Bielenda Fermented Yeast Linseed Mask Sebum Control Normalizująca maseczka z bioaktywnym fermentem drożdżowym

* Jaka jest moja skóra twarzy ? mieszana, ze skłonnościami do przesuszeń i błyszczenia się w strefie "T", bez większych problemów z niedoskonałościami ale czasami się coś przyplącze. *Jakie jest opakowanie ? saszetka jakich wiele, niczym się nie wyróżnia. Jest utrzymana w bardzo ładnej kolorystyce. * Jaki jest zapach ? nie są to drożdże jeżeli ktoś się tego obawia. Zapach jest kosmetyczny ale nie sztucznie przekombinowany. * Jak działa i czy działa ? maseczka świetnie się sprawdza. Nałożona na twarz wygląda trochę jak glinka i delikatnie zastyga dlatego trzeba uważać żeby nie ubrudzić nią sobie włosów bo będzie trochę zabawy. Maseczka wspaniale odżywia i przede wszystkim wygładza skórę. Jest miękka w dotyku, że ma się ochotę ciągle dotykać twarzy. Polecam zastosować maseczkę przed makijażem osobom, które tak jak ja mają problem z błyszczeniem w strefie "T". Maseczka bardzo dobrze reguluje wydzielanie sebum i problem błyszczenia znika chociaż na jeden dzień lub jest przynajmniej chociaż trochę bardziej komfortowo w tej kwestii. Plusem jest cena ponieważ za kilka złotych mamy prawdziwe domowe SPA a maseczka z powodzeniem wystarczy na więcej niż jedno użycie. * czy uczula albo podrażnia ? absolutnie nie. * Czy kupię ponownie ? regularnie do niej wracam.

Moja cera co jakiś czas potrzebuje mocniejszego oczyszczenia, dlatego stosuję maseczki dedykowane dla skóry problematycznej. Opakowanie to saszetka zawierająca ilość produktu, która w moim przypadku wystarczyła na jednorazowe zastosowanie na samą twarz (bez szyi i dekoltu). Kosmetyk ma odpowiednią konsystencję i nie spływa z twarzy. W maseczce zatopione są dość duże drobinki, dlatego w moim przypadku sprawdziła się również jako peeling. Zapach w moim odczuciu jest neutralny. Po nałożeniu na twarz czułam, że kosmetyk nieco zastyga. Nie miałam problemów ze zmyciem maseczki. Produkt nie spowodował u mnie reakcji niepożądanych, ale skóra wymagała dalszych etapów pielęgnacji, w tym nałożenia kremu. Jestem zadowolona z efektów, bo skóra była dobrze oczyszczona i przygotowana na nałożenie innych preparatów. W moim przypadku nie jest to kosmetyk do częstego stosowania, z uwagi na to, że jestem posiadaczką wrażliwej cery i mogłoby dojść do znacznego wysuszenia skóry, ale myślę, że będę powracać co jakiś czas.

Po użyciu maseczki skóra jest oczyszczona, zmatowiona i wygładzona. Efekt matowienia jest zauważalny, jednak u niektórych osób może wystąpić uczucie ściągnięcia skóry. Drobinki siemienia lnianego pełnią funkcję delikatnego peelingu. Drobinki te, mimo że pełnią funkcję peelingu, dla niektórych osób są zbędne i nie przynoszą oczekiwanych efektów złuszczających. W skrajnych przypadkach mogą powodować podrażnienia, zwłaszcza przy cerze wrażliwej. Maseczka charakteryzuje się specyficznym zapachem, przypominającym świeże pieczywo lub owsiankę. Dla osób z cerą tłustą i mieszaną może stanowić skuteczne rozwiązanie w walce z nadmiarem sebum i niedoskonałościami. Jednakże, ze względu na trudności w aplikacji, zmywaniu oraz potencjalne uczucie ściągnięcia skóry, warto przed zakupem rozważyć, czy produkt spełni indywidualne oczekiwania

Maseczkę kupiłam w sklepie Auchan. Często są tam promocje i maseczki można dostać za 2-3zł. Maseczka z bioaktywnym fermentem drożdżowym przeznaczona jest dla cery mieszanej, tłustej i problematycznej. Glinkowo-kremowa formuła łatwo się nakłada natomiast jak już zastygnie trochę ciężko się ją zmywa. Posiada drobinki siemienia lnianego, który pełni funkcję peelingu. Po użyciu jej moja skóra jest gładka i matowa. Mi taki efekt odpowiada. Trochę przeszkadza mi zapach, taki właśnie drożdżowy. Ogólnie maseczka na plus.

