Benton Let's Carrot, Oil Toner Nawilżająco-odżywczy tonik do twarzy

Kosmetyk kupiłam w mniejszej pojemności bo 20 ml, ale można go kupić także w pojemności 150 ml. Aby rozpylić produkt na twarz trzeba go najpierw wstrząsnąć, aby składniki się połączyły, a następnie wklepać opuszkami palców. Można go również stosować jako mgiełkę w ciągu dnia. Jest to kosmetyk, który nawilża, odżywia i świetnie odświeża skórę. Ponieważ każda skóra potrzebuje nawilżenia to może go stosować nie tylko sucha czy wrażliwa skóra do jakiej jest przeznaczony. Jest to kosmetyk dwufazowy dlatego składa się z fazy wodnej (wzbogaconej o hydrolat i ekstrakt z marchwi) oraz olejowej (z betakarotenem i olejem z marchwi). Ma zapach delikatny, naturalny, roślinny. Kojarzy mi się lekko z ziołami. Nie zauważyłam żadnego szczypania czy zapychania. Przyjemnie mi się go stosowało przez 2 tygodnie, dwa razy dziennie. Bo na tyle ta mała buteleczka mi wystarczyła.

Mam 28 lat i cerę tłustą wyregulowaną, skłonną do trądziku, ale praktycznie go pozbawioną w tej chwili. Mam coraz większe skłonności do podrażnień i wrażliwości cery wraz z wiekiem. Tonik kupiłam w małej wersji do kosmetyczki podróżnej. Żaden produkt bentona nie zrobił mi krzywdy, z moimi potrzebami skóry wpadam totalnie w ich target, więc praktycznie kupuję ich produkty w ciemno :). Z powodu tych podrażnień coraz bardziej interesuję się zdrowym balansem pomiędzy nawodnieniem a okluzją, więc tonik wydał mi się ciekawą opcją do sprawdzenia. Tonik ma świetny aplikator i tworzy bardzo przyjemną mgiełkę, bez żadnego plucia w twarz. Jak wszystkie kosmetyki bentona, zapach jest minimalny i raczej wynikający z użytych składników, a nie silny zapach cukierni czy stanowiska z owocami. Formuła jest świetnie zbalansowana i wiele osób doceni ten produkt, w tym z tłustą cerą. Bardzo przyjemnie mi się go używało, szczególnie ranem, a ta leciutko okluzyjna warstwa przy pierwszym nakładanym produkcie była zaskakująco pozytywnym doświadczeniem :). Cera po użyciu produktu była świetnie odżywiona, natomiast jeśli chodzi o nawilżenie, to uważam, że lepiej sprawdza się cacao moist, a jeśli chodzi o nawodnienie, to lepszy jest green tea. Obietnice o blasku są na wyrost, niestety nic takiego nie zauważyłam. Niestety nie polubiłam się z tym produktem, ponieważ w dniach, gdy moja cera była troszkę bardziej podrażniona, albo była wystawiona na działanie zimna, tonik mnie lekko szczypał, co się nie działo przy innych produktach bentona. To skreśla ten produkt z mojej listy, mimo przyjemnego użytkowania. W tym wieku przy mojej dobrze odżywionej własnym łojem cerze, nie bardzo potrzebuję właściwości odżywczych, a pozostałe (nawilżenie, trzymanie wilgoci) zapewnia mi ich żel aloe propolis, który zawsze jest w mojej kosmetyczce wyjazdowej. Aloe propolis dodatkowo świetnie radzi sobie z kojeniem i łagodzeniem, więc jest bardziej multifunkcyjny, niż ten tonik. Podsumowując to dobry produkt, który na pewno znajdzie wiele oddanych użytkowników. Celowałabym w niego od cery bardzo suchej do cery mieszanej, a im dalej w wieku, tym większe prawdopodobieństwo miłości :). U mnie niestety nie wypełnia żadnej luki w mojej pielęgnacji i z łatwością zastępuję go kosmetykami, które bardziej lubię i które pokrywają więcej potrzeb mojej skóry, więc ja do niego raczej nie wrócę.

Tonik posiada olejną formułę, co na początku budziło u mnie niemały niepokój. Mam cerę mieszaną i staram się nakładać lekkie, żelowe kosmetyki. Jakie było moje zdziwienie, jak po dwóch miesiącach używania (miałam mniejszą buteleczkę) cera rozpromieniła się i odżyła. Olej z marchwi ładnie wyrównał koloryt mojej skóry, jednocześnie minimalizując do zera pojawienie się nowych wyprysków. Podobała mi się również aplikacja tego tonera - atomizer robił robotę. Chętnie do niego wrócę, tym razem po pełnowymiarowy produkt ;)