Balea Parfum Deodorant Golden Moon Perfumowany dezodorant o zapachu orientalnych kwiatów

Już po pierwszym użyciu wiedziałam czym ten produkt pachnie-dla mnie to po prostu avonowskie Far Away przeniesione do dezodorantu. Są orientalne kwiaty, słodka wanilia, gardenia, piżmo oraz ylang-ylang, mocno kobiecy zapach. Tyle, że w wersji trochę delikatniejszej, co nie znaczy, że ten produkt to leciutki zwiewny dezodorant na co dzień przy którym możemy używać ulubionych perfum. No nie-zapach tego dezodorantu jest wyczuwalny dosyć mocno i koliduje z innymi produktami. Dlatego ja używam go w luźniejsze dni wolne gdy nie sięgam po perfumy, ale też mogę się spocić i pozwalam swoim pachom trochę odpocząć od soli aluminium oraz konkretniejszych produktów. Bo jak sama nazwa wskazuje-to jest dezodorant. W składzie nie ma soli glinu, więc nie oczekujmy, że dostaniemy tu ochronę przed mokrymi plamami. Zadaniem tego produktu jest niwelowanie przykrej woni potu i z tego punktu się wywiązuje dobrze. Nawet jak podczas ćwiczeń się spocę dosyć mocno to nie śmierdzę, po całym aktywnym dniu też nie czuję nieprzyjemnych zapachów, więc działanie tego produktu jest dla mnie zadowalające. Sam kwiatowy zapach produktu utrzymuje się przez większość dnia, więc jako lżejsza alternatywa dla perfum też się sprawdzi. Dezodorant nie podrażnia skóry pod pachami, nie wysusza jej. Na skórze jest lekki, nie zostawia żadnej dziwnej warstwy typu sypiący się proszek czy lepka powłoka. Nie brudzi ubrań.

Dezodoranty perfumowane to od jakiegoś czasu moje absolutne niezbędniki, bo lubię ładnie pachnieć, zatem oprócz zachowania podstaw higieny i używania antyperspirantów, lubię dopsikać się perfumowanym dezodorantem. "Golden moon" od Balei to bardzo udany produkt. Zamknięty w pięknej metalowej puszce z wygodnym niezacinającym się przyciskiem dozująca odpowiednią ilość dezodorantu. Sam spray robi wizualnie bardzo dobre wrażenie i jest niemalże ozdobą w mojej toalecie. Zapach również idealnie trafia w moje gusta: kwiaty w towarzystwie wanilii i piżma - tak to widzę. Zatem jest to nieco tajemnicza, słodka, ciepła, otulająca kompozycja, która śmiało może zastąpić nam perfumy. Na skórze utrzymuje się bardzo długo; wyczuwalny jest z odległości paru metrów i trwa od porannej aplikacji aż do wzięcia wieczornego prysznica. Cena za ten luksus jest śmieszna, więc grzech nie przetestować - zwłaszcza, że nie posiada w składzie soli aluminium! A propos testów: testowany dermatologicznie, ale nie na zwierzętach! ;) Używałam wielokrotnie (jedno opakowanie starczyło mi na mniej więcej dwa miesiące codziennego stosowania, więc wypada naprawdę bardzo nieźle) i za każdym razem byłam bardzo zadowolona! :) Same plusy, żadnych minusów.

Nie lubię takich dezodorantów perfumowanych i ich nie kupuję raczej, ale spodobało mi się to fioletowe opakowanie i wzięłam. Dezodorant kosztował z 90 centów, więc w sumie żadna strata. Jak go w domu powąchałam to normalnie szok. Ok pachnie jak DKNY Nectar Love. Dla mnie ten deozodorant nie pachnie orientalnie jak to opisuje producent. Jest to bardzo słodki, miodowy zapach z delikatnie kwiatowa nutką. Naprawdę świetny. Niestety czuć go tylko może z 2 godziny i te 2 godziny to będzie takie maksimum, tak więc trzeba się bardzo często dopsikiwać nim w ciągu dnia. Jako dezodorant taki ochronny to w zasadzie on nic kompletnie nie robi. Nie zapobiega nieprzyjemnemu zapachowi, tylko chwilowo go trochę maskuje, a gdy się zapach Balea ulotni, to jest średnio... Przed potem nie chroni, bo to dezodorant, Nie podrażnia skóry i nie brudzi ubrań. Jako deozodorant ochronny to nie ma szans, ale jako zapachowy juz trochę lepiej. Mnie się ten zapach podoba i sobie nim psikam czy to w łazience czy gdzieś w mieszkaniu, żeby mi pachniał. Ma ładne opakowanie co też umila jego stosowanie. Dla samego zapachu zdecydownie warto.