Dopadła mnie szminkomania! A że jestem osobą, która lubi kupować dużo, ale za to tanio, odkryłam firmę Celia, która spełnia moje wszystkie oczekiwania - świetniej jakości szminki za ok. 10 zł to jak żyła złota w mojej drogerii. Czuję, że zaprzepaszczę tam fortunę...
Pierwszą pomadką Celii była właśnie ta. I niewyobrażalnie się zawiodłam! Przed kupieniem zajrzałam pobieżnie na wizaż, co tu ludzie piszą o szminkach Celii, same wysokie oceny, no to dawaj, lecę do sklepu wybierać. Jest! Idealny kolor i to jeszcze nie za 10, a za 6 zł! Bo szminek było kilka rodzajów, każdy w innej cenie, ale niestety nie podpisane, co to za rodzaj. No i wracam do domu i zaglądam tu, żeby poczytać o tym konkretnym modelu (rozpoznałam po zdjęciu opakowania). I jakże się zawiodłam, kiedy zobaczyłam, że wszystkie inne Celie mają ocenę od 4 w górę, a ta jedna ledwo ponad 3! No nic to, pomaluję się, może będzie dobrze. I... nie było. Twardawa konsystencja, tak różna od tej w sklepie, po bokach jakieś dziwne grudki (patrzę na etykietkę - ważność do października... suuuuper, takie rzeczy tylko w mojej drogerii, żeby sprzedawać rzeczy za 5 miesięcy tracące ważność jako nowe, mogę się założyć, znając ten sklep, że i po terminie by sprzedawali), niby się jakoś rozsmarowało, ale już po chwili poczułam się jakby ktoś mi wysuszył usta suszarką. A tak się nastawiłam!
Czas mijał, kupiłam dwie inne pomadki Celii - tu już pełen zachwyt. W międzyczasie odkryłam pewną zależność, mianowicie, że szminki muszą się przystosować do nowych warunków w nowym miejscu zamieszkania. Nie ważne jak dziwnie to brzmi - tak jest, w każdym razie u mnie. Dziś, jakiś miesiąc po zakupie, postanowiłam spróbować jeszcze raz. Jaka odmiana!
Na początku okazało się, że konsystencja jest o wiele bardziej kremowa niż za pierwszym razem. Do tego całkiem nieźle kryje i kolor jest taki piękny! Może to dlatego, że wcześniej użyłam balsamu, który starłam tuż przed nałożeniem szminki, ale to moje podstawowe zaskoczenie - nie wysusza! To znaczy wysusza, ale na pewno nie tak strasznie jak przy poprzednim podejściu. Miałam takie uczucie, jakby usta pokrywała mi jakaś substancja (coś między woskiem a balsamem), całkiem przyjemna, choć trochę ściągająca.
Jeżeli chodzi o trwałość, to trudno mi powiedzieć, bo lubię często poprawiać szminki, ale wydaje mi się, że i bez tego by długo wytrzymała. Niestety przegrała z pączkiem :( Mogą też pojawić się prześwity, zwłaszcza w tej gładkiej części warg, w środku ust.
Także podsumowując mój długi wywód:
Plusy:
+ ładne krycie
+ przyjemna konsystencja
+ matowa, ale nie jest to płaski, tępy mat, ma lekki połysk
+ długo się trzyma
+ pozostawia miłe uczucie na ustach
+ nie zjada się przy oblizywaniu
+ zamknięcie na klik
+ zapach... wyobrażam sobie jakby to była pomadka należąca do jakiejś pięknej, eleganckiej aktorki 50 lat temu, odrobinę babciowy, ale jaki przyjemny!
Minusy:
- wysusza
- znika przy jedzeniu (ale w miarę dyskretnie)
- robią się prześwity
- już po zmyciu usta są szorstkie
- lekko chemiczny smak
- dziwne grudki na bokach sztyftu, tak jakby był omszały, ale za to winię to, że jest już dość stara
- BARDZO tandetne opakowanie, plastik sprawia wrażenie, jakby zaraz miał popękać, złote elementy się ścierają
- jest jakaś dziwnie cienka, czuję, że muszę uważać, żeby się nie połamała...
W ostatecznym rozrachunku wyszło więcej plusów niż minusów, ale jednak zdecyduję się na 3,5 zamiast 4, które dostała ode mnie Celia 2w1, nieporównywalnie lepsza.
Używam tego produktu od: właściwie to dzisiaj
Ilość zużytych opakowań: jedno zaczęte