LaQ Shots!, Żel pod prysznic `Różowy w ch!` 

Kupiłam sobie czyściopak na promocji w Hebe (Różowy w ch!, Krwawa Mary i Siki Weroniki). Za każdy żel wyszło około 13 zł/500 ml więc cena super jak na Laq. Nie mogłam doczekać się używania, bo dotychczas z każdego żelu z tej firmy byłam zadowolona. Różowy poszedł na pierwszy ogień. Takiego rozczarowania zapachowego się nie spodziewałam. Pachniał dosłownie identycznie jak męski Laqowski żel o wdzięcznej nazwie Dzik z lasu, którego swego czasu używał mój mąż. Jedyne czym się różnił, według mojego nosa, to intensywnością, bo jednak był odrobinkę słabszy. W zapachu wyczuwam niestety to samo - żołędzie, lub dębowe liście roztarte w rękach. Jest ewidentnie drzewny. Nie lubiłam, gdy mój mąż pachniał Dzikiem, ale, co gorsza, pseudodzika na sobie nie mogłam zdzierżyć. Nie i już. A do tego jeszcze przez jakiś czas skóra nim pachnie... Pod względem właściwości jest średnio. Otóż żel moją skórę wysuszał i to dość znacznie, stawała się spięta i lekko się łuszczyła, ale tylko w chłodnych miesiącach. Latem było trochę lepiej, ale i tak balsam po kąpieli bywał niezbędny, szczególnie na rękach. Już kilka lat nie miałam problemów z wysuszaniem skóry po kąpieli, ale po Laq zupełnie się tego nie spodziewałam. Samo mycie przebiegało bez większych problemów. Żel średnio pienił się na myjce, potrzebowałam nawet 10 naciśnięć pompki, bo inaczej zaczynało brakować mi piany. Oczyszczał w porządku, łatwo się spłukiwał. Miał dość lejącą konsystencję, piękny różowy kolor, pompka ani raz się nie zacięła. Największym plusem było to, że łatwo nim było wyczyścić gąbeczkę do makijażu, aż się zdziwiłam jak sprawnie to szło. Zużyłam niecałą połowę butelki a resztę oddałam mężowi, choć początkowo nie chciał używać różowego żelu z jednorożcem na taczkach. Na szczęście nie zauważyłam, aby narzekał na coś więcej niż na aspekty wizualne. Podsumowując: nie! Bardzo żałuję kupna, głównie ze względu na zapach żelu, bo to dla mnie ważna kwestia, ale nie spodziewałam się wysuszenia skóry w pakiecie. Zawsze lubiłam też specyficzny humor na opakowaniach, ale chyba w tej serii trochę pojechali po bandzie z opisami kosmetyków. Czułam się lekko zażenowana czytając etykiety, pomimo tego, że swoje poczucie humoru uważam za całkiem spore.

Kupiłam trochę z przypadku- wpadła mi w oko niezła promocja na trzypak tych żeli, a że polecał mi tę markę kiedyś znajomy, to postanowiłam przetestować. Wypróbowałam już pozostałe dwa, które, mówiąc oględnie, nie zrobiły na mnie najlepszego wrażenia. Na koniec przyszedł czas na "Różowy w ch!". Skóra mojego ciała bywa przesuszona, lubię żele delikatne i ładnie pachnące. Sama butelka, technicznie rzecz biorąc jest wykonana bardzo dobrze. Przezroczysty pastik pozwala nam na bieżąco kontrolować zużycie i podziwiać piękny kolor produktu. Dobrej jakości pompka bezproblemowo dozuje żel, nie zapychając się ani nie zacinając. Ma też system on/off, co oczywiście jest bardzo przydatne w podróży. Butelka ma ładny kształt i zawiera 500 ml. Jest stabilna, a szata graficzna miła dla oka i czytelna. Niestety nie podoba mi się opis produktu. Nie to, żebym była jakaś sztywna, ale dla mnie te opisy są trochę przaśne, po prostu przesadzone i zbyt wulgarne. Miało być śmiesznie, ja odbieram to jednak z zażenowaniem. Przez ten energetyzujący kolor jakoś tak się nastawiłam, że zapach będzie ładny, słodki i wyrazisty. Niestety tak nie jest. Pachnie bardzo, bardzo subtelnie, z lekkimi męskimi, drzewnymi nutami. Spokojnie mogę nazwać tę woń unisexem. Niestety bardzo szybko się ulatnia, nie czuć go też na skórze. Żel ma dość rzadką konsystencję, ale na szczęście w żaden sposób nie przeszkadza to w prawidłowej aplikacji, dobrze przenosi się na ciało, a przede wszystkim nie spływa z rąk. Pieni się raczej słabo, dla mnie akurat jest to minus. Mimo to wydajność jest do przyjęcia, na pewno lepsza, niż wersja Krwawa Mary. Kupiłam w Hebe, więc dostępność oceniam dobrze. Na pewno mogę potwierdzić, że rzeczywiście jest łagodny dla skóry. Myje delikatnie, nie naruszając bariery hydrolipidowej skóry. Po myciu mam uczicie komforu, bez nieprzyjemnego ściągnięcia czy swędzenia. Przy tym jest skuteczny, dobrze oczyszcza wszelkie zabrudzenia, pozostałości po dezodorantach czy kremach z filtrem. To się chwali, bo nie zawsze delikatność idzie w parze ze skutecznością (no może tu mógłby z nim konkurować Yope). Dla działania chętnie bym do niego wróciła, ale jednak zapach skutecznie mnie zniechęcił.

Żel ten kupiłam przez jego kolor. No błagam, wygląda bajecznie ;p. Przy okazji poznaję bliżej żele pod prysznic marki LaQ, którą poznałam tak naprawdę przez mojego narzeczonego. Kupuje on ich myjadła regularnie, bo nazwy zabawne i zapachy ładne. Kosztował mnie około 20 złotych w drogerii Hebe. Nie wyobrażam sobie myć się w żelu, który totalnie nie ma zapachu. Toż to jedna z najważniejszych cech takich produktów, oczywiście według mnie. Mam mega wyczulony zmysł węchu (choć tak naprawdę wszystkie zmysły, co ma swoje plusy i minusy), przez co zapachy mają duży wpływ na moje samopoczucie. Jeśli są nieprzyjemne to psują mój humor w sekundy. A jeśli są przyjemne to czuję się lepiej. Jednak ten żel zapachem się nie popisał, a miał potencjał. Pomyślelibyście, że ów różowy kolor skrywa w sobie aromat gumy balonowej, malin, pianek marshmallow, a może waty cukrowej. Otóż nie. Pachnie po prostu drzewnie i to w bardzo przeciętny sposób. Bez zachwytów. Zaliczyłabym go do zapachów unisex, odpowiednich zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn. No ale nie tego spodziewałam się po tak różowym produkcie z jednorożcem na etykiecie. Natomiast pod względem działania porównałabym go do jednych z moich ulubionych żeli od Yope! Bardzo dobrze pieni się na gąbce, dobrze oczyszcza, odświeża i nie przesusza skóry (ale też nie nawilża). Ponadto ma naturalny skład, więc czego chcieć więcej? Może tylko lepszego zapachu :D. Starczył mi na długo - do tego stopnia, że się nim zmęczyłam, a chodzi mi głównie o ten nieszczęsny drzewny aromat, który może by mi nie przeszkadzał, jakby był lepszej jakości. Zużyłam do końca i mam zamiar zapomnieć. Opakowanie to przezroczysta plastikowa butelka z pompką. Główne skrzypce gra tu kolor samego żelu i również etykieta, która zasługuje na więcej uwagi. Mamy tutaj luzackiego jednorożca na taczce, który popija sobie jakiegoś szejka przez słomkę, a powyżej napis ''różowy w ch!''. Razem z narzeczonym uwielbiamy szaty graficzne tej marki - zdecydowanie wyróżniają się na półkach! Passat sąsiada, błękit Paryża wali dyktą, szwagier czy podchmielony kozioł? Do wyboru, do koloru :D. A jest tego więcej! Mega pomysłowe i śmieszne. Pojemność to 500 ml.

Żel śmierdzi, jest rzadki, nie zapewnia żadnej przyjemności przy użytkowaniu, słabo się pieni, nie daje uczucia odświeżenia. Momentami mam wrażenie, że muszę umyć się nim w jakimś miejscu dwa-trzy razy, żeby rzeczywiście poczuć się czystą. Skóra (zwłaszcza na rękach i nogach) jest po nim sucha i szorstka. Poza kolorem (i pseudozabawnymi tekstami) niczym nie przyciąga uwagi. Seria rzekomo zabawna i oryginalna, a dla mnie raczej obcesowa i żenująca. Zarówno przestrzeń publiczna, jak i prywatna są przepełnione wulgarnością, więc czy naprawdę jest to coś, za co mam jeszcze płacić? Ktoś wyraźnie chciał być cool i młodzieżowy, a wyszło, jak wyszło. PS Również zdaniem mojego lubego ten żel brzydko pachnie i absolutnie by się nim nie mył, wbrew sugestii zawartej na etykiecie.

Żel dostałam w prezencie ale bardzo się ucieszyłam. Jak jest napisane na butelce różowy w CH! Oprawa graficzna naprawdę mnie rozwaliła. Butla jest naprawdę duża jak na te 20 zł. Pompka dozująca na plus,nie zapycha się,nie zacina. Zapach pozostawia dużo do życzenia. Bardzo chemiczny. A spodziewałam się jakiejś maliny albo czegoś cukierkowego. No niestety ale duży zawód. Żel się fajnie pieni,nie trzeba go dużo więc jest wydajny. Nie za gęsty,nie za rzadki. Nie pozostawia na skórze żadnego zapachu,ale może to i dobrze. Ani nie nawilża,ani nie wysusza. Nie podrażnia. Mam jedną myśl na temat tego produktu. To tak jakby ktoś przelał tani żel,kiepskiej jakości do ekskluzywnego opakowania.

Nie kupowałam go stacjonarnie, więc nie miałam pojęcia, jak pachnie. Byłam jednak przekonana, że ładnie, słodko, dziewczęco, bo tak kojarzy się opakowanie. Zmyliło mnie to. Moim zdaniem ten zapach nie należy do damskich, ale to nie byłby dla mnie problem, gdyby chociaż był ładny. Dodatkowo zapach jest naprawdę słabo wyczuwalny, ale w tym przypadku to może zaleta. Nie należy do drogich, ale miałam wiele tańszych żeli, które bardziej mi się sprawdziły. Mam również inny żel z tej serii (niebieski) i jest o wiele lepszy. Trzeba jednak przyznać, że sam pomysł jest świetny. Urocza buteleczka, zabawne nazwy i opisy, ładna grafika. To zdecydowanie na plus.

Jedyny plus tego żelu to ładny kolor i ciekawa butelka (grafika), słabo się pieni albo wcale i pachnie męsko ale nie jest to przyjemny zapach i nie dość intensywny, jak dla mnie szału nie ma i nie kupiłabym go drugi raz. Moim zdaniem jedynie jako prezent dla kogoś.