Cieszę się, że takich wcierek o ukierunkowanym działaniu i do stosowania po myciu, bez obciążenia włosów jest coraz więcej. Ucieszyłam się więc, jak wyszło i to serum, ale jak zobaczyłam cenę, to stwierdziłam, że to już przesada i niestety nie kupię tylko z jej powodu. No i za cenę regularną nie kupiłam. Ale trafiłam na fajną promocję (nawet wtedy to drogo), ale stwierdziłam, że z takim upustem, tylko jeden raz, z ciekawości mogę kupić, wiedząc, że nie będę stosowała na stałe.
Dużo osób ma problem z prawidłową odmianą słowa "serum" (szczególnie w liczbie mnogiej), nawet pani, która reprezentuję tę firmę w mediach społecznościowych ;).
Szata graficzna ascetyczna, wolę jednak dawne opakowania, z których słynął ten producent, najładniejsze z odżywki Piwonia moim zdaniem, ale trudno.
Mamy tu butelkę z pompką o pojemności 100 ml (o 1/3 mniej niż Darling Clementine, który miało tu pewnie wiele osób) z możliwością jej zablokowania. Konsystencja też jest rzadsza, niż w przypadku Klementynki, więc myślę, że skończy się o wiele szybciej, niż ona. Jest przezroczyste.
Zapachu brak.
Używam po każdym myciu głowy. Producent zaleca 1 do 2 pompek. Ja stosuję 2 i to o wiele za mało, by pokryć całą głowę, więc aplikuję na te miejsca, gdzie, jak sądzę najbardziej to serum ma szansę coś zdziałać.
Wcierka nawilża, ale bez szału - przesuszające się fragmenty mojego skalpu mają z tego powodu tendencję do świądu i tu kosmetyk troszkę ten świąd zminimalizował, ale miałam produkty, które lepiej sobie z tym radziły.
Nie zauważyłam stymulacji wzrostu włosów: nie rosną ani szybciej, ani grubsze. Mam przeczulicę skóry głowy i tu serum też tego nie złagodziło.
Niby nic specjalnego nie zrobiło, ale jakoś mam przeczucie, że może coś zadziałać w naprawdę długiej perspektywie - kilku miesięcy, czy po zużyciu co najmniej opakowania. Póki co, mam wrażenie, że skóra skalpu jest w lepszym stanie, może rzeczywiście jest bardziej jędrna, choć na głowie najtrudniej to ocenić? A może to ten jej mikrobiom jest zrównoważony i wydaje mi się wzmocniona?
P.S. Dodałam recenzję jako pierwsza, ale widzę, że na ten moment jest jeszcze jedna. Pani pisze, że trzeba 4 pompki na rękę i z ręki nakładać na skórę głowy, wtedy nie będzie białego nalotu ani "gluta" na głowie. To Pani chyba jakąś inną wcierkę stosuje, gdyż na serum Scalp Care producent wyraźnie pisze o 1 do 2 pompek maksimum, a też nie obiecuje efektów, jakie Pani opisała, obiecuje za to całkiem inne. Nawet w internetowym sklepie Anwen są te informacje.
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie