Wet n Wild Color Icon Blush Compact Róż do twarzy (nowa wersja)

Produkt kupiłam w Rossmanie za ok +/- 14 zł. Jest bardzo średni. Jego Pigmentacja pozostawia wiele do życzenia. Kolor jest ładny, jest to zgaszony róż z delikatnymi drobinkami. Problemem jest to, że bardzo ciężko jest nałożyć go na policzek, z każdym użyciem produkt robi się jak skała i ciężko nabrać go na pędzel. Po nałożeniu znika z twarzy. Nie widać go. Próbowałam wiele razy na różne sposoby go używać i jest to produkt Bubel !

Kosmetyk kupiłam w Rossmanie na promocji. Uznałam, ze zrobię sobie odskocznię od mojego ulubionego różu lovely. Niestety to był błąd... Opakowanie jest bardzo wygodne w postaci plastikowego kompaktu. Szkoda, że lovely nie postawiło na takie rozwiązanie w swoim różu. Niestety tutaj zalety się kończą. Kosmetyk jest okropnie toporny w nakładaniu. Pigmentacja jest po prostu beznadziejna, na twarz nanoszą się tylko drobinki. Drobinki są bardzo nachalne, duże i złote. Trzeba się mocno napracować żeby cokolwiek nanieść na twarz. Niestety po czasie na różu wytwarza się twarda powłoczka, która całkowicie uniemożliwia naniesienie produktu na pędzel. Nie jestem w stanie więcej napisać o tym kosmetyku, po po kilku próbach aplikacji po prostu się poddałam. Kosmetyk jest w podobnej półce cenowej jak Lovely, a między nimi jest ogromna przepaść !

Naprawdę ciężko zepsuć róż. Obecnie mamy taki wybór, że spokojnie kupimy fajne produkty drogeryjne. Niestety Wet n Wild przenosi nas do lat 80, kiedy formuły kosmetyków były jeszcze na innym poziomie. Róż ma bardzo mało pigmentu, za to całe mnóstwo złotych drobinek. Nie, nie jest to drobinka jaka kojarzy nam się z rozświetlaczem. To raczej złote opiłki w jednym kolorze, dość duże. W dodatku kolor złota rodem z pierścionka babci kupionego u wschodnich sąsiadów, pomarańczowo-złoty. Kompletnie nie zgrywa się z odcieniem różu. Jakby to były dwa różne produkty. Pigmentacja różu jest tragiczna. Na twarz nie przenosi się nic poza drobinami. Dokładając kilkukrotnie kolor różu jest lekko widoczny, za to na policzkach mamy tyle złota, jakby dotknął nas Midas :) W ciągu dnia kolor znika z 5% do zera. Za to droviny rozłażą się po całym policzku. Jak słońce padnie na policzek, to jest dopiero błysk. Wszystkie wielkie drobiny zyskują na mocy. Jest to efekt chyba gorszy od brokatu, bo obecnie nawet brokatowe rozświetlacze mają "ludzkie" kolory, a tu lata 80. Koszmarek.