Kupiłam maseczkę na pormce w Rossmanie, tej wersji z fermentem drożdżowym wzięłam 4 sztuki, wersji z luffą 6 szt. I jak przy wersji zielonej z luffą byłam bardzo zadowolona to tak przy tej jestem raczej rozczarowana. Ja wiem ,że maseczka jest dla cery tłustej i mieszanej, ale ja przy mojej suchej cerze z przebarwieniami w lecie używam raz za czas maseczek z glinką. I tak ,poszły już te 4 opakowania ( używałam co tydzień ) i pora na recenzje, czyli co jest zaletą a co wadą maseczki u mnie. Zacznę od zalet ,jest ich mniej : * zapach - i dziwo fajny, jest nawet wyczuwalny aromat cytrusowy * saszetka wystraszy na 2 razy jeśli maseczkę dajemy tylko na twarz. A teraz minusy : * zmywanie- to jest najgorsza rzecz jaka jest w tej maseczce, myje i myje i schodzi tak opornie, że jeszcze żadna glinka mi tak długo się nie zmywała * cera po tej maseczce jest bardzo lepka i wyczuwa się jakby tłustą warstwę ,ale taką mało przyjemną * ja nie zauważyłam jakiegokolwiek efektu maseczki prócz wysuszenia cery po dokładnym zmyciu maseczki * mimo ciemnych ziaren ,które mógłbym peelingować cerę , to maseczka jest tak wyschnięta po tych 15min ,że ziarna nie dają rady, poza tym jest ich bardzo mało. Cóż ja jej nie kupię więcej, zdecydowanie wybieram wersję z luffą.

Zakupiłam maseczkę skuszona promocją za nie wiele ponad 1zł w rossmanie. Maseczka jest raczej płynnej konsystencji. Nakłada się dość ciężko, ale bez tragedii. Nie do końca wiem, czemu służą drobinki w tego typu produkcie. Z tego, co wiem, peeling nakładany powinien być przed maseczką aby przygotować ją na dalsze etapy pielęgnacji. Tu producent miał nieco inny pomysł - myślę "ok" spróbujmy... Po 15 minutach maseczka zastygła na twarzy bardzo ją ściągając - dokładnie tak, jak robią to maseczki z glinki. Zmywanie jej to jakiś koszmar. Produkt ślizga się po twarzy, musiałam się nieźle namęczyć aby ją zmyć - choć i tak nie udało się do końca. Drobinek peelingu - nie odczułam nawet w 2% choć moja cera jest bardzo delikatna i wrażliwa - wciąż nie wiem, co producent miał na myśli tworząc taki produkt - chyba tylko chwyt marketingowy w celu zawyżenia ceny. Twarz po użyciu produktu była cała matowa (wyglądałam jak trup) - pewnie wynikało to z niedomycia. Może i sebum zostało zebrane i efekt był ok, ale nie za tą cenę i nie kosztem zmywania tej maski. Peeling był bardziej dla rąk niż do twarzy. Na odwrocie czytamy "używać codziennie" - to dopiero wymysł! :)

Nakładanie tej maseczki na twarz to porażka. Wersję z czarną herbatę uwielbiam, ta jest tragiczna. Miałam problem z wydobyciem jej PALCEM grzebiąc w saszetce. Rozprowadzenie po twarzy to jakiś żart. Dopiero jak zamoczyłam dłonie w miarę się udało... Nigdy więcej.

