Meh - tak najkrócej mogłabym podsumować ten krem BB.
Bardzo lubię Eveline i posiadałam/posiadam sporo produktów tej marki, zarówno pielęgnacyjnych, jak i do makijażu. Z serii Royal Snail testowałam krem pod oczy, który był okej oraz krem do twarzy 30+, który z kolei sprawdzał się u mnie świetnie. Matujący krem BB przeciw niedoskonałościom kupiłam podczas jednej z promocji w Rossmannie. Termin zużycia kosmetyku od otwarcia to 6 miesięcy i u mnie właśnie ten czas powoli dobiega końca. Po napisaniu recenzji krem wyląduje w koszu, choć jeszcze trochę mi go pozostało w opakowaniu. Nie lubię pozbywać się niezużytych produktów, ale z tym już nie chce mi się męczyć. Wystarczająco nerwów na niego straciłam...
Zanim jednak przejdę do recenzji, słowo wstępu o mojej skórze. Przez długi czas walczyłam z trądzikiem i ta walka oczywiście mocno się na niej odbiła. Choć aktualnie jest w lepszym stanie, wciąż borykam się z niedoskonałościami. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że zdecydowałam się na kupno kremu BB, który przez producenta został określony jako "przeciw niedoskonałościom".
Krem został zamknięty w tubce o pojemności 50 ml. Jego złoto-czarna kolorystyka dodaje mu nieco elegancji, sprawia, że po prostu ładnie wygląda na toaletce. Otwór w opakowaniu nie jest duży, możemy go powolutku wyciskać. Po kilku miesiącach użytkowania tubka wygląda dokładnie tak, jak na początku, napisy nie pościerały się. Zapach kremu jest delikatny, w zasadzie po pewnym czasie niewyczuwalny. Jest dostępny tylko w jednym kolorze. Wstawiam zdjęcie, ponieważ jestem słaba w określaniu tonów itp. Krem zawiera SPF 10, co doceniam. Oczywiście, że to mało, ale biorąc pod uwagę niską świadomość nt. używania filtrów przez cały rok, nawet taki jest lepszy niż żaden.
Konsystencja jest w mojej ocenie typowa dla kremów BB (choć tych akurat nie testowałam zbyt wielu) i większości podkładów czy fluidów. Tym bardziej jestem zaskoczona, że produkt jest tak problematyczny w aplikacji. No jak słowo daję, przy każdym nakładaniu go na twarz, z moich ust padało co najmniej jedno (a zazwyczaj więcej) niecenzuralne słowo. Dlaczego? Otóż krem koszmarnie rozprowadza się na twarzy - robi smugi, plamy, a równomierne nałożenie go graniczy po prostu z cudem. Czy próbowałam różnych sposobów aplikacji? Tak. Używałam gąbeczek i to nie takich pierwszych lepszych, a tych, które są moimi ulubieńcami, więc to nie w nich tkwi problem. Choć już dawno zrezygnowałam z nakładania podkładów palcami, to dla tego kremu się poświęciłam. I co? Nic. Takie same kłopoty, jak przy nakładaniu gąbeczkami. Z czeluści toaletki wyciągnęłam nawet pędzel do fluidu, ale i nim aplikacja była problematyczna i irytująca. Mimo wszystko najlepiej (o ile w tym przypadku można w ogóle powiedzieć "najlepiej") sprawdzała się gąbeczka. Wciąż traciłam nerwy, ale chciałam przetestować krem, więc jakoś musiałam sobie poradzić.
Produkt został określony jako 8 w 1. Pozwolę sobie przytoczyć tę ósemkę obietnic wraz z moim komentarzem.
1. Wyrównuje koloryt. Tak, ale robi to w bardzo, bardzo delikatny sposób. Stopień krycia jest niewielki. Wiem, że to krem BB, a nie podkład, ale testowałam chociażby krem z Bourjois i on miał większe krycie.
2. Długotrwale matuje. Z tym się kompletnie nie zgadzam. Nie jest matujący, więc "długotrwale" pominę. Wręcz powiedziałabym, że to krem subtelnie rozświetlający. Przez mniej więcej godzinę ten efekt wygląda nawet nieźle (pomijając, że spodziewałam się matu). Z każdą kolejną godziną skóra coraz bardziej się wyświeca, a nadmienię, że nie jestem posiadaczką tłustej. Po upływie kilku godzin robi się niezła masakra. Gdyby tak strzelić sobie selfie przy choince, to twarz byłaby idealną bombką, święcącą bardziej niż jakakolwiek inna. Masakra jest spowodowana nie tylko świeceniem skóry, ale czymś jeszcze o czym napiszę niżej.
3. Działa przeciwtrądzikowo. Co prawda nie używałam go w okresie najtrudniejszej walki z trądzikiem, ale zbyt długo borykam się z tym problemem, by uwierzyć, że krem BB zadziała przeciwtrądzikowo. Nie jestem ekspertem w kwestii składów, ale nie widzę w INCI nic, co mogłoby ewentualnie jakkolwiek pozytywnie działać na trądzik. Filtrowany śluz ślimaka, którym broni się producent, jest tak daleko w składzie, że nawet tego nie będę komentować.
4. Niweluje niedoskonałości. Nie zauważyłam. Owszem, krem nie przyczyniał się do powstawania ich w większej ilości, ale nie odnotowałam, by robił coś z tymi istniejącymi. Może gdybym używała go regularnie? Ale przy takich problemach z aplikacją, po prostu nie byłam w stanie.
5. Redukuje widoczność porów. Ciężko mi ocenić. Nie mam raczej problemu z rozszerzonymi porami.
6. Intensywnie regeneruje. Tego również nie będę oceniać ze względu na nieregularne stosowanie kremu.
7. Silnie wygładza. Nieee, to na pewno nie.
8. Nawilża i łagodzi. Jeśli chodzi o nawilżenie to faktycznie lekko je czuć. Działania łagodzącego nie odnotowałam.
Tyle o działaniu kremu, natomiast chciałam się odnieść do jeszcze jednej kwestii, o której wspomniałam wyżej, a która sprawia, że krem z każdą godziną wygląda na twarzy gorzej. Otóż on jest kompletnie nietrwały, ściera się, robiąc nieestetyczne plamy. Nawet gdyby nie wyświecał się tak okropnie, wyglądałby po prostu źle. Do tego czasami miałam wrażenie, że krem jakby się ważył, a wtedy to już w ogóle, nic tylko zmyć :/.
Podsumowując, nie jest to dobry krem BB. Jak markę Eveline lubię, tak ten produkt w mojej ocenie zupełnie jej się nie udał. Na pewno mi ulży, gdy się go pozbędę i chyba nie muszę dodawać, że kolejnego opakowania nie kupię.
Zalety:
- zawiera SPF (ale niestety tylko 10)
- nie powoduje negatywnych reakcji skóry w postaci podrażnienia, wysypu niedoskonałości itd.
- odpowiednia konsystencja
- ładne, wygodne opakowanie
Wady:
- nie jest matujący
- większość obietnic producenta można włożyć między bajki
- stopień krycia jest niesatysfakcjonujący nawet jak na krem BB
- problematyczny w aplikacji bez względu na sposób nakładania
- nie jest trwały, ściera się
- dostępny tylko jeden odcień
- cena nieadekwatna do jakości
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie