Oh!Tomi Dreams, Melon Shower Mousse (Pianka do mycia `Melon`) 

Bardzo długo prześladowały mnie reklamy tej marki i w końcu się skusiłam :) Na razie wypróbowałam pianke o zapachu melona ale jest jeszcze kilka innych wariantów, które czekają w kolejce. Produkt zamknięty jest w uoczej puszcze. Bałam się, że pod prysznicem opakowanie zacznie mi rdzewieć. Nic z tych rzeczy. Pianka wypełnia puszkę niemal po brzegi. Jest dość zbita ale zarazm delikatna i lekka. Ma ładny żółty kolor i piękny orzeźwiający zapach idelany na latni prysznic. Jednak zapach nie przypomina mi zapachu melona. Piankę łatwo wydobyć z puszki i rozetrzeć bezpośrednio na ciele lub na myjce (ja jej tak używam). proukt dobrze się pieni. Dodatkowo posiada w sobie małe drobinki, które mają ułatwić nam oczyszczanie. Pianka dobrze oczyszcza i nawilża skóre. Nie pozostawia uczucie ściągnięcia i nie wysusza. Jest dość wydajna, jednak trzeba ją szybko zużyć, ponieważ PAO wynosi tylko 3M. Jedyny minus jest taki, że zapach nie utrzymuje się na ciele, po spłukaniu :(

Do pianki do mycia ciała skusiła mnie spora promocja. Jest to moje pierwsze spotkanie z marką i od razu zaznaczę że zakupu żałuję mocno. Uważam że nawet w promocji kosmetyk jest bardzo przedrożony. Opakowanie prezentuje się wspaniale. Był to dodatkowy czynnik który zachęcił mnie do zakupu. Jestem sroka i opakowania kosmetyków mają dla mnie spore znaczenie. Łatwo było złapać mnie na metalowe pudełko w pastelowych różowych odcieniach z flamingiem w roli głównej. Opakowanie jest wygodne w użytkowaniu. Łatwo wydobyć z niego piankę. Ma na tyle szeroką średnicę że nawet na końcu opakowania łatwo wydłubać z rantów pozostałości kosmetyku, więc nic się nie marnuje. Mniej więcej tutaj plusy się kończą, bo już zapach który również wydawał się bardzo kuszący gdy robiłam internetowe zamówienie, szybko okazał się bardzo chemiczny. Melon zaproponowany przez markę Oh!Tomi po otwarciu pudełka pachnie jeszcze jako tako, chociaż już wtedy przebija chemiczny zapach, a ten melon jest bardzo niewyraźny i bliżej mu do cytrusów. Jednak w trakcie używania zapach jest bardzo intensywny i aż przeszkadzała mi ta chemiczna woń. Dla mnie była to trochę droga przez mękę. Może innym zapach przypasuje bardziej, ale jak dla mnie – porażka. Konsystencja kosmetyku wstępnie spełniła moje oczekiwania. Na pewno jest to pianka tak jak obiecuje producent. Jest też bardzo zbita. Z łatwością można wydobyć z pudełka niewielkie ilości kosmetyku. Bo pianka jest zbita ale ma lekką konsystencję. Nałożona na mokre ciało szybko zmienia swoją konsystencję. Łatwo się ją rozprowadza, a do pojedynczego użycia wystarcza naprawdę niewiele, co sprawia że kosmetyk jest całkiem wydajny. Jedyne co mi przeszkadzało to obecność ostrych drobinek które nie rozpuszczają się już tak szybko i dla wrażliwej skóry mogą być problematyczne. Działanie pianki jest akceptowalnie, chociaż nie zrobiło na mnie porażającego wrażenia. Na pewno kosmetyk nie podrażnia ani nie uczula. Nawilżenie jest dość wątpliwe – stwierdziłabym że kosmetyk nie powodował wysuszania skóry, jednak po użyciu skóra potrzebowała dodatkowego wsparcia balsamu nawilżającego. Kwestia odżywcza również jest dla mnie sporna. Może gdybym używała pianki dłużej zauważyłabym większe właściwości odżywcze, ale zapach zdecydowanie mnie do tego nie zachęca. Pianki nie mogę polecić z czystym sumieniem. Nie jest to kosmetyk który mnie zachwycił, a na ostateczną decyzję że go nie kupię wpłynął głównie zapach, przez który miałam ochotę pozbyć się kosmetyku po każdym użyciu, ale postanowiłam dzielnie zużyć go do końca. Może innym zapachowo przypasuje bardziej. Konsystencja jak na piankę jest przyjemna, a działanie takie sobie, bo po serii naturalnych kosmetyków po które sięgałam, po produkcie do mycia oczekuję zdecydowanie więcej.