Bell Blossom Meadow, Flower Touch Radiant Foundation Rozświetlająco – nawilżający podkład do twarzy

Skuszona świetnym podkładem w poprzedniej edycji limitowanej zakupiłam ten też podkład. Pierwsze co widzimy to opakowanie - super szata graficzna, bardzo wiosenna, przyjemnie wygląda w kosmetyczce. Opakowanie podkładu małe, ale jest to chyba standardowa wielkość w limitkach bell. Najjaśniejszy kolor normalnie jest dla mnie za ciemny - dopiero jak się opaliłam zaczął pasować. Sama formuła jest bardzo płynna - na twarzy wygląda bardzo lekko, ale wylewa się do zakrętki. Podkład na szczęście nigdy nie wylał mi się poza zakrętkę, ale dziubek jest za każdym razem brudny - dla mnie ogromny minus, ponieważ nic mnie nie mierzi rano bardziej niż brudne kosmetyki - rozlany podkład, cienie pokruszone na opakowanie itd. W kosmetyczce wkładam podkład tak, żeby był do góry nogami i u mnie to działa, ale jakby ktoś chciał sobie wyeksponować opakowanie na toaletce czy półce, to nie polecam. Sam produkt na twarzy wygląda ładnie, dobrze się trzyma w ciągu dnia i o dziwo jak na swoją lejącą konsystencję ma naprawdę dobre krycie. Trzeba się niestety nieco napracować przy nakładaniu. Zawsze używam go z gąbeczką i podczas blendowania lubi się przesunąć i/lub zniknąć z jakiegoś miejsca, Doklepanie drugi raz w tym samym miejscu nie jest problematyczne, nie widać, że była dziura, jednak zdecydowanie pochłania to czas. Po minucie-dwóch podkład nieco zastyga i można bez problemu nałożyć na niego produkty w kremie - zarówno gąbką i pędzlem. Podkład zawsze utrwala niewielką ilością pudru, nie wiem jak by trzymał się bez pudru.

• Podkład tradycyjnie znajduje się w 20 g tubce. Natomiast tym razem ogromny plus bo opakowanie jest zabezpieczone folijką, dzięki czemu mamy pewność, że nikt wcześniej z niego nie korzystał. • Konsystencja jest kremowa, choć dość płynna. • Zapach ma delikatny i raczej przyjemny :) • Dostępne są dwa odcienie, ja wybrałam nr 1, który jest dość jasny ale posiada żółtawe tony. • Po nałożeniu na skórę podkład zastyga dając bardzo ładne, naturalne i satynowe wykończenie. Krycie jest średnie. Ładnie wygładza i kryje zaczerwienienia ale z większymi niedoskonałościami raczej sobie nie poradzi. Trwałość na mojej przetłuszczającej skórze jest raczej średnia. Wytrzymuje ok 6h. •Cena:13,99zł.

A liczyłam na powtórkę sukcesu z serii hawajskiej. Choć konsystencją i ogólnie rozkładaniem się jest zbliżony, to jeszcze mu brakuje. Ale od początku. Mamy tutaj podkład znów w limitce, która i tak potem trafi na stronę sklepu Bell, więc bez paniki. Mamy to 20g czy ml, więc mniej niż w standardzie, ale w dobrej cenie (chyba 13,99zł). Niestety nie mamy za wiele do wyboru - 01 Dandelion i 02 Sunflower tak naprawdę niewiele się różnią i oba są z żółtymi tonami. Niegdyś Hawaii 01 był bardziej beżowy, neutralny, więc 01 tutaj (jak i w poprzedniej edycji Party Look) z żółtym wyraźnym tonem mnie rozczarował. Ale ja się nie obrażam, bo da się to ograć... No dałoby się gdyby nie to, że oksyduje i o ile przy nakładaniu - na świeżo - jeszcze "ciemnością" jest do przeżycia, to po chwili jest już o ton za dużo. A ta chwila trzeba przyznać nie trwa długo, bo ten gagatek dość szybko zastyga. Rozświetlenie jakiegoś mocnego nie daje, nie ma w sobie perły, ewentualnie trochę mokrzejsze wykończenie, które daje się bez problemu zgasić pudrem, więc tutaj jest zbliżony. Ale kolor i nieco bardziej kremowy w konsystencji - to już nie to samo. Ale na plus: nosi się bez większych problemów, co prawda ma tendencję do podkreślania suchych skórek i niestety kaszki, którą mam czasem na brodzie. W porach jakoś specjalnie się nie osadza. Nie wyświeca się. Ma delikatny, przyjemny zapach, ale jest tak słaby, że po aplikacji znika. Poza tym kocham chabry, więc to opakowanie to magia :) Byłabym bardziej zadowolona, gdyby nie ta kolorystyka...

