Mam spore trudności ze znalezieniem kremu przeciwsłonecznego, który naprawdę nadawałby się do twarzy. Te, które są jej dedykowane, często mają skład wołający o pomstę do nieba, albo mają kijowe wykończenie. Ten krem natomiast do twarzy nie nadaje się z innych powodów, ale o tym za chwilę.
Żeby było miło, zaczniemy od plusów. Na pewno jest nim dość krótki skład, który dodatkowo jest bezpieczny dla środowiska. Wysoki SPF (chciałam 50, ale akurat nie było jej na stanie), któremu nie mogę odmówić funkcji ochronnej- nawet gdy słońce mocniej piekło, to nie skończyłam z czerwoną skórą.
No, to teraz przechodzimy do części właściwej, czyli użytkowanie. Nigdy nie sądziłam, że ja, osoba mająca problem ze znalezieniem wystarczająco jasnego podkładu, słysząca wiecznie, że jest blada jak ściana, będzie narzekała na to, że krem bieli. Żeby nie było- ja spodziewałam się bielenia, gdyż w składzie znajduje się dwutlenek tytanu, nie jest to też pierwszy raz jak używam kremu z tym składnikiem. Gdy więc pierwszy raz nałożyłam filtr na twarz, nie zdziwiło mnie to i tak jak zawsze odczekałam 15-20 minut. Faktycznie, krem już nie był tak jasny, wciąż jednak mocno odcinał się kolorem od reszty twarzy. Nie mówiąc o tym, że miał też chłodną, niebieskawą poświatę. Tu muszę przyznać, oryginalnie, tego jeszcze nie było. Do tego strasznie się lepi i trudno to zbić czymkolwiek.
Nie poddawałam się i próbowałam różnych sposobów, żeby jednak dało się go użytkować. Najpierw postanowiłam klasycznie, pudrem mineralnym od Annabelle. Kolor jaki wtedy wyszedł zdecydowanie wyprzedzał swoje czasy w kwestii trendów makijażowych. Kombinowałam dalej i nałożyłam na gołą skórę, aby dać mu lepszą szansę na wchłonięcie się. Bez zmian. W końcu postanowiłam nakładać go w mniejszej ilości. I tutaj już daje się użytkować, choć należy pamiętać, że to wpływa też na słabszą ochronę.
Pod makijaż nie nadaje się wcale. Nakładam na niego wspomniany puder od Anabelle Minerals, nie tylko dla zbicia koloru, ale też dla dodatkowej warstwy SPF 30. Całość już po godzinie wygląda słabo, efekt jak po tanim, słabym podkładzie. Dodatkowo, choć nie zapycha, to powoduje ropne wypryski, ale to u mnie póki co powoduje większość kremów z filtrem.
Zastanawiam się czy da się go w ogóle zużyć na ciało. Już pomijając bielenie i poświatę, to krem lepi się tak mocno, że jestem w stanie wyobrazić sobie jak piasek czy owady kleją się do ciała. Do tego dodajmy jeszcze uczucie pocenia się kremem....Słabo.
Mówimy tutaj o SPF30, nawet nie chcę wiedzieć jak upierdliwe musi być użytkowanie 50. Jeszcze nie zdecydowałam czy będę się z nim męczyć do końca, czy oddam przyjaciółce (ma chłodniejszy odcień skóry ode mnie, może u niej będzie to lepiej wyglądać). Wiem, że na pewno nie tego oczekiwałam za taką cenę (na szczęście kupiłam w promocji) i że nie ma bata, abym kupiła go ponownie.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie