Ektoina to jeden z moich ulubionych składników, których działanie bardzo sobie cenię. W kremie Bielenda Hydrolipidium okazała się moim hitem, w emulsji nawilżającej Bandi okazała się moim hitem, gdy więc BasicLab ogłosił premierę kremów z ektoiną, bez zastanowienia złożyłam zamówienie. Niestety dopiero po czasie marka przedstawiła plansze, z których wynikało, że kieruje rzeczone kremy do skóry tłustej. Na szczęście później wymieniła też po prostu osoby, które wolą lekkie konsystencje, cery wrażliwe z przesuszeniem i podrażnieniami, a że do takich należy moja sucha skóra, odetchnęłam z ulgą.
Kolorystyka kosmetyków BasicLab zwykle zachwyca intensywnością i różnorodnością barw, jednak tutaj odcień niebieskiego wykorzystany na etykiecie uważam za zbyt przygaszony, przez co widoczne na nim czarne napisy są słabo widoczne. Według mnie to jedna z mniej zachęcających szat graficznych marki, choć samo opakowanie airless jest bardzo higieniczne i poręczne w użyciu, a dozownik działał prawidłowo od początku do końca.
Skład jak zwykle w przypadku BasicLab jest bez zarzutu. Są tu ektoina, 3% kwasu laktobionowego, 2% soli niskocząsteczkowego kwasu hialuronowego, arginina i estry masła shea. Niestety producent odmawia podania stężenia ektoiny w składzie (rozumiem tajemnicę receptury, ale to główny składnik - już wolałabym poświęcić wiedzę o stężeniach pobocznych składników). W mediach społecznościowych marka zgodziła się podać widełki 2-5%, jednak w INCI ektoina figuruje za kwasem laktobionowym, a ponieważ tego kwasu mamy 3%, to sugerowałoby to procent ektoiny zbliżony bardziej do 2% niż 5%.
Mimo nazwy nie jest to klasyczny krem, a bardzo lekka, rozprowadzająca się płynnie konsystencja. Kremo-żel to zdecydowanie udane określenie. Kosmetyk nigdy się nie roluje i dobrze współpracuje z innymi kosmetykami, jednak musiałam uważać na ilość nakładanej porcji. Zbyt duża doza powodowała wrażenie oklejenia twarzy, dlatego jednorazowo nakładałam na twarz i szyję mniej niż jedną porcję.
Zapach w moim odczuciu jest neutralny. Opisałabym go jako świeży, wręcz surowy i chłodny. Podobnie jak wcześniejsza recenzentka również jestem wrażliwa na zapachy, jednak u mnie nie wzbudzał tak negatywnych odczuć i wręcz umilał aplikację, więc to po prostu kwestia indywidualnych preferencji.
Krem okazał się bardzo przyjemnym i efektywnie działającym kosmetykiem. Zapewnił mi także kojące uczucie chłodzenia po podrażnieniach, czym dodatkowo zyskał moje uznanie. Według mnie to idealna propozycja dla osób, które w kremie nawilżającym poszukują przede wszystkim nawodnienia i aspekt natłuszczający chciałyby ograniczyć do minimum. Ze względu na lekkość producent postawił na cery tłuste, jednak uważam, że nawet suche odnajdą w nim sprzymierzeńca np. na lato. Cena faktycznie jest stosunkowo wysoka, natomiast nie znalazłam jak dotąd żadnego tańszego "zamiennika", który zapewniłby mi identyczne odczucia.
Zalety:
- higieniczne opakowanie airless
- skład bez zarzutu
- produkt wegański
- delikatny, chłodny zapach
- przyjemna aplikacja bez rolowania
- pełna kompatybilność składowa z serum z peptydami miedzi
- PAO 6 miesięcy
Wady:
- kolorystyka opakowania (czarne napisy na niebieskim tle)
- brak informacji o stężeniu głównego składnika
- przy większej dozie uczucie oklejenia twarzy
- wysoka cena
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie