Dzikie Zbiory Rozkoszny mus do ciała `Dzikie Mango` 

Markę Dzikie Zbiory odkryłam biorąc kiedyś udział w licytacji na rzecz chorych kotelkow. Wylicytowalam wówczas peeling Dzika Cytryna, w którym zakochałam się od pierwszego użycia. I właśnie wtedy zapragnęłam poznać inne cudeńka tej marki. Z dostępnością ocenianego tutaj musu jest średnio. Jest on dostępny na stronie internetowej producenta oraz w internetowym Empiku. Czy można kupić go jeszcze gdzieś indziej- nie wiem. Opakowanie to malusieńki słoiczek. Mała pojemność niech Was nie odstrasza. Mały, ale niesamowicie wydajny ????. Zapewne na dużą wydajność ma wpływ konsystencja. Jest to wprawdzie mus, ale gęsty i tłustawy. Odrobina kosmetyku wystarczy , żeby nasmarować całe ciało. Ze względu na lekko tłustawa konsystencję mus dosyć wolno się wchłania, choć nie mogę narzekać. Z drugiej zaś strony - właśnie ze względu na konsystencję - mus sprawdza się do tak problematycznych partii ciała jak łokcie, kolana i stopy. Kosmetyk fantastycznie zmiękcza skórę i lekko ją natłuszcza. Wyraźnie ja wygładza, regeneruje i odżywia. I jak pachnie! Jejku, jejku! Marka Dzikie Zbiory umie w zapachy, więc mamy tutaj do czynienia z aromatem swiezutkiego mango. Wizualnie kosmetyk wygląda po prostu smakowicie. Żółty i gesty ( ale nadal mus) budzi lekkie skojarzenia z koglem- moglem lub pysznym deserem z dodatkiem mango. Powinno być napisane " produkt nie nadaje się do jedzenia", bo aż kusi, żeby spróbować Cena- powyżej 40 złotych. Trochę drogo, ale moim zdaniem warto . Nie jest to pierwszy produkt tej marki, który zdobył moje serce. Pięknie pachnie, jest naturalny i sprawdza się w przypadku bardzo suchej skóry. Poza tym uważam, że warto wspierać małe polskie firmy. Polecam zatem z całego serducha.