Niedrogi, poręczny, idealny do na chybił trafił wrzucenia do torby, lżejszy zamiennik pięknych, eleganckich i zmysłowych, orientalnych szyprowych perfum
Korzystając z niezłej okazyjnej ceny (ok. 6 zł – zazwyczaj kosztują 10-12 zł) zakupiłam swego czasu w sklepie sieci Rossmann kilkanaście psikaczyków do ciała C-Thru z myślą o Spokrewnionej Kobietce uczulonej na antyperspiranty, natomiast zaciekawiły mnie na tyle, że finalnie po jednym egzemplarzu z każdego rodzaju zostawiłam sobie, a później nawet jeszcze niektóre dokupiłam.
Nie przepadam za zbyt mocnymi aromatami, a one za mną, gdyż zazwyczaj nieładnie na mnie leżą, więc trochę się obawiałam opiniowanego "Joyful Revel", głównie ze względu na wzór aluminiowego cylindra (drobno i równo rozpylającego spray) w fioletowo-różowo-czarny rzucik w panterkę. Żeby nie było niedomówień i aby nie wyjść na hipokrytkę – w odpowiednim wydaniu i kolorystyce ten wzór uwielbiam, i z powodzeniem noszę w formie sukienki i spódnic (do kolan i midi jest sztos – mini wyglądałoby na mnie żenująco, jak u podstarzałej ćmy z knajp Hell's Angels), jednak w wersji dezodorantu do ciała odczuwałam pewne obawy, czy nie zderzę się z wonią nazbyt prowokacyjną.
Faktycznie zapach, choć mniej intensywny niż wody perfumowane o podobnych nutach, i tak jest rzutki, śmiały, dość odważny, i zwracający uwagę – natomiast w dobrym rozumieniu tego słowa, bo szykiem i tajemniczą, mroczną, natomiast świeżą, ożywczą zmysłowością. Otwierają go przyprawy i cierpkie, nieprzesłodzone cytrusy, by w sercu przejść w przepiękny ton orchidei na bazie równie sensualnych nut drzewa sandałowego i bursztynu.
Kiedyś Markę niesłusznie kojarzyłam z niedrogimi, słodkawymi spray'ami dla młodych Trzpiotek, tymczasem ponownie (bo testuję i recenzuję te dezodoranty sukcesywnie) mam do czynienia z intrygującą kompozycją z logo C-Thru. Tym razem przepiękną orientalną, z akordami szypru, mi kojarząca się z czymś między klasycznymi ultraeleganckimi perfumami Gabrieli Sabatini, intensywną Euphorią Calvina Kleina, a aromatycznymi Alien Thierry'ego Muglera.
Spray pachnie fantastycznie, i dość trwale (kilka godzin – nawet 8-10) na skórze takiej, jak moja – normalnej, dobrze utrzymującej aromat kosmetyków, natomiast użyty jako typowy dezodorant może zawieść w gorące, aktywne lub emocjonalne dni, więc informację z opakowania o zapewnianiu świeżości przez 48 h uznaję za cokolwiek przesadzoną.
Nie rekomenduję go zatem jako ochronnego dezodorantu, zwłaszcza Osobom o intensywnej potliwości, ale w charakterze wskazanym w tytule recenzji – jako lżejszy, świeży zamiennik autentycznie pięknych, równie mrocznie eleganckich, co sensualnych perfum o orientalnych nutach – polecam spray Joyful Revel z całego serducha.
Zalety:
- kompozycja – piękna – mrocznie orientalna, szyprowa, choć świeża i rześka – równie elegancka, co sensualna – mi przywodząca subiektywne skojarzenia z klasycznymi perfumami Gabrieli Sabatini, Euphorią Calvina Kleina, i Alien Thierry'ego Muglera;
- może zastąpić dobre orientalne, szyprowe perfumy, a fakt, że jest od takowych lżejszy może w pewnych sytuacjach wręcz stanowić zaletę;
- trwałość zapachu – dobra – nawet 8-10 godzin na skórze normalnej;
- projekcja – bardzo dobra – "ogon" mniejszy, niż przy orientalnych perfumach, jednak zapach jest piękny, profesjonalnie skomponowany, a "bliskoskórność" może stanowić zaletę;
- opakowanie – poręczny aluminiowy cylinder równo i drobno rozpylający spray, o estetyce we wzorek fioletowo-różowo-czarnej panterki – nieco mylącej, bo perfumy są orientalne, ale dość klasycznie, nie krzykliwie;
- cena – w miarę przystępna – ok. 10-12 zł (w czasie wyprzedaży zapłaciłam w sklepie Rossmanna ok. 6 zł)
Wady:
- skuteczność ochrony – za słaby w roli typowego dezodorantu – zwłaszcza w upały lub aktywne dni, nawet dla Osób nie mających problemu z nadmierną potliwością – jako lżejszy zamiennik orientalnych szyprowych perfum uważam go za sztosik
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie