Cukrowa Wróżka, czy Królowa Śniegu? Nie wiem. Wiem jednak, że jest to tańszy zamiennik Fenty.
Rozświetlacze nigdy nie były kluczowymi elementami mojego makijażu i teraz widzę, jak wiele pod tym względem straciłam...
Ale czy na pewno? Przecież od stosunkowo niedawna rozpoczął się ten cały 'boom' na rozświetlacze. Przepadłam. Jak wiele z was.
Tego, że jestem cofnięta makijażowo nie będę ukrywać. Jakieś trzy tygodnie temu spotkałam znajomą, której buzia była miejscowo przykryta subtelną mokrą taflą z całym mnóstwem drobinek. Zszokowana zapytałam, co to za cudny rozświetlacz? Odpowiedź brzmiała: "Fenty." Zapadła krótka cisza, którą przerwałam stwierdzeniem: "Pierwsze słyszę". :D Po powrocie do domu zaczęłam googlować i okazało się, że to produkt Rihanny - którą oczywiście znam od kiedy tylko zaczęła karierę muzyczną, jednak nigdy nie była wokalistką, którą się interesowałam, z własnej woli też nie słuchałam jej muzyki. Cena rozświetlacza była porażająca, więc wybiłam sobie z głowy zakup.
Po jakimś tygodniu czy dwóch, odwiedzając nowo otwarty DM, wpadł mi w oko recenzowany rozświetlacz od Eveline (numer 02). Okazał się być bardzo wiernie odwzorowanym zamiennikiem Fenty!
Zamknięty w przezroczystej okrągłej kasetce ze złotą obramówką, printem woalki i kabaretową piórkową maską wybraną dla linii Varieté. Mechanizm otwierania/zamykania nie przysparza żadnych problemów. Bardzo poręczne opakowanie. Zawartość to istne szaleństwo! Ludzie kochani, jak to się świeci! Toż to zebrany z gwiazd i księżyca srebrzysty blask! Rozświetlacz nie posiada bazy kolorystycznej, nie tworzy tafli, jest to typowy drobinkowiec. Struktura jest tłustawo-szorstka, przyznam, że jest to nieco dziwne, ale ta kategoria ma dla mnie wartość dalszoplanową. Najważniejsze jest to, jaki efekt po sobie pozostawia - a prawda jest taka, że wygląda DOSŁOWNIE oLŚNIEwająco! ♥️
Któraś z pań bardzo słusznie i celnie przyrównała go do szronu; istotnie, ten typ rozświetlenia jest iście zimowo-baśniowy, chłodny, i to jest dokładnie to, czego szukałam! Nie można powiedzieć, że drobinki są całkowicie srebrne, bo potrafią się mienić także różem, złotem, beżem, fioletem, zielenią. Pigment-cudo! Być może nałożony w jednym miejscu, potrafi po czasie delikatnie migrować, ale to tym bardziej sprawia, że twarz jest wręcz posypana pyłkiem Cukrowej Wróżki czy Królowej Śniegu. Mam bladą, wręcz porcelanową cerę, zatem numer 02 wygląda na mojej twarzy czarodziejsko, magicznie, hipnotyzująco.
Zostałam tak mocno oczarowana tymi drobinkami, że z ciekawości sprawdziłam recenzje youtuberek makijażowych, które wypowiadały się na ich temat. Jedna ze słynniejszych influencerek youtubowych szukała zamienników Fentiego i wśród jej propozycji znalazł się Varieté z numerem 02. Piała z zachwytu nad Fentym, zaś ten od Eveline nie uzyskał jej sympatii. Szczerze mówiąc, nie mam bladego pojęcia co ten Fenty ma w sobie takiego, czego nie ma ten... Nie testowałam Fentiego, ale przecież wiedziałam go na twarzy koleżanki i naprawdę - wizualnie żadnej różnicy nie odnotowałam. Może konsystencja jest inna? Może trwałością się różnią? ... Bo ceną - na pewno! :D
Tak, czy inaczej - nie zamierzam odkładać kasy na rihannowca, kiedy mam tańszego bliźniaka. Na trwałość nie mam prawa narzekać; na delikatną cukrowo-pudrową, szronowatą chropowatość brokatu bez żelowej bazy również nie będę - jest jak jest, i jest dobrze! :) Lśni jak diament, kryształ, sople lodu, gwiazdy, księżyc, rosa... Jedno wielkie WOW! Po prostu uwielbiam ten kosmetyk! ♥️
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Trwałość
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie