To moja pierwsza styczność z Etat Libre d'Orange. Pierwszy raz o marce się dowiedziałam i wielce zaintrygowałam przy okazji zapachu inspirowanego markizem de Sade. Pomyślałam, cóż to za wywrotowcy, awangarda? Czytałam porównania ich zapachów z wierszami Baudelarie'a (uwielbiam!). Cenę pominę, o ile zazwyczaj jojczę przy wysokich cenach, tym razem postanowiłam przy okazji większego zamówienia zakupić próbkę perfum, na które mnie nie stać, to są zapachy kontrowersyjne, ale dla koneserów!
Na stronie Sephory zapach opisany jako "koniec niewinności". To właśnie jego esencja. Na początku mocna jest nuta kamfory i kadzidła, także pieprzu. Wykręca nos niczym tabaka. 69 wiadomo z czym się kojarzy ;) acz mi przywodzi na myśl rok 1969 i Woodstock, ten prawdziwy, na którym Hendrix podpalił gitarę. Nie jestem w zasadzie fanką na siłę odgrzewania kotleta i śmiesznych prób wskrzeszenia ruchu hippisowskiego, dla mnie ten ruch miał urok, ale we wspomnianym 1969. Dlaczego kadzidło przywodzi mi na myśl tamte lata? Kadzidełka palone, żeby naiwni policjanci nie wyczuli haszyszu, znajdujemy się w centrum bohemy i zepsucia, niektórzy powiedzieliby, że wręcz degeneracji. Ale jest tam pewna młoda dziewczyna "z dobrego domu", do tej pory chowana pod kloszem, pierwszy raz w takim towarzystwie. Jest niewinna i towarzystwo obchodzi się z nią jak z jajkiem, a ona pachnie droższym kwiatowym, luksusowym acz grzecznym zapachem pośród tych wszystkich "obdartusów", a miejsce w którym się znajdują sprawia wrażenie jakby właśnie odbyła się tam orgia. Jej utrata niewinności dokonuje się wewnątrz (nie w sensie dosłownym jako utrata dziewictwa czy coś. Najwyżej pierwszy skręt), to jej pierwsze zachłyśnięcie się tym światem. Wciąż ma w sobie niewinność grzecznej dziewczynki, pozornie, jednak zaczyna się w niej fascynacja światem sex, drugs & rock'n'roll i kwestionowanie protestanckiej moralności amerykańskiej wyższej klady średniej. Tak dla mnie pachnie ten zapach. Moment kulminacyjny, koniec pewnego rozdziału i początek nowego. Ma w sobie subtelne i wysublimowane nuty mandarynki, śliwki, orchidei przełamane mocnym intensywnym kadzidłem, zapachami balsamicznymi. Gdzieś po środku między niewinnością, a pociągiem do hedonizmu, zepsucia i lekkość tego zapachu, niczym odloty i stan manii.
Kadzidło jest ciężkie, z początku przytłaczające. Z czasem w połączeniu z mandarynką zyskuje tę lekkość. Jest seksownie, ale w sposób nieoczywisty. Ma w sobie tę niewinność jak przy parze, która dopiero co się poznaje. Tak jak w przypadku powyższej historii, jest to kluczowy moment, gdy niewinność jeszcze jest, ale "grzech" zaczyna pociągać, thrill gdy zaczyna dochodzić do pierwszych pocałunków w okolicach szyi, usta nie mogą się od siebie odkleić jakby godzinami i już wiadomo, co za chwilę nastąpi.
Zapach sprzedawany jako unisex, według mnie zapach bardziej kobiecy, a właściwie dziewczęcy. Mężczyznę w nim uznałabym za wielce "gender non-comforting", acz domyślam się, że to dość awangardowa marka i osoby, które lubią prowokować i bawić się tym, co schematycznie uznawane za typowo męskie czy kobiece mogą być fanami i "targetem".