Nie jest zły, ale do mojego ulubieńca trochę mu brakuje.
Moim ulubionym żelem do stylizacji jest Syoss Powerhold Men. Przez długi czas był jedynym, którego używałam. Gdy w drogeriach zaczęły pojawiać się nowe stylizatory, postanowiłam kilka wypróbować, żeby sprawdzić, czy któryś z nich przynajmniej trochę zbliży się do Syossa. Sięgnęłam po recenzowany, bo lubię OnlyBio. Co prawda wcześniej miałam z tej marki żel dostępny w Rossmannie, który nie zachwycił mnie, jednak stwierdziłam, że dam szansę też temu. I wnioski mam takie, że jest lepszy od Rossmannowego, jednak do Syossa trochę mu brakuje. Ale zacznijmy od początku.
Żel został zamknięty w tubce o pojemności 200 ml. Ja zazwyczaj potrzebuję dużo stylizatora, jednak ten żel jest naprawdę gęsty, rozwadniałam go, więc jednorazowo zużywałam mniejszą ilość. Trudno mi dokładnie wskazać, na ile użyć wystarczył, bo jednocześnie stosuję kilka stylizatorów, ale generalnie wydajność oceniam pozytywnie. Żel OnlyBio z Syossem wygrywa zapachem. W przypadku tego drugiego mamy do czynienia z typowo męskim aromatem, natomiast OnlyBio pachnie bardzo ładnie, lekko słodkawo. Nie jest to tak ostry, owocowy zapach, jak w przypadku serii dostępnej w Rossmannie.
Co do działania żelu, jestem umiarkowanie zadowolona. Dobrze definiuje skręt, daje ładny efekt wygładzonych fal/zbitych loków (jestem posiadaczką włosów wurly, więc mogę sprawdzać działanie i na falach, i na lokach :D). Nie skleja i nie obciąża włosów, nie wpływa niekorzystnie na ich objętość. Nie usztywnia kosmyków, nawet po rozczesaniu są one mięciutkie i przyjemne w dotyku. Nie puszy włosów ani ich nie wysusza. Rzeczą, do której mam zastrzeżenia, jest trwałość skrętu. Syoss zdecydowanie w tej kwestii zwycięża, a OnlyBio może jedynie się od niego uczyć. Szkoda, bo gdyby nie to, pewnie sięgnęłabym po niego ponownie. A tak to w sumie nie wiem, z jednej strony ma sporo zalet, a z drugiej gdzieś w głowie świta mi myśl „po co chcesz go znowu kupować, skoro Syoss jest lepszy?”…
Żel jest dostępny w Hebe. W cenie regularnej kosztuje 22,99 zł, ale dość często można znaleźć go w promocji, wówczas kosztuje około 16 zł. Wydaje mi się, że taka kwota jest okej.
Podsumowując, nie jest to najgorszy żel do stylizacji kręciołków, jakiego kiedykolwiek używałam (inna sprawa, że żel z TMS był tak koszmarny, że ciężko go przebić :D), ale na pewno nie mogę nazwać go swoim ulubieńcem. Zużyłam jedno opakowanie, nie męczyłam się przy tym, jednak ucieszyłam się, gdy wróciłam do Syossa, a to mówi samo za siebie. ;) Czy mogę go polecić? Myślę, że mimo wszystko tak, szczególnie osobom, dla których Syoss jest zbyt mocny.
Zalety:
- dobrze definiuje skręt
- nie skleja, nie usztywnia, nie obciąża włosów
- nie puszy i nie wysusza włosów
- ładnie pachnie
- wydajność
Wady:
- trochę zbyt słabo utrwala skręt
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie