Na początek napiszę, że recenzja dotyczy wersji nowej (od dobrych 2 lat nazywa się classico) jak również bardzo starej (w metalowym opakowaniu). Przez okres zmiany (kiedyż to podobno jakość tuszu drastycznie spadła) nie miałam okazji używać żadnego tuszu, bo nie było co malować :-(
Po powrocie do aktywnego życia spróbowałam paru nowinek, ale szybko wróciłam do swoich sprawdzonych klasyków.
Tusz ten ujmuje mnie swoją graniczącą z obłędem porządnością. Nie perfekcją, ale właśnie solidnością i jakością. Jest wiele tuszy mocniej wydłużających, bardziej pogrubiających, podkręcających, można powiedzieć, że śpiewają, tańczą, recytują, ale to Eyes to kill jest moim KWC. Ze względu na ograniczoną przydatność tuszy po otwarciu staram się mieć zawsze tylko 1, maksymalnie 2 sztuki. Tylko 2 tusze zaoferowały mi wszystko to, czego od nich oczekuję (drugi to Hypnose). Ostatnio po testach na Wizaz dołączył do nich drogeryjny Max Factor Volume Infusion, czyli moje podium pełne, co bardzo mnie cieszy. Wracając do sedna: Killer pogrubia, jednocześnie nie sklejając rzęs, jedna za drugą są perfekcyjnie rozdzielone, naprawdę ciężko znaleźć jakąś sklejkę. Wydłuża, ale nie na tyle, aby w połowie dnia końce zaczęły się kruszyć, nie ma też mowy o żadnych pajęczych nóżkach nawet pod koniec okresu użytkowania. Swoją drogą producent wyznaczył go na 6 m-cy, u mnie tusze wytrzymują zawsze dłużej (może dzięki temu, że nie mam nawyku "grzebania, czy też "ubijania" szczoteczką tuszu, nie widzę w tym sensu ani tym bardziej potrzeby aby ubijać tusz z powietrzem, toż to nie capuccino ;-) ani tym bardziej maselnica), tak czy inaczej nie odnotowałam żadnego gęstnienia, jak pisały poprzedniczki. Killer jest więc wydajny, bo można wykorzystać go do końca, co równoważy jego dość wysoką cenę. Przy tuszach z tzw. "wyższej" półki oczywistym dla mnie jest że nie może się kruszyć, a po wyschnięciu odbijać na powiekach, to po prostu jest niedopuszczalne. Tusz nie jest wodoodporny, ale załzawienie oka przetrzyma, deszcz również, pod warunkiem, że w tym momencie go zostawimy w spokoju i nie rozmażemy. Fenomenem jest to, że z drugiej strony bardzo łatwo go zmyć pod koniec dnia zwykłym płynem micelarnym, nie trzeba sięgać po dwufazówkę. Jeszcze jedna rzecz dotycząca wytrzymałości - jeśli zdarzy nam się zapomnieć o makijażu i potrzemy lub podrapiemy oko nie dzieje się nic. Może czasami jakiś drobny okruszek przedłużający rzęsę spadnie, ale się nie rozmaże. Nie zauważyłam żadnego negatywnego działania kosmetyku na rzęsy (nawet przy codziennym stosowaniu) a i przypadkowe dostanie się do oka tuszu nawet niespecjalnie szczypie. Podsumowując: solidność, solidność i jeszcze raz solidność. Rzęsy wyglądają pięknie, ale nie sztucznie, czego osobiście nie lubię, a przede wszystkim mam przez cały dzień pewność (nie spoglądając w lustro) że wyglądają dokładnie tak samo jak chwilę po nałożeniu tuszu. Przez cały dzień można zalotnie mrugnąć okiem i powalić spojrzeniem, w końcu to Eyes to kill.
Zalety:
- miękka, dobrze wyprofilowana szczoteczka z włosia (nie lubię silikonów) precyzyjnie rozdzielająca rzęsy i dozująca odpowiednią ilość tuszu na każdą z nich
- wytrzymałość - w ciągu dnia tusz ani odrobinę nie zmienia swoich właściwości
- efekt solidnie wytuszowanych rzęs, ale bez przekroczenia granicy sztuczności, można śmiało ruszyć na spotkanie biznesowe i na randkę
- długa przydatność do użycia po otwarciu (więcej niż daje producent)
- oczywistości, ale dla zasady powtórzę: brak osypywania, pajęczych nóżek, odciskania się na powiekach i negatywnego wpływu na rzęsy
Wady:
- W moim KWC nie znalazłam takiej rzeczy
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie