóle jest lotion w japońskiej pielęgnacji i dowiedziałam się, że to nasz odpowiednik toniku, tak też go używałam. Bałam się zapachu, ponieważ nie lubię zapachu sztucznych brzoskwini. Może nie jest to ten naturalny zapach, ale jednak nie pachnie tak sztucznie jak myślałam, więc spokojnie mogę go używać. Trochę mi się zawsze rozlewa przy wylewaniu go na dłoń, ale to nic. Co do działania to uważam, że daje delikatne nawilżenie, moją tłusta strefa T jak i normalne policzki były zadowolone. Z tyłu etykiety jest napisane by omijać wypryski przy nakładaniu, nie stosowałam się tego i wszystko było dobrze, a one nawet szybciej się goiły. Podczas stosowania moja cera stawała się gładsza, była w lepszej kondycji. Co do wydajności to po ok 2 miesiącach stosowania jeszcze nie zużyłam połowy, więc myślę, że do 5 miesięcy na spokojnie starczy. Polskie toniki u mnie nic nie robiły, przyznam, że to pierwszy tego typu produkt, po którym widać efekty. Na pewno do niego wrócę.