Ciekawy skład, zauważalne efekty.
Dwie saszetki maseczki znalazłam w boxach kosmetycznych. O marce Organic Lab wcześniej nie słyszałam. Przed napisaniem recenzji z ciekawości sprawdziłam, czy kosmetyki są dostępne w drogeriach i z tego, co widziałam, maseczki można kupić w Naturze, ale tylko online oraz kilku innych sklepach internetowych. Kwestia dostępności wypada zatem dość słabo…
Saszetka jest podzielona na dwie części, w każdej z nich znajduje się 6 ml produktu. Masek z glinką nie nakładam ani na szyję, ani na dekolt, więc tę ilość wykorzystałam wyłącznie na pokrycie twarzy. Była wystarczająca, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że dla mnie maseczki było zbyt dużo, musiałam nałożyć jej naprawdę grubą warstwę, by zużyć całość. Jeśli ktoś chciałby nałożyć ją również poza twarz, to myślę, że ilości jest w sam raz. Saszetka jest estetyczna, ale nie wiem, czy zwróciłabym na nią uwagę w drogerii… Raczej nie. Ma inny kolor niż ta w KWC, w sumie nie wiem dlaczego, bo to na pewno ta sama maseczka.
Część produktu miała zbyt lejącą konsystencję, wręcz wypływała z opakowania (ta część, którą „wydobywałam” z saszetki jako pierwszą). Na szczęście tak zachowywała się tylko niewielka ilość maseczki. Dziwna to sytuacja, hmm. Co zaskakujące, taki problem wystąpił przy obu częściach dwóch saszetek. Na szczęście większość maseczki charakteryzuje się odpowiednią konsystencją – nie tylko nieutrudniającą aplikacji, ale wręcz ją ułatwiającą. Maseczka jest bowiem kremowa, a przy tym śliska, dzięki czemu łatwo i szybko jesteśmy w stanie pokryć twarz równomierną warstwą. Maseczka nie oblepia palców, co zdarzało mi się podczas używania innych kremowych masek.
Ostatni raz maseczkę użyłam już kilka dni temu i muszę przyznać, że w tej chwili zapachu prawie nie pamiętam. Był na pewno delikatny, z niczym mi się nie kojarzył i to właściwie tyle w tej kwestii.
Skład jest ciekawy. Na początku biała glinka, polecana przede wszystkim dla cery tłustej i mieszanej, z nadmierną produkcją sebum. Jest jedną z najdelikatniejszych glinek, zawiera wiele mikroelementów (głównie krzem, glin, żelazo, magnez, cynk i wapń) oraz sole mineralne, dzięki czemu cechuje się dość łagodnym działaniem. Wykazuje się właściwościami przeciwzapalnymi, oczyszczającymi i odświeżającymi, wpływając uspokajająco i kojąco na cerę wrażliwą, suchą, delikatną i zmęczoną. Dalej mamy wyciąg z suszonej kory cynamonu - działa bakteriobójczo, przeciwzapalnie i przeciwłojotokowo: reguluje florę bakteryjną skóry, rozgrzewa i poprawia mikrokrążenie, stymuluje procesy metaboliczne, ujędrnia i uelastycznia; wyciąg z owoców moreli - substancja działająca odmładzająco, odżywczo, wykazuje także działanie nawilżające i wygładzające naskórek oraz przeciwrodnikowe, ogranicza również powstawanie zmarszczek; wyciąg z miodu - składnik wykazuje działanie odżywcze, nawilżające, poprawiające koloryt bladej, ziemistej cery, jest silnym antyoksydantem, zapobiega zmarszczkom, wygładza, zmiękcza, pomaga oczyścić skórę z zaskórników, ma właściwości przeciwbakteryjne; wyciąg z kwiatów gardenii tahitańskiej - składnik o działaniu przeciwzapalnym, gojącym, przeciwbólowym i łagodzącym; nanosrebro i nanomiedź – wspomagają działanie substancji aktywnych. W połowie składu znajduje się olej kokosowy – trzeba na to zwrócić uwagę, ponieważ jest on olejem o silnym działaniu komedogennym.
Producent zaleca przetrzymanie maseczki na twarzy około 10-15 minut i tak też zrobiłam. Nic mnie w tym czasie nie piekło, nie szczypało. Niestety jak to z maseczkami z glinką bywa, również recenzowana ekspresowo wysychała, dając uczucie okropnego ściągnięcia skóry. Trochę mnie uratowała mgiełka Soraya AquaShot, ale i tak na mojej twarzy powstawały suche placki, powodujące dyskomfort. Ze zmyciem maseczki nie miałam większych kłopotów, przy czym używałam gąbeczki celulozowej, która po prostu „robiła robotę”.
Efekty po użyciu maseczki podobały mi się. Skóra była oczyszczona, wygładzona oraz ukojona, a wszelkie zmiany złagodzone. Mam skórę suchą i pełną niedoskonałości – nie zauważyłam, by po użyciu maseczki była ona bardziej sucha, nie pojawiło się też na niej więcej niedoskonałości. Czy efekty powaliły mnie na kolana? Raczej nie, ale były zauważalne, należy to docenić.
Cena jednej saszetki wynosi nieco ponad 10 złotych. Przy tych efektach wydaje mi się, że nie jest wygórowana. Warto też podkreślić, że jedno opakowanie pozwala na dwa użycia.
Podsumowując, recenzowana maseczka jest w mojej ocenie warta wypróbowania. Ciekawy skład, widoczne efekty po zastosowaniu, odpowiednia cena – jest trochę tych zalet… Czy ja kupię kolejne opakowania? Trudno powiedzieć, dostępność stanowi przeszkodę. Niemniej, cieszę się, że znalazłam ją w boxach.
Zalety:
- skóra po użyciu maseczki jest oczyszczona, wygładzona, uspokojona, a wszelkie niedoskonałości złagodzone
- skład
- niewygórowana cena
- nie podrażnia, nie powoduje wysypu niedoskonałości
- konsystencja jest generalnie okej, ale trzeba uważać na maseczkę tuż po otwarciu saszetki – może jej nieco wypłynąć
- dość szybko wysycha – trzeba ją czymś zwilżać, w przeciwnym razie będzie powodowała dyskomfort w postaci ściągniętej skóry
- może stwarzać problemy podczas zmywania – polecam gąbeczkę celulozową
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie