Tołpa My Skin Changer, Sea Yourself, Peeling enzymatyczny 

Peelingi enzymatyczne czy kwasowe to jedne z moich ulubionych kosmetyków tego typu. Moim zdaniem dają one najlepszy efekt bez jednoczesnej potrzeby pocierania skóry, jednocześnie są w stanie naprawdę bardzo dobrze poradzić sobie nie tylko z martwym naskórkiem, ale także i z zaskórnikami. Tym razem zdecydowałam się na zakup peelingu od marki Tołpa. Całkiem lubię tego producenta, kiedyś sięgałam często po jego propozycje, ale teraz coraz częściej zauważam, że nie spełnia on do końca moich oczekiwań, tak samo zresztą było w przypadku recenzowanego kosmetyku z serii o nazwie Sea Yourself. Kosmetyk udało mi się zakupić na stronie jednej z drogerii internetowych i nie ukrywam, że miałam co do niego całkiem spore oczekiwania. Zamknięty został w opakowaniu w formie tubki o pojemności wynoszącej czterdzieści mililitrów. Na opakowaniu w kolorze niebieskim umieszczono wszelkie, najważniejsze informacje na temat kosmetyku, takie jak jego nazwa, logo producenta, skład czy zalecany sposób użytku. Cena regularna peelingu wynosi około czterdziestu złotych. Produkt posiada żelową, lekko formę, co jest dość charakterystyczne dla peelingów enzymatycznych od tego producenta. Pachnie ładnie, lekko odświeżającą. Kosmetyk stosowałam na oczyszczoną buzię, omijając okolicę oczu na około dziesięć, czasem piętnaście minut. Moim zdaniem kosmetyk ten nie daje absolutnie oczekiwanego efektu. Nie radzi sobie kompletnie z oczyszczeniem skóry, pozbyciem się martwego naskórka czy zaskórników. Jedyny efekt jaki tak naprawdę daje to zaczerwieniona buzia bezpośrednio po zastosowaniu. Ma naturalny skład, co jest jego plusem, ale działanie jak na moje potrzeby zbyt delikatne. Peeling od marki Tołpa to zdecydowanie propozycja dla osób, które lubują się w tego typu kosmetykach o działaniu bardzo delikatnym. Jak dla mnie ten produkt nie spełnia swojej roli. Ma dobry skład i wydajność, ale to nie wystarczy, abym mogła się z nim polubić. Niestety nie mogę polecić tego kosmetyku.

Peeling kupiłam w drogerii Rossmann jak był w promocji.Po porażce z peelingiem kwasowym z tej samej serii postanowiłam przetestować kolejny tym razem enzymatyczny.Kosmetyk Nakładałam na skórę na 10 minut tak jak zaleca producent.Po tym czasie zmywałam go i żadnych efektów nie zauważyłam!Nie było żadnego Wow.Skóra jaka była przed,taka była po.Żadnego rozświetlenia ani rozpromienienia ani tym bardziej złuszczenia nie zauważyłam!Użyłam kilka razy i wyrzuciłam bo to nie robi nic na twarzy.Nieudana ta seria tołpy.Nie polecam!

Szukałam peelingu który dobrze nawilży moją twarz, i to był strzał w 10. Opakowanie: Peeling zapakowany jest w metalową tubkę. Super, że opakowanie ma mniej plastiku, bo dbamy o środowisko. Niestety minus tego opakowania jest taki, że gdy delikatnie wciśniemy to peeling sam ucieka nam z tubki. Konsystencja: Peeling ma delikatną, żelową konsystencje która po wmasowaniu w twarz zamienia się w delikatną piankę białym kolorze. Działanie: Peeling bardzo dobrze nawilża skórę. Pozostawia ją gładką, nawilżoną i miękką. Jest bardzo wydajny, bo niewielka jego ilość wystarcza by zauważyć efekty. Czuć super odświeżenie. Zapach: Delikatny zapach który nie drażni :) Cena: Cena jak do tej jakości jest bardzo ok. :)

Peeling enzymatyczny marki Tołpa to już kolejna propozycja tejże firmy, która trafiła do moich zasobów kosmetycznych. Zwłaszcza jeśli chodzi o produkty oczyszczające, często sięgam po Tołpę i w przeważającej ilości przypadków jestem naprawdę zadowolona. Nie inaczej było i tym razem :) Peeling udało mi się upolować w drogerii Rossmann za kwotę około 26 złotych, która to cena jest dla mnie jak najbardziej akceptowalna. Zwłaszcza, że zawartość tubki starczyła mi na jakieś 8 użyć raz w tygodniu, więc wydajność jest zadowalająca. Recenzowany kosmetyk zamknięty jest w tubie, z której łatwo wydobyć zawartość mimo że jest metalowa. Konsystencja jest średnio gęsta, żelowa i nie spływa z twarzy przy nałożeniu niezbyt grubej warstwy. Zapach określiłabym jako przyjemny i subtelny. Peeling łatwo rozsmarować, a zmywać go najlepiej przy pomocy nasączonych wodą wacików maxi. Samą dłonią idzie dość topornie. Od razu zaciekawiło mnie, iż tuż po aplikacji na buzi czułam falę ciepła, ale taką całkiem przyjemną. Przy pierwszym użyciu trochę się bałam, że skończę ze spaloną na buraczka twarzą, ale na szczęście tak się nie stało. Co zaś do właściwości peelingujących, przy mojej mieszanej, skłonnej do zmian zapalnych i podrażnień cerze, kosmetyk sprawdził się naprawdę dobrze. Czuć było, iż martwy naskórek został usunięty jednocześnie bez szkód dla cery, która po zabiegu była nawet trochę lepiej nawilżona i wyglądała zdrowo. Czułam się też świeżo i przyjemnie, a nakładana po peelingu maska w płachcie tylko dopełniała dzieła ;D Co do składu, kosmetyk opiera się głównie na takich składnikach, jak: * torf tołpa – bogaty w minerały, wspomagający procesy regeneracyjne * hialuronian sodu, poli- i oligosacharydy oraz mikroelementy z wody morskiej, które odpowiadają za silne właściwości nawilżające * enzym z fermentu granatu przywracający skórze promienność * glikolipidy wzmacniające barierę hydrolipidową. Nie ma tutaj zaś żadnych kontrowersyjnych składników, a lista jest krótka i naprawdę przyjazna. Podsumowując: kosmetyk polecam, gdyż daje naprawdę fajne, widoczne efekty, przy tym będąc delikatnym dla wrażliwszych skór. Oczywiście polecam!