Nudny i nijaki.
Po Voce Viva spodziewałam się zapachu intrygującego. ciekawego, ale przede wszystkim kobiecego i charakternego.
Nie ukrywam, że twarz zapachu, czyli Lady Gaga, sugeruje właśnie powyższe skojarzenia. Niestety, ogromnie się zawiodłam i wierzyć mi się nie chce, że taki dom mody, jak Valentino, mógł wypuścić na perfumeryjny rynek coś tak bezpłciowego i nudnego, jak Voce Viva...
Otwarcie zapachu to przede wszystkim kwiat pomarańczy oraz imbir, skropiony cytrusowym sokiem, w akompaniamencie spóźnialskiej i uciekającej natychmiast w siną dal gardenii - to może dawać wrażenie dusznej i mocno słodkiej woni, ale spokojnie - najgorszej z najgorszych, czyli wanilii, jeszcze tutaj nie ma.
Gdy owa Wanilia (przez duże W, ze względu na jej gabaryty!) już wejdzie, to zaczyna się panoszyć i rozstawiać wszystkich po kątach - i nie jest to miłe, bowiem nasza matrona wanilia jest okazała, głośna, wulgarna i niestety tania. Krzykliwa, zagarnia wszystko i wszystkich i nie pozwala nikomu dojść do słowa, niszcząc wszystkie inne zapachy w mniej, niż kwadrans. Co ciekawe, same perfumy nie są przy tym słodkie i ciepłe w odbiorze - cytrusy z imbirem nadal są obecne w tym przedstawieniu, co daje efekt groteskowy, zimny i mdlący jednocześnie. Nawet baza nie ratuje tej kompozycji - tonki tutaj brak (i doprawdy wierzyć mi się nie chce, że może się ona u kogokolwiek wybijać, skoro została zamordowana przez podłą wanilię i przez kwiat pomarańczy!), jest natomiast jakieś rachityczne piżemko i odrobina sandałowca, ale ten ostatni ledwie żyje, mówiąc kolokwialnie...
No i zapomniałabym - nadal szarogęsi się wanilia!
Nawet trwałość kuleje (choć może to i lepiej!), bo 2-3 h i już, to koniec tej jakże męczącej przygody...
Całość wypada przerażająco....nijako. Mdło, niby słodko, ale jednak nie do końca, zimno, choć ciepło, mocno, choć słabo.
Voce Viva jest totalnie pozbawiona charakteru i porządku, brak jej odwagi i pewności siebie, dlatego próbuje zrekompensować to sobie przy pomocy wanilii - ale coś nie pykło, wanilia nie była dobrej jakości, była tania i to czuć. Wielka szkoda, ponieważ, nawet perfumy jednonutowe potrafią być piękne, a co tu mówić o arcydziełach, w których wanilia jest jednym z elementów kompozycji...
Tu zabrakło wszystkiego (oprócz środków na kampanię reklamową) - trwałości, mocy, projekcji, jakości i pomysłu.
I wiecie co? Nawet ładny flakon nie ratuje sytuacji, choć i tak to chyba jedyny pozytywny aspekt tego wszystkiego.
Nie wiem do dziś, co twórca miał na myśli, ale to zdecydowanie nie mój typ perfum i szczerze mówiąc, nawet nie mam pomysłu na to, komu mogłabym je polecić.
Szkoda czasu, nosa i pieniędzy, tym bardziej, że na rynku jest od groma przepięknych i wartych uwagi zapachów.
Voce Viva mówię NIE.
*Dziękuję Klubowi Recenzentki za możliwość wzięcia udziału w teście miniatur perfum Valentino*.
Otrzymałam w ramach testowania na Wizaz.pl