Dzieje piosenki będącej muzą perfum "Pussy" zaczęły się od entuzjastycznej Rammsteinowskiej decyzji "kręcimy pornosa!"; po wszystkim przyszedł strach, że obejrzy go Matka jednego z Muzyków
Fakt, że żadna z Mam nie zareagowała szczególnie brutalnie po zapoznaniu się z teledyskiem do utworu o tożsamym tytule, promującego LP "Liebe ist für alle da" ("Miłość jest dla wszystkich tutaj") z 2009 r., a Żony i Córki śmiały się z tego filmiku (w strategicznych momentach Muzyków zastąpili Statyści-Kaskaderzy, więc obyło się bez rozwodów) zdecydowanie bardziej pociesznego, niż wyuzdanego, choć niedostępnego w wersji saute na nieocenzurowanych portalach internetowych, utrzymanego w klimacie rasowych francuskich klasyków gatunku z lat 70. i 80. z dopracowanymi zarówno scenariuszem, jak i scenografią. Nad stosownie upozowaną figurką bodajże mopsa w roli ozdoby biurka w "gabinecie prezesa", skórzanymi strojami Muzyków, a la "typowi metalowcy", przypominającymi stylizacje w klubie Blue Oyster z "Akademii Policyjnej", jakich Panowie (być może właśnie dlatego) w normalnych warunkach nie noszą, oraz udziałem ogromnej niemieckiej flagi w owym... "dziele" uśmiechnęłam się i ja, choć o ile teledysk mimo wszystko wzbudził niejako zamierzone kontrowersje, piosenkę sam Zespół uważa za wyjątkowo odległą od własnego, muzycznego stylu oraz cyt. "durną i tandetną" – z chwytliwym, dyskotekowym beatem, i tekstem w mojej ocenie całkiem społecznie interesującym. "Ty masz "pussy", ja mam "dicke", w czym problem? (...)". W pewnych kwestiach jestem konserwatywna do granic pruderii, ale nietolerancji, czy wręcz mizoginizmu owym słowom zarzucić nie można, natomiast faktycznie nie jest to poezja na miarę mojej ukochanej, melancholijnej "Schwarz" ("Czerń" z LP "Zeit" z 2022 r. - inspirowanej spacerami Wokalisty Tilla Lindemanna po lesie w Jego wiejskiej posiadłości, i obstawiam, że takie perfumy o akordach drzewnych też powstaną, a w każdym bądź razie powinny), czy moc libretta na zmianę deklamowanego i wrzeszczanego w "Puppe" ("Lalka" z LP "Rammstein" z 2019 r.) - utworze Rammstein, który wyjątkowo cenię, najmroczniejszym, najbardziej wstrząsającym, i to w warstwie zarówno tekstowej (do wydania perfum inspirowanych opowieścią o mordującym dziecku Grupa się raczej nie posunie...), jak i muzycznej (z wyjątkowo nisko strojonymi gitarami i basem, genialnie obijającymi żołądkiem o kręgosłup) – także daleko odbiegającym od pozostałych kompozycji - mocnych, a jednocześnie bardzo jak na świat ciężkiego grania... melodyjnych.
I tak oto na kanwie utworu "Pussy" – rozerotyzowanego w sposób aż dosadny, zostały w grudniu 2022 r. wydane, jak zawsze skomponowane dla Rammstein przez Aleksandre'a Illana, równie odważne perfumy – także inspirowane kobiecą erotyką i w zamyśle mające kojarzyć się z... intymnym aromatem kobiecego ciała.
Gdyby Ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości, to na dnie rozkładanego kartonika, w który ubrano seryjny już model buteleczki perfum – szklaną kostkę, znalazła się, z tego co wiem bardzo frapująca Panów, dyskretna grafika obiektu (tytułowej "pussy") stanowiącego natchnienie dla perfum. Dla mnie jako kobiety brzmi to cokolwiek... dziwnie, jeśli nie odstręczająco, ale finalnie zapach, tak jak i flakonik o przyjemnych barwach - zmatowionego pudrowego różu – ciemniejszego na szkle, jaśniejszego na koreczku, udanie imitującego odcień skóry, są – bardzo ładne.
Już w opisie perfum powyżej zacytowałam, według informacji z oficjalnej strony sklepu Grupy (shop.rammstein.de), że "Pussy" pachną "młodo, świeżo, soczyście i zmysłowo jak świeżo obrany delikatny cytrus z nutką słoną i akordem pulsującej skóry". W punkt marketing. Faktycznie pachną seksownie i zmysłowo, chociaż – autentycznie bardzo przyjemnie, i wbrew moim uprzednim obawom - kwiatowo. Delikatną, aromatyczną "czystą i wodną" nutą hiacyntu, dodającą pikanterii tuberozą i ultrazysłowym jaśminem, na przyjemnie ciepłej bazie jasnego drewna oraz lekko cynamonowej woni drzewa różanego, z niemal niewyczuwalną słonawą nutą i słodkawym pomelo, co łącznie dodaje perfumom charakteru sensualnego "nude".
Jak na tak szokującą genezę, i raczej dosadną nazwę, perfumy pachną ładnie, delikatnie, przyjemnie kwiatowo-piżmowo, i aż zdumiewająco... spokojnie. Rammstein to wbrew pozorom jednak wielcy romantycy, i równie romantycznym Damom te perfumy polecam.
Zalety:
- kompozycja – o akordach kwiatowo-piżmowych – pomimo kontrowersyjnej nazwy, inspirowanej jeszcze bardziej szokującym utworem muzycznym, to mimo wszystko zdumiewająco... spokojne, ładne, przyjemne kwiatowe perfumy, z gatunku kompozycji "nude";
- trwałość – perfumy brzmią delikatnie, ale przez wiele godzin;
- projekcja – bardzo dobra – tak jak i zapach – spokojna, harmonijna, w zasadzie klasyczna;
- flakonik – w typie niemal wszystkich (oprócz "Zwinger" także opisanych na Wizaz.pl) perfum Rammstein – szklana kostka – prościutka, o ładnej barwie i przyjemnie zmatowionej fakturze szkła, imitujących... karnację i dotyk kobiecego ciała; Rammsteinowska, jak mawia Wokalista Till Lindemann "łyżka pieprzu w garze bigosu" to kartonik na buteleczkę ze specyficznym, bardzo frapującym Panów "malunkiem" na dnie, przedstawiającym artystycznie ujętą tytułową "pussy";
- geneza perfum – produkt celebrycki, sygnowany logo Rammstein – Muzycy robią w naprawdę mocnym, industrialnym metalu; więc w zasadzie dyskotekowy (!) utwór "Pussy", teledysk do niego, oraz marketing inspirowanych nim perfum nawet jak na Nich kontrowersyjne są bardzo, a zapach – ładny – bardzo delikatny, przyjemnie kwiatowy, spokojny – uwielbiam ten rodzaj genetycznej przekory charakterystyczny dla Rammstein;
- cena – zewnętrzna krawędź przystępności – blisko 200 zł za 100 ml
Wady:
- brak wad – nie licząc niedostępności perfum w polskich sklepach (odsyłam do sklepu dla fanów w Berlinie przy Hertzstraße 63b oraz na stronę shop.rammstein.de)