Weleda Calendula Baby, Wundschutzcreme [Nappy Change Creme] Naturalny krem do przewijania z nagietkiem

Od 20 miesięcy ten krem towarzyszy mojemu synkowi i jeszcze.nas nie zawiódł. Dzięki niemu nie mamy żadnych problemów z odparzeniami czy zaczerwieniania. Skóra jest po nim zregenerowana i cudownie wypielęgnowana. Polecam całą linię wszystkim rodzicom. Warto zainwestować w dobre kosmetyki dla.dzieci Tu skład i działanie idą w parze! Polecam.

Krem do przewijania marki Weleda kupiłam dla mojego nowonarodzonego synka. Najważniejszy był dla mnie skład, by nie drażnić skóry maluszka zbędnymi chemikaliami, a w tym kosmetyku jest bez zarzutu. Upolowałam go w jednej z internetowych drogerii w cenie około 24 złotych za tubę zawierającą 75ml kremu. Z tuby kosmetyk dozuje się bezproblemowo. Jego konsystencja przypomina taki bardziej tłusty, mocno zagęszczony krem. Często po wyciśnięciu krem się rozwarstwia i najpierw otrzymujemy olejek, ale jest to dosłownie minimalna ilość na samym początku wyciskanej dozy. Zapach jest niezwykle przyjemny, choć raczej z tych mocniejszych (krem czuć nawet przez pieluszkę, ale są to ziołowe, naturalne aromaty, więc jestem na tak!). Specyfik łatwo się rozsmarowuje na skórze, pozostawiając białą warstewkę. Ogólnie ja stosowałam go tylko w momencie, gdy okolica pieluszkowa u mojego synka stawała się zaczerwieniona, nie zaś profilaktycznie. Mimo wszystko w kosmetyku jest tlenek cynku, który może wysuszyć często stosowany. Jednakże w momencie, gdy pośladki były lekko czerwone, już coś mocniejszego jak najbardziej może wkroczyć i tutaj krem Weledy sprawdzał się super. Już po jednej aplikacji po zaczerwienieniu nie było śladu. Nigdy się na nim nie zawiodłam. Na plus jest również wydajność (ja stosuję od 4 miesięcy, co prawda okazjonalnie, gdy skóra się zaczerwieni, ale zaznaczyć warto, iż wciąż w tubie jest zdecydowana większość zawartości). W przypadku tego kremu absolutnie nie mam się do czego przyczepić i zdecydowanie go rekomenduję!

Krem z nagietkiem lekarskim znajduje się w tubie, o pojemności 75ml, metalowej, co na pierwszy rzut oka przywiodło mi na myśl apteczną maść. Natomiast jego konsystencja nie jest do takiej maści zbliżona, a bardziej przypomina typowy krem. To lekka, nieco lejąca formuła, która rozprowadza się bezproblemowo. Nie wiem, czy mój produkt dotarł wadliwy, czy ten typ tak ma, ale za każdym razem po odkręceniu jest on rozwarstwiony. Oprócz białego kremu na dłoń wylewa się też odrobina olejku. Nie sprawia to jednak żadnego problemu, bo konsystencje łączą się ekspresowo podczas rozsmarowywania. Zapach produktu jest typowo rumiankowy ale delikatny i nie drażni nosa, więc można go zaaplikować maluszkowi bez protestów. Krem bardzo łatwo się rozprowadza, pozostawiając na skórze tłusty film, jednak bez uczucia klejenia się skóry. Krem bardzo dobrze poradził sobie z podrażnieniami u syna, ale były one delikatne. Stosowałam minimalną ilość - cieniutką warstwę na zaczerwienione miejsca, po wieczornej kąpieli i do rana nie było śladu. Natomiast w składzie produktu, oprócz oleju ze słodkich migdałów, oleju z sezamu indyjskiego, które mają właściwości natłuszczające, wosku pszczelego czy ekstraktów z nagietka i rumianku, jest również tlenek cynku. Należy zatem pamiętać, aby produktu nie stosować profilaktycznie a jedynie w przypadku odparzenia, gdyż stosowanie tlenku cynku codziennie może przesuszać skórę a także powodować jej podrażnienia.

Świetny, naturalny krem bez cynku, zapobiegający odparzeniom. Krem można kupić w dwóch pojemnościach - 30ml i 75ml. Aktualnie mam mniejszy, chciałam sprawdzić jaki będzie. Przy częstym zmienianiu pieluch u noworodka spisuje się świetnie, przede wszystkim pielęgnuje ale nie wysusza.