klasyk wśród klasyków, ale jest jeden problem... Otwarcie zapachu znam doskonale, a szkoda...
Ponieważ swego czasu zraziłam do Chanel za sprawą No5, długo nie miałam ochoty zawierać bliższej znajomości z Coco, ale ciekawość zwyciężyła. Zamówiłam odlewki EDP i EDT. Po głębszych przemyśleniach byłam niemal pewna sukcesu, w końcu to zapach lekko orientalny, więc ciepły i balsamiczny, a ja takie lubię. I to prawda, taki jest, ale... Jak się okazało, podrabianie chodliwych towarów to chyba jeden z najstarszych zawodów świata, a zapach Coco znam z... kiosku ruchu lat 80-tych, kiedy to oczywiście o Chanel można sobie było pomarzyć, ale nasze mamy i babcie miały namiastkę Coco za sprawą "Byc może..." i tym podobnych tworów. Szczyt mody! Wtedy. Bo dziś, dla mnie, która z Coco się nie zetknęła tych ładnych parę lat wstecz, a z "Byc może" to i owszem, to jednak symbol słusznie minionej epoki, ale także swego rodzaju powszechności, wszędobylskości, a nawet śmigusa dyngusa, bo te perfumy były tanie, wiec chłopcy je kupowali, by tego dnia było "na elegancko", a nie tak wiadrem z wodą luu. I takie mam skojarzenia, zamiast z luksusem. Oczywiście jest tak, że to tylko jedna nuta, wstęp, jedynie pierwszy akord, a kiedy mózg go już rozpozna i przetrawi to bierze się za kolejne. a tam już cieplej, ciekawiej, inaczej, lecz wciąż niesamowicie klasycznie, wszystko jest ułożone, zapięte na ostatni guzik, stateczne, dostojne, poważne. To nie ma flirtu, żartu, lekkości, pazurka, elementu zaskoczenia, radości. Jest elegancja i chłodny spokój, dystans. EDT są dużo nowocześniejsze, bardziej uniwersalne, jakby "młodsze", cieplejsze, piękniej się rozwijają, ale są też mniej trwałe i delikatniejsze. EDP to moc, ale też swego rodzaju dystans, są ciemniejsze, chłodniejsze, jeszcze mniej w nich wdzięku i życia. To nie jest zapach trudny czy kontrowersyjny, bo to po prostu klasyka, za którą się czasem tęskni, bo tu nie ma miejsca na niespodzianki i zwroty akcji, jest spokój. Ale też po chwili brakuje własnie tej odrobiny szaleństwa, odwołania do dzisiejszego świata, w którym kobieta jest bardzo kreatywna i żywiołowa, nie musi chodzić w białej koszuli i żakiecie, by osiągnąć wielki sukces czy samorealizację. Ale jeśli Wy lubicie właśnie klasykę, bezpieczeństwo, elegancję, a jednocześnie piękno, nie zawiedziecie się! Do mnie przemawia bardziej EDT, bo mniej tu perfum z dawnego kiosku, a więcej stonowanego czaru.