Perfumy te wygrałam kilka miesięcy temu w instagramowym konkursie Wizażu, wraz z damską wersją Attraction Desire, za co pięknie dziękuję!
Kocham zapachy i na pewno perfumy mogę zaliczyć do moich życiowych obsesji. Już jako mała dziewczynka uwielbiałam podkradać flakony, czy to mamie, czy babci. Ale wiem jedno - nie jestem najlepsza w opisywaniu zapachów męskich :D. Często mi się wydaje, że są zlane w jedną całość. Może dlatego, że nie miałam do czynienia z droższymi kompozycjami. W każdym razie spróbuję :D! W nutach głowy, jak podaje jedna ze znanych stron, mamy wiśnię, kardamon i bergamotkę. I wiecie co? Ja tutaj wiśni praktycznie nie czuję. Jest jakiś delikatny niuans, ale gubi się ona w mocnej woni kardamonu, której nie da się z niczym pomylić. Bergamotka gra jako tło, dodając do kardamonu subtelnego, cytrusowego wykończenia. W sercu korzeń irysa, skóra, fiołek i lawenda. Szczerze? Tutaj wszystko jest tak zmieszane, że nie potrafię wyróżnić poszczególnych woni. Może ten irys najmocniej się wybija, przez co od tego momentu cały zapach interpretuję jako pudrowy, ale na dość duszącym poziomie. Reszta jest tłem, trochę ziołowym. Baza należy raczej do najbardziej popularnych wśród męskich perfum, czyli bursztyn, drzewo sandałowe i wetyweria. Rzeczywiście w tym momencie kompozycja zyskuje bardziej balsamicznego wydźwięku przez bursztyn. Takiego ciepłego, otulającego. Nie, żeby ten zapach nie był cały czas ciepły i otulający, ale w bazie jest taki jeszcze bardziej. Oprócz bursztynu, czuję drzewne akordy i to wszystko. Gdzie ta wetyweria? Nie wiem. Podsumowując całość, to jest to pudrowo-ambrowo-drzewna kompozycja, idealna na jesień i zimę, z naciskiem na zimę. W większych ilościach może być zbyt dusząca zarówno dla otoczenia, jak i nas samych, dodając jeszcze ogromną trwałość na skórze (10h) i na ubraniach (nawet tydzień). Świetnie dopasuje się do koszuli, spodni w kant i eleganckich butów na jakiejś rodzinnej imprezie lub na randce. Na imprezy w klubach moim zdaniem jest zbyt poważny, zresztą tak samo jak na co dzień (chyba, że w minimalnej ilości). Wspomniałam o randce, więc dodam, że jeśli wówczas partnerka wypsika się damską wersją Attraction Desire, to zapachy będą się dopełniać i zostaniecie parą idealną :). W damskiej więcej wiśni i słodyczy, a w męskiej pudrowość. Ciekawe perfumy, ale czy mocno się wyróżniają? No nie. A czy lubię je na moim narzeczonym? Owszem, lecz nie za często ;).
Flakon początkowo znajduje się w kartonie, który pod światłem perłowo połyskuje na ciemny, głęboki odcień wiśniowy. Grafika ta przypomina mi tlący się dym lub pomiętą, jedwabną, damską bieliznę. Od razu można się domyślić z jakim typem zapachu będziemy mieli do czynienia. Sam flakon również ma głęboki odcień wiśni, jest przezroczysty i ma bardzo nietypową zatyczkę zabezpieczającą atomizer. Właściwie to słabo go zabezpiecza :D. Trudno by mi było go opisać, więc zerknijcie na dołączone do recenzji zdjęcia. Butelka jest oczywiście szklana, ale o nietypowym kształcie. Okazuje się, że kształt ten jest dopasowany do kształtu flakonu damskiej wersji tych perfum. Przy połączeniu obu, wyglądają jak jedna całość. Coś takiego naprawdę ładnie zdobi półkę ;). Pojemność to 75ml i jest jedyną dostępną.
Zalety:
- Głęboki, intensywny zapach
- Jest ciepły, otulający, więc pasuje na okres jesienno-zimowy
- Bardzo, bardzo trwały
- Ciekawy flakon, który tworzy całość z flakonem damskiej wersji
- Bezproblemowy atomizer
Wady:
- Niektóre nuty mocno się gubią/zlewają w całość, przez co nie są wyczuwalne
- W gorsze dni dusi