Kupiłam dwa opakowania maseczki sugerując się dobrymi opiniami na Wizazu, dostępnością i przystępną promocyjną ceną. Lubię markę, więc spodziewałam się zachwalanego efektu normalizującego oraz nietuzinkowego zapachu. Zapach jest rzeczywiście nietypowy, ale nie wyczułam ani drożdży, ani chleba ani tym bardziej wspominanej owsianki. Miałam dwa opakowania, więc mogłam wypróbować w dwóch różnych opcjach - jedno opakowanie na raz i jedno podzielone na dwie aplikacje. I zdecydowanie polecam nakładanie od razu całości - wtedy wolniej wysycha i nie mamy wrażenia tępego rozcierania po skórze tych upiornych łupinek lnu. Bardzo trzeba uważać, żeby nie dostało się to cholerstwo do oka. Również przy zmywaniu. Przy aplikacji na dwa razy ograniczyłam się tylko do przetłuszczającej się u mnie strefy T. Przy nakładaniu na dwa razy maseczka nieprzyjemnie ściąga i napina skórę. Maska mimo swojej gęstej konsystencji dość dobrze się rozsmarowuje (gdyby tylko nie miała tych łupinek siemienia, lecz jakiekolwiek inne zmielone pestki) i szybko zastyga. Ciężej wydobyć ją z saszetki. Na plus, że opakowanie ma przygotowane rozcięcia ułatwiające otwarcie bez nożyczek. Nie miałam problemu ze zmyciem tylko dlatego, że zawsze używam do zmywania maseczek gąbeczki konjac. Skóra po użyciu maseczki jest wyraźnie rozjaśniona i ma ujednolicony koloryt - podobnie jak po użyciu białej glinki, lecz lekko delikatniej. Za to nie odczułam typowego dla glinki silnego oczyszczenia i zmatowienia. Owszem skóra była lekko matowa, lecz spodziewałam się zdecydowanie większego efektu. Reasumując maseczka nie zrobiła na mnie pozytywnego wrażenia ani zapachem ani drobinkami lnu do masażu, które już przy aplikacji są dość nieprzyjemne a jest ich na tyle mało i są nieregularne, żeby wykonać nimi sensowny peeling przy zmywaniu. Ani efektem oczyszczająco-matującym - już lepiej zastosować zwykłą białą glinkę - taniej wyjdzie. Moim zdaniem przerost formy nad treścią a ta forma kuleje. Nie polecam.

Maseczkę zabrałam na urlop w góry, by oczyścić trochę buzię. Miałam dwa opakowania. Maska ma ciekawą konsystencję, z drobinkami, którymi można wykonać lekki masaż lub peeling. Szybko zastyga i wtedy wyciąga zanieczyszczenia. Pory wyraźnie oczyszczone, skóra gładka, ale nieściągnięta. Twarz prezentuje się dużo zdrowiej i ładniej, kondycjonuje skórę. Są jedynie problemy z jej szybkim zmyciem. Trzeba się trochę nasiłować, ale na urlopie miałam czas :)

Saszetka o beżowym kolorze tak jak sama maseczka. Konsystencja kremowa z drobinkami peelingującymi z nasionek chia. Fajnie rozprowadza się na twarzy. Działa zasychając. Przy zmywaniu masujemy twarz i przy okazji oczyszczamy ją. Ma ładny delikatny zapach. Są efekty. Skóra po jest oczyszczona z sebum. Pory są zwężone. Nie widać zaczerwienień. Nie szczypie podczas działania. Opakowanie wystarcza na dwa razy. Nie zostawia tłustego filtru na skórze. Polecam.

Zaaplikowanie maseczki na przesuszoną ,ściągniętą skórę nie było rozsądnym posunięciem z mojej strony, gdyż ta ją przesuszyła jeszcze bardziej oraz podrażniła. Moja cera po jej użyciu była meega zmatowiona,sucha ,lekko zaczerwieniona ale i super oczyszczona jednocześnie:) Mam skórę mieszaną, która miewa różne dni. Raz lubi się błyszczeć, raz przesuszać. Recenzowana maseczka idealnie zatem sprawdzi się dla osób z cerą tłustą, mieszaną ,gdy ta potrzebuje zmatownienia i oczyszczenia. Podsumowujac jej działanie zatem to ta matowi, oczyszcza ...i wysusza (cerę suchą,która potrzebuje nawilżenia ,a nie wcześniej wspomnianych właściwości ,które maską oferuje). Zapach recenzowanej jest bardzo przyjemny. Kojarzy mi się z owsianką. Zdecydowanie umila chwilę spędzone z nią na twarzy. Ciężko jednak ją zmyć z buźki, więc trzeba wziąć pod uwagę fakt,że ta nie sprawdzi się w momentach gdy się spieszymy, gdyż potrzeba cierpliwości i nieco czasu , na pozbycie się jej z twarzy. Ogólnie jest to dobra maska normalizująca, oczyszczająca i matująca skórę. Nie sprawdza się u mnie jednak w momentach gdy mam cerę ściągniętą, gdyż dodatkowo ją wtedy wysusza oraz podrażnia.

Maseczka zainteresowała mnie swoim ładnym estetycznym opakowaniem z okienkiem, przez które widać jaką konsystencję ma maseczka. Wszystkie maseczki od Bielendy z tej serii z okienkiem uważam za hit :) Opakowanie otwiera się wygodnie, nie potrzeba nożyczek. Zapach jest bardzo przyjemny. Maseczka ma konsystencję tak jakby faktycznie nakładać sobie na twarz papkę z drożdży. Opakowanie wystarcza na raz, wtedy można na całą twarz nałożyć grubszą warstwę. Z tą maseczką zdecydowanie można się zrelaksować. Po wyznaczonym czasie zasycha w niektórych miejscach, a w innych nie. Zmywanie jest dość oporne, bo zamiast zmywać się rozmazuje po twarzy. Trzeba się uzbroić w cierpliwość. Cera po zastosowaniu maseczki wygląda fenomenalnie. Jest zmatowiona, wygląda zdrowo i promiennie. Z pewnością kupię następne opakowanie. Cudownie by było gdyby Bielenda wydała taką maseczkę w większym opakowaniu by móc używać jej regulanie.

Maseczka o przyjemnej konsystencji. Zawiera w swoim składzie bioaktywny ferment drożdżowy. Rewelacyjna do cery mieszanej i tłustej. Używam raz w tygodniu. Maseczka reguluje sebum, matuje cerę. Niweluje niedoskonałości i zapobiega powstawaniu nowych. Cera jest świeża i oczyszczona.

Maseczka zachęca samym opakowaniem. Bardzo estetyczne, z okienkiem dzięki któremu widać jak maseczka wygląda. Zapach jest specyficzny, trochę dziwny. Całą zawartość nałożyłam jednorazowo na twarz. Warstwa, która powstała jest dość gruba ale po 15 minutach całkowicie zasycha. Pod koniec czuć delikatne ściągnięcie ale nie jest to bardzo silne. Zmycie jest najmniej przyjemną chwilą z tą maską. Zmywa się bardzo opornie, czego zawsze boję się przy maskach bo moja cierpliowść bardzo szybko się kończy ;) Szczególnie ciężko ściągnąć ją z zagięć, tj. okolice nosa, ust. Po kilku minutach zmywania, w końcu uzyskujemy miękką, zmatowioną skórę. Efekt wynagradza trudy mycia bo cera jest rzeczywiście w lepszej kondycji. Przez nadmierne wydzielanie sebum zaczęło świecić mi się czoło a po użyciu tej maseczki widać było różnicę gołym okiem. Saszetka jest dobrym zakupem, chętnie będę kupować tę maseczkę.

Niesamowicie polubiłam się z tą maseczką. Chciałabym, żeby Bielenda wprowadziła ją w większej pojemności. To byłby hit! W opakowaniu, jest jej na tyle, że bez problemu pokryjemy całą twarz i trochę zmieścimy też na szyi. Chociaż konsystencja jest raczej gęsta i ciężko ją wydobyć z wąskiej saszetki. Zapach ma świetny, jak jakieś słodkie pieczywo, podejrzewam, że to ten ferment drożdżowy. Zresztą w ogóle ma w sobie tyle dobra, że ciężko przejść wobec niej obojętnie. Niacynamid, glinka i do tego jeszcze siemię lniane. To wszystko ma cudowne właściwości dla naszej skóry. Jeśli już mowa o tym ostatnim składniku, to myślę, że właśnie udział ziarenek lnu może przyczynić się do tego, iż maseczka ciężko się zmywa. Ale nie zraża mnie to, ponieważ, to jaka fenomenalna jest skóra po tej maseczce wynagradza trud jej zmywania. Porządne oczyszczenie, gładkość, miękkość, wyrównanie kolorytu, Super!

Kupiłam tą maseczkę, ponieważ chciałam wykorzystać do końca kod rabatowy w sklepie internetowym i brakowało mi kilku zł :D Wzięłam więc tą maseczkę, bo ufam marce Bielenda - wiele z ich produktów bardzo dobrze wspominam. Można więc powiedzieć, że maseczka pojawiła się u mnie przypadkiem - i to bardzo trafnym przypadkiem. Saszetka jest estetycznie zaprojektowana - widać przez nią konsystencję maseczki, co cieszy oko i jest fajnym urozmaiceniem jeśli chodzi o opakowanie. Mam cerę mieszaną i problematyczną - często pojawiają się na niej wypryski, które są bolesne i nie chcą się goić. Maseczka, ze względu na zawartość glinki, lekko wysuszyła niektóre pryszcze i ładnie wygładziła buzię. Zapach jest cudowny - taki owsiankowy, lekko jak świeżo upieczony chleb - nie każdemu może przypasować, bo to zapach drożdży, ale moim zdaniem jest obłędny. Problem jest tylko ze zmywaniem - maseczka ślizga się po twarzy i trochę trzeba się natrudzić, żeby ją z twarzy usunąć. Mimo to bardzo dobrze mi się sprawdziła i będę do niej wracać.

Maseczka ma gęstą konsystencję i zawiera ziarenka siemienia lnianego. Maseczka zawiera również białą glinkę, która zmniejsza wydzielanie sebum. Rozprowadza się ją bez problemu i również bez wiekszego problemu zmywa, mimo, że po jakimś czasie maseczka zastyga na twarzy (jak to mają do siebie glinki). Maseczka nadaje się do cery mieszanej, tłustej i problematycznej. Skóra po jej użyciu była idealnie oczyszczona i zmatowiona, ale bez nieprzyjemnego efektu ściągnięcia. Maseczka pozostawiła również skóra dobrze nawilżoną i miękką w dotyku. Nie spowodowała podrażnienia

Maseczkę kupiłam ze względu na moją miłość do Bielendowych maseczek. Nie zawiodłam się ani trochę, Opakowanie maseczki to saszetka, która ma beżowy kolor. Dół saszetki jest przeźroczysty dzięki czemu będąc w drogerii już możemy zobaczyć produkt w środku. Całość prezentuje się naprawdę ładnie, estetycznie. Maseczka ma gęstą, glinkową konsystencję i beżowy kolor. Znajdziemy w niej również siemię lniane (różnej wielkości drobinki). Zapach produktu jest jednym z najbardziej specyficznych zapachów z jakim spotkałam się w przypadku masek. Maseczka pachnie płatkami owsianymi i świeżym, jeszcze wyrastającym ciastem na chleb. Czuć droższe i zapach ziaren. Mi akurat ten zapach bardzo odpowiada - mimo tego, że jest bardzo specyficzny. Maseczka bardzo dobrze nakłada się na twarz. Po kilku minutach zastyga na skórze - do tego stopnia, że ciężko jest się uśmiechnąć :D Obawiałam się, że będzie ciężko ją zmyć z twarzy, jednak nie jest tak źle. Wiadomo, że takie glinkowe maski ciężej się zmywają. Po użyciu tej maseczki moja skóra wyglądała po prostu świetnie - już dawno nie miałam tak gładkiej i miękkiej skóry. Dodatkowo zauważyłam również bardzo fajne nawilżenie i delikatne zniwelowanie przebarwień. Co ważne - skóra została zmatowiona w tych okolicach (u mnie szczególnie nos i broda) gdzie wydzielanie sebum jest największe. Już dawno nie miałam tak dobrej maseczki do twarzy, na pewno kupię ponownie!