Wiosna w rozkwicie! Gratulacje dla PRowców, który kwiecistą kolekcję Bell wysyłali do testowania w konewkach- moim zdaniem pomysł świetny i oryginalny. Ja pozazdrościłam tym wszystkich youtuberom, którzy się chwalili nowymi podkładami i poleciałam do Biedronki przeszukiwać kosmetyczne szafy. Mam szczęście, że jestem spod ciemnej gwiazdy bo został mi się kolor 02 Sunflower- dla mnie w sam raz, ale trzeba przyznać, że dość ciemny i bardzo, bardzo żółty. Ładna tubka, malutka (20ml! uwaga!) i lekka, wykolorowana makami i chabrami. Podkład miałam zabezpieczony folijką, co bardzo doceniam (mało co mnie tak złości, jak wypaćkane kosmetyki). Wykosztowałam się: 13zł. Przy pierwszym użyciu- przeszarżowałam. Spodziewałam się lekkiej, lejącej się konsystencji więc wycisnęłam tyle, że mogłabym się wysmarować do pasa- a okazuje się, że to dość gęsty, lepki, wydajny kosmetyk. Chyba należy ostrożnie go dozować i szybko rozpracowywać bo może się zbierać, ciastolić, nałożony zbyt grubą warstwą. Ja nakładam ciut, najpierw palcami, później wklepują mokrą gąbeczką i mam efekt zdrowego glow. Nic lepkiego czy tłustego (minimalne wyświecanie na nosie i czole -opanowywane dowolnym pudrem), tylko ładnie rozświetlona, nawilżona twarz. Lubię taki efekt (matowych produktów unikam bo mam wrażenie, że mi postarzają skórę), taflowy, taki dewy- udawało mi się go uzyskać raczej droższymi kosmetykami, a tu proszę: tanioszka z Biedronki tak ładnie ze mną współpracuje. Dobrze transferuje róż i bronzer, przypudrowany wytrzymuje 12h dyżur, nie zapycha i włazi mi w pory. Tylko naprawdę trzeba uważać z ilością, bo jak się kiedyś zapomniałam to zobaczyłam wszystkie zmarszczki czoła, ust i wszechświata...

Lubię wypróbowywać podkłady z kolekcji Bell , bo zazwyczaj są to fajne lekkie formuły . Ten kupiłam w kolorze 02 i jest dla mnie troszkę za żółty . Jednak wciąż nie zmienia to faktu , że prezentuje się na buzi lekko, i świeżo . Za 13,99 wart wypróbowania :)

Podkład kupiłam niedługo po tym jak kolekcja weszła do biedronki, trafiłam jeden ostatni, w kolorze 01, obawiałam się, że będzie za jasny, ale nic z tych rzeczy, pomimo że to najjaśniejszy odcień jest taki akurat dla mnie, nie jest mega jasny, więc jeśli ktoś ma naprawdę jasna karnację, będzie dla niego za ciemny. Podkład nakladalam pierw palcami, bo tak przeważnie nakładam podkład na twarz, ale było to trudne, podkład nierówno się rozprowadzal, użyłam więc gabeczki i na początku byłam w szoku, bo podkład dziwnie przesuwa się na twarzy, trochę nierówno się nakłada, ale po chwili, kiedy zaczyna zastygac przestaje robić plamy i da się go nałożyć równomiernie. Pierwszy raz spotkałam się z takim działaniem podkładu i dzieje się u mnie tak za każdym razem kiedy go nakładam. Efekt finalny jest bardzo ładny, skóra ujednolicona, spokojnie zakryje drobne niedoskonałości, daje ładne świetliste wykończenie, które nawet po przypudrowaniu jest delikatnie widoczne. Trwałość jest ok, od rana do wieczora nie miałam z nim żadnych problemów ani nie musiałam nic poprawiać, po kilku godzinach można delikatnie zmatowic się bibulką bo jak to przy takich swietlistych wykonczeniach bywa lubią się wyswiecic dość mocno. Ale po zmatownieniu znów wygląda ok. Fajny produkt, tani, dobry tylko nie wiem czy jeszcze da się go dostać, jeśli uda się komuś jeszcze na niego trafić to warto wypróbować.

Wygląda bardzo świeżo oraz naturalnie, daje satynowe wykończenie i ma zaskakująco dobre krycie, bo tylko mocne zaczerwienienia przebijają, a reszta jest ładnie zakryta. Trwałość na mojej tłustej cerze nie jest jakaś powalająca, ale po kilku poprawkach w ciągu dnia daje radę. W konsystencji jest przyjemnie kremowy, zaś zapach jest delikatny. Kolor 01 Dandelion to dość jasny odcień w żółtej tonacji, który fajnie dopasowuje się do kolorytu skóry. Podkład dostępny jest w dwóch odcieniach, pojemność 20g kosztuje 13,99.