Vivian Gray Wild Flowers EDP 

Marka Vivian Gray jest totalnie mi nieznana, dlatego ucieszyłam się, gdy dostałam w prezencie tę niewielką fiolkę, bo lubię poznawać nowe marki. Widząc szatę graficzną opakowania, nastawiałam się na totalnie inny zapach, na bardziej kwiatowy i "dziki", nieposkromiony, a tu jest tak dość zachowawczo i biurowo. Opakowanie jakie jest, każdy widzi - prosta, długa i cienka fiolka - jak chudsza wersja perfumetek z Avonu. Atomizer działa jak należy, a mini flakonik jest idealny do torebki i kosmetyczki. Bardzo mi się podoba szata graficzna na kartoniku - piękne kwiaty + kolorystyka w złocie, błękicie wygląda bosko. Wild Flowers to kompozycja, którą czułam już nie raz. Spodziewałam się, że te kwiaty będą na prawdę dzikie i hipisowskie (jak np. w kompozycji Juicy Couture, którą kiedyś miałam), a są takie grzeczne, biurowe i zachowawcze. Z podanych nut zapachowych czuję na prawdę niewiele - wanilia nie, piwonia nie, rzadki las (XD) też nie - jedynie paczula jest tutaj silnie zaakcentowana, ja bym dodała do tego przede wszystkim różę i nuty drzewne. Zapach dość podobny do Si Armaniego, oczywiście w odpowiednich ramach cenowych. Fajnie mi się je nosiło właśnie teraz - w listopadzie, gdy za oknem ciemno, ponuro i nieprzyjemnie. Jak dla mnie, świetnie współgrają z ciepłym sweterkiem czy rękawem w kurtce - tam są na prawdę trwałe. Trwałość na skórze przeciętna, choć jak na tanie EDP nie jest też najgorzej. Przetestowałam i jest to miła, codzienna odskocznia od markowych perfum, taka nieformalna i przystępna dla nosa. Świetnie się sprawdzi dla podróżujących, bo gabaryt jest na prawdę wygodny.

Perfumy obok peelingów i ser do twarzy to moje ulubione produkty kosmetyczne,często sięgam po nieznane marki,Vivian Gray jest na szczęście dostępna stacjonarnie jak i internetowo,swoje zapasy powoli staram się uszczuplać i tak oto postanowiłam sięgnąć po dzikie kwiaty.Na mojej toaletce królują różne zapachy,zarówno dyskontowe,wysokopółkowe,drogeryjne czy “złapane’ gdzieś na lotnisku w locie. Moje ulubione zapachy to: Ck Euphoria klasyczna Ysl Black Opium Joanna Krupa Follow The Beauty Givenchy-L'Interdit edp, Lancome-La Vie Est Belle,Idole Aura,Trésor La Nuit Valentino Valentina Versace Noir Dior-Joy Edp, Addict,Poison Girl Roberto Cavalli Edp,Paradiso DKNY-Be Tempted Armani-Code,Mania,She,Because Its You,My Way, CH-Good Girl Doceniam kiedy producent oferuje małe pojemności czy wygodne torebkowe perfumetki,bardzo lubię zmieniać aromaty dlatego sięgnęłam po pojemność 10 ml za którą zapłaciłam niecałe 10 zł. Pierwsze otwarcie i moja myśl…biała herbata z jaśminem,jednocześnie przytłaczające ale lekkie? Jakby faktycznie czuć kwiaty łąkowe ale takie spalone słońcem i strzaskane wiatrem,które mają już dość i czekają na chociażby odrobinę deszczu. Nuty perfum według producenta składają się z wanilii,piwonii,rzadkich lasów, paczuli i kwiatów łąkowych,no niestety mój nos wanilii nie czuje,kwiatów piwonii też nie,rzadki las nie mam pojęcia jak pachnie :D, jedynie paczula która ma u mnie na skórze charakterystyczną ziemistość. Projekcja na skórze jest bardzo słaba,trzeba co jakieś 2 godziny się dopsikiwać,natomiast na ubraniach trzyma się od rana do wieczora,no niestety nie przeniosłam się do czarodziejskiego orientalnego ogrodu pełnego kwitnących kwiatów o których wspomina producent.

Jestem wielką fanką mydeł w płynie od Vivian Gray. Przy ostatnich zakupach tychże zakupiłam wodę perfumowaną Wild Flowers. Wcześniej poczytawszy opis, skład, opinie. Mnie ten zapach w ogóle nie zachwycił, wręcz uważam, że to śmierdziuszek, który nadaje się jako odświeżacz powietrza! W składzie ma piwonię, wanilię, paczuli, rzadkie lasy (cokolwiek to znaczy ;), kwiaty łąkowe. Zapach jest na początku duszący, jest również nuta cytrusowa, która szybko się ulatania i po 3,5 godz. po zapachu nie ma śladu... Wiadomo, że to nie jest produkt z wyższej póki, ale w opiniach czytałam same ochy i achy... dlatego się nabrałam. Dla mnie zapach nudny, męczący, pospolity... Projekcja żadna i trwałość bardzo słaba.