Piękne, optymistyczne perfumy.
Kocham klasyczne Black Opium, choć nie ukrywam, że miałam z nim relację trudną - zaczęło się od niechęci, a skończyło na miłości, gdy dałam mu szansę w deszczowe, jesienne dni. Miało to miejsce dobrych parę lat temu i przyznam szczerze, jakoś nie korciło mnie, aby poznawać inne wersje tego zapachu. Tak się jednak złożyło, że pewnego pięknego dnia w moje łapki wpadł Black Opium Neon.
Już sama nazwa i kolor flakonu sprawiły, że w mojej głowie pojawiła się myśl ''słodkie, neonowy flakon, pewnie wściekle mocne i ulepne...no, więc MOJE!''.
I cóż mogę rzec...zakochałam się, od pierwszego testu :).
Black Opium Neon jest w moim odczuciu słodszą i nieco mocniejszą wersją klasyka, ale nie sposób odmówić mu elegancji i kobiecości. Z początku odurza tropikalną, wręcz lepką słodyczą (pitahaya) - dla mnie to zapach gumy balonowej. Słodki aż do bólu zębów i nieco plastikowy, z lekko truskawkowym podbiciem, jednak tutaj owa nuta została sprytnie zmieszana z aromatem waniliowej latte, zaś kwiat pomarańczy przepięknie to wszystko podbija, wygładza kanty i przegania sztuczne akordy, Mandarynkę czuję słabo, jedynie momentami, ale jest - co z pewnością czyni kompozycję lżejszą i bardziej przystępną. Jest i jaśmin, mój ulubieniec - wyczuję go wszędzie, a tu został podany naprawdę pięknie, nie dusi, lecz czyni zapach bardziej przestrzennym i głębokim. Baza jest piżmowa, ciepła i otulająca.
Generalnie, mamy znaną nam kawę waniliową, jednak bez gruszki i różowego pieprzu, za to z gumą balonową i na wspaniałej, piżmowej bazie -i wierzcie mi, zostało to tak ukręcone, że nosi się te perfumy z prawdziwą przyjemnością. Nic tutaj nie męczy, wszystkiego jest tyle, ile być powinno, jest słodko, misiowo i ciepło, ale mocy temu zapachowi odmówić nie można - Neon są naprawdę trwałe i mają sporą projekcję! Otoczenie wychwytuje je i pyta o nazwę, a moje szale, swetry, kurtki i reszta garderoby są naznaczone tym aromatem aż do momentu ich uprania.
Doskonałe teraz, zimową porą - choć mam przedziwne skojarzenia, gdy je rozpylam! Początkowe akordy przywodzą mi na myśl lato, owocowo-lodowe desery, ciepły wiatr i słońce, zaś nuty bazowe to elegancki wieczór, sukienka, szpilki i te klimaty. Zima to idealny czas dla nich, ogrzewają, otulają, są eleganckie i wielowymiarowe. Bardzo kobiece, eleganckie, ale niezobowiązujące, doskonałe na co dzień - bo na wieczór wybieram zwykle coś bardziej enigmatycznego, jak Classique EDT ;)
Warto przetestować - jeżeli kochasz klasyczną wersję tych perfum, koniecznie wypróbuj wersję Neon. Nie ma się czego bać, YSL potrafi robić perfumy, które mimo dość kontrowersyjnych nut są noszalne i intrygują otoczenie.