Bajka, jak to bajka - musi mieć dobre zakończenie. Ale czy moja historia jest zmyślona i nie ma szans istnieć w realnym świecie? I teraz wkrada się zaskoczenie... fantazji nie znajdziecie tutaj wcale.
Myślałam, że henna od Sahary (Kamil Rochucki) jest najlepsza, na jaką trafiłam. No cóż, żółtą koszulkę lidera przekazuję oficjalnie lisowi od Light Mountain. Nie będę taka, że teraz Sahara idzie w zapomnienie i usunę jej hita, bo tak naprawdę z nią odkryłam cudowność, jakim jest proces hennowania.
W ramach wstępu - hennuję włosy 4 lata. Walczę z siwkami z 10 jak nic (a mam 29 lat). Pójście w naturalne metody zakrywania tych koszmarków było jedną z lepszych decyzji w moim życiu, bo oprócz tego, że ich nie widać, to włosy na długości zgarnęły wszystko co dobre: wzmocnienie, pogrubienie, wielowymiarowy kolor, blask.
Opakowanie
Lisie ziółko zostało wzorowo zapakowane. W ogóle zwierzęca koncepcja producenta mnie urzeka niesamowicie. Proszek z henną jest wsypany do plastikowego woreczka, a następnie zamknięty w kartonik z cudną grafiką lisa. Podwójne zabezpieczenie tak sypkiego produktu to w mojej ocenie must have. Tutaj tego nie zabrakło, także moje czepialskie oko nie może się pokusić na żadną złośliwość :) Produkt jest amerykański, co lekko mnie zdziwiło, bo tego typu produkty zawsze kojarzą mi się z Indiami i Azją ogólnie. Kurczę, no to się im udało, naprawdę.
Oczywiście na kartoniku znajdziemy naklejkę z polską instrukcją, dzięki czemu sposób użycia jest zrozumiały dla każdego.
W środku dodatkowo znajdziemy plastikowe rękawiczki. Są duże, ja osobiście ich nie używam, bo po prostu niewygodnie nakładałoby mi się błotko. Ale za dostarczenie ich z produktem plus.
Jakość henny, w tym zmielenie
Jest wzorowo, już pędzę z tłumaczeniem:
a) henna jest tak sypka jak mąka. Nie ma mowy tutaj o żadnym większym kłączu/liściu, nawet o ziarenku wielkości 1 mm, a skąd to wiem? Wiem to stąd, że jej wypłukanie po aplikacji trwało najkrócej spośród wszystkich henn, które używałam, naprawdę. Nawet przy suszeniu głowy nie odnotowałam sypania się z głowy, to dla mnie szok
b) przy innych produktach tego typu każde kolejne mycie głowy bezpośrednio po aplikacji i tak kończyło się rudą wodą przy spłukiwaniu, tutaj? Tutaj tego nie ma, dla mnie to kosmos
c) wspaniale kryje siwe włosy. Jest niesamowicie nasycona pigmentem
Działanie
Samo tworzenie mieszanki trwa u mnie kilka chwil. Hennę mieszam z rubią, zakwaszam amlą, żeby wydobyć wiśniowe odcienie i zalewam hibiskusem zaparzonym wodą destylowaną w temperaturze 70 stopni. Czasem wrzucę do tego jeszcze Neem, a co mi tam. Przy takim komplecie moja skóra głowy odwdzięcza mi się mniejszym przetłuszczem co najmniej 2 tygodnie od hennowania.
Błotko z henną nakładam głównie na odrosty, bo jedynie tam widać te siwe cholery. Przy szaleństwie i stworzeniu błotka w zbyt dużej ilości, wmasowuję go na długości. Jakie są efekty? Włosy po użyciu są odbite od nasady, błyszczące. Sprawiają wrażenie zdrowszych, odżywionych.
Efekt żywego, wielowymiarowego koloru po koloryzacji utrzymuje się wspaniale do następnego hennowania. Nic a nic się nie wypłukuje. Jest błysk, a w moim oku łza wzruszenia z dobra, jakie widzę w lustrze :P
No i teraz pytanie - czy to wszystko jest warte 55 zł w cenie regularnej za 113 g produktu? Absolutnie każda złotówka, którą przeznaczyłam na zakup tego produktu, nie została zmarnowana. Nie narzekam tutaj na wydajność, bo średnio na jedną koloryzację przeznaczam 30g henny, resztę uzupełniam dodatkami. To mi wystarcza w zupełności do pokrycia siwulków.
Jest drogo? Jest drogo. Jest dobrze? Jest fe-no-me-nal-nie. Dziękuję, to koniec zachwytów. To pa!
Zalety:
- najdrobniej i najlepiej zmielona henna, jaką dotychczas używałam. Najszybciej wypłukuje się ją po aplikacji (w sensie błotko)
- każde kolejne mycie nie kończy się pomarańczową wodą
- nie osypuje się okruchami, jest przesiana jak złoto ;-)
- przyjemnie pachnie - naturalnie, lekko, ziołowo
- barwi jak szalona, a kolor na włosach utrzymuje się 4 tygodnie
- zioła są zamknięte w plastikowym woreczku, a następnie włożone do papierowego kartonika - wzorowe zabezpieczenie przed wysypaniem się produktu
- przeurocza grafika z lisem, mnie urzeka :)
- wydajny, naturalny produkt do farbowania
- prosty skład - tylko zmielone liście lawsonii
- świetnie odżywia i dodaje blasku włosom
- idealnie kryje siwe włosy
- odbija włosy od nasady, peelinguje skórę głowy, daje jej "życia", ogranicza przetłuszczanie na co najmniej 2 tygodnie
- z odpowiednimi dodatkami idzie nią stworzyć cudnie wiśniowe tony czerwieni
- produkt amerykański, ale na opakowaniu znajduje się spolszczenie
- producent dostarczył plastikowe rękawiczki, za pomysł plus, za ich jakość drobny minus
- pogrubia włosy
- ma sporą cenę, ale jej fantastyczna jakość jest warta absolutnie każdej złotówki
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie