Droga zabawa. Nawet nie patrząc na cenę jednego opakowania, a na to, ile opakowań tak naprawdę trzeba będzie zużyć. Jednak w moim przypadku było warto.
Chciałabym powiedzieć, że plastry były warte każdej złotówki, ale niektóre opakowania niestety odbiegąły jakościowo od reszty. Większość opakowań była dobra jakościowo. Ale czasem trafiałam na opakowanie, gdzie wszystkie plastry były jakieś takie wymięte, pogięte, w liniach zagięć odstawały od folii zabezpieczającej i były w tych miejscach suche, nie trzymały się później skóry w tym zgięciu. Albo wszystkie plasty ok, albo wszystkie plastry w opakowaniu były właśnie takie wymięte. W pierwszej aptece, gdzie tak się "nacięłam" nie chcieli mi uznać reklamacji. Po zmianie apteki też trafiłam później na takie słabe jakościowo opakowanie i też mi nie uznano. A ja nie jestem człowiekiem specjalnie walecznym i szarpiącym się do końca. Jedna reklamacja a później sił brak.
No trudno. Mimo tego i tak doceniam, że mi pomogły z moją blizną i nie odejmuję gwiazdki za wybrakowane plastry. Te wybrakowane czasem trzeba było częściej zmieniać, zaczynały odstawać. Albo po nieudanej próbie przyklejenia od razu szły do kosza.
U mnie warto było, bo moja blizna po wygojeniu zaczęła przerastać, grubieć, sztywnieć, krępować ruchy ręki, pobolewać. Sama wcześniej chciałam spróbować tych plastrów ze względów estetycznych, słyszałam o nich, ale czekałam aż będę mogła. A się okazało, że to nie tylko kwestia estetyki, ale po prostu normalnego komfortowego funkcjonowania nie tylko skóry, ale też ręki. W tej sytuacji nawet lekarz mi je zalecił. Plastry były w stanie to cofnąć, wypłaszczyć bliznę, wyrównać nierówną powierzchnię skóry na bliźnie. Całkiem szybko, bo w pierwszych dniach była widoczna zmiana z dnia na dzień, po +/- tygodniu było całkiem normalnie. Ale zaznaczam, że bizna była dość świeża, parę tygodniu po wygojeniu rany.
I plastry mi utrzymywały to tak długo jak były stosowane ;) A stosować potrzebowałam chyba około 4 miesięcy. Przy krótkich przerwach, nawet takich niechcący, blizna znowu zaczynała dokuczać i przerastać, widać było kiedy jest za wcześnie na koniec. Na dobrą sprawę mogłabym postosować dłużej, nawet może byłoby to wskazane, ale latem zasłanianie ręki z plastrem było uciążliwe. A w moją świeżą bliznę słońce za mocno dogrzewało, blizna była przeczulona na słońce, zresztą blizny powinno się osłaniać, zwłaszcza te świeże. Łatwiej było po prostu stosować filtry przeciwsłoneczne, na bliznę nawet wybrałam silikonowy filtr zamiast silikonowego plastra. Jednak czuć było, że żele silikonowe to zupełnie nie to samo, nie utrzymują blizny płaskiej tak jak plastry. Obecnie po jakichś dwóch miesiącach od odstawienia plastrów bliznę mam mniej płaską niż bezpośrednio po zakończeniu "kuracji". Dość płaska, przy żelu silikonowym z filtrem trochę się pogrubiła, ale to przeminęło, powoli wypłaszczyła się sama, jednak sama powierzchnia nie jest już tak równa, gładka jak była po plastrach. Tak że chyba powrócę do plastrów i zobaczę, czy w tej sytuacji na już trochę starszej bliźnie też trochę pomogą :)
Wiem, że jest dziwny trend w internecie polecania tych plastrów na blizny trądzikowe i wszelakie rozdrapania na twarzy. Nie. Nie, nie, nie. Nie do takich blizn te plastry są przeznaczone. Po trądziku czy jakimś duszeniu, drapaniu w zdecydowanej większości przypadków pozostają blizny zanikowe. Te plastry na to nie pomagają. Typowe plastry silikonowe czy preparaty silikonowe na blizny są przeznaczone do blizn wypukłych, przerostowych. Do przetostu a nie do zaniku skóry. Zupełnie inny rodzaj blizn, zupełnie inne działanie.
Tak tylko zaznaczam, bo nie wiem czemu ten wyrób medyczny trafił do działu kosmetyków do twarzy... Mam po prostu przeczucie, że trafił tu zgodnie z tym trendem internetowych porad, więc wolę dodać taką informację, że to nie na te blizny.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie