Może bajka, ale nie moja.
Ten żel to humektantowa bomba. Humektanty stanowią większość składu tego żelu, a efekty na głowie przypominają stan po wybuchu.
Żel ma bardzo ładny, "zdrowy", zgodny z metodą CG skład. Stworzony jest z niebywałą pasją. Ma ładne opakowanie, zapach ma ciekawy i inny, łatwo się rozprowadza, jest wydajny - wystarcza ilość wielkości orzecha laskowego na moje długie do pasa, falowane włosy.
Byłam sceptycznie nastawiona do tego żelu, bo moje włosy nie lubią wszelkich nawilżaczy. Bardzo łatwo je przenawilżyć, reagują nawet na niewielkie ilości substancji nawilżających. Jednak bardzo dużo czytałam i słyszałam jak to niby jest genialnie skomponowany, ale według moich rozkapryszonych kłaków można to włożyć między bajki, bo się przenawilżyły, spuszyły, rozprostowały, skołtuniły i zmatowiły. Podobno bardzo ładnie się komponuje z maską "Biana" tej samej marki, ale choć uważam Bianę za cudeńko, to nawet ona nie dała rady z tym żelem na moich włosach.
Żel jest w tubie, co przy jego galarowatej gęstości jest trochę pomyłką. Bardzo ciężko go wycisnąć, zrobienie tego mokrą ręką jest niewykonalne. Bardzo ładnie pachnie, jednak z tą kompozycją zapachową coś jest nie tak, bo po jakimś czasie zapach się ulatnia z włosów i przebija jakiś chemiczny, ostry zapaszek - bardzo słaby, ale drażniący.
Co do efektów, to na pewno jest to bardzo mocny żel. U mnie utworzył suchary porównywalne do tych po żelu powerhold od syossa - sztywne, gumiaste, trudne do odgniecenia. Jak już się uda je odgnieść, to włosy są pozbijane w strąki i matowe. Po dłuższym czasie noszenia puszą się i plączą. Długoterminowe (3 mycia pod rząd) stosowanie tego żelu przyniosło mi duże przenawilżenie, z którego co prawda udało mi się wyjść jednym myciem, no ale jednak. Każde moje mycie jest bogate w proteiny, przy stosowaniu żelu każde kolejne było jeszcze bardziej proteinowe, ale i to nie pomogło. Dzięki temu żelowi dowiedziałam się, co to znaczy, że włosy się kołtunią - przy czwartym myciu, gdy spędziłam dobre kilkanaście minut na rozplątywaniu włosów, powiedziałam "dość" i skończyłam z testowaniem go jako samodzielny stylizator. Użyłam wtedy mojego ulubionego żelu rokitnikowego natura siberica i odetchnęłam z ulgą.
Dość dobrze sobie radzi w połączeniu z innymi stylizatorami - już ilość wielkości groszka nadaje im "mocy" i wtedy jego komponenta nawilżająca tak nie przeszkadza. Jednak mi ta komponenta nie jest za bardzo potrzebna, a do wzmacniania siły stylizatora mam cztery razy tańszego syossa, więc zapewne curlmelona wykorzystam właśnie w taki sposób, ale nie kupię go ponownie.
Zalety:
- skład
- zgodny z CG
- ładne opakowanie
- zapach
- nie testowany na zwierzętach
- bardzo wydajny
Wady:
- nie dał dobrych efektów
- zbyt gęsty jak na tubę z tak małą dziurką
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie