Szampony do włosów... niby zwykły i podstawowy produkt w pielęgnacji, ale niejeden i to nie raz doprowadził mnie do ubytków nerwowych. Moja skóra głowy ma różne fazy, które w głównej mierze zależą ode mnie i czasami od pogody. Od lat hennuję włosy, co bardzo pozytywnie wpłynęło na kondycję nie tylko ich samych, ale właśnie skóry głowy. Po zmyciu błotka świeżość tej skóry jest przedłużona, włosy są odbite od nasady. A ja pełna zachwytów. Ale pod koniec miesiąca, kiedy już odrost ma kilka cm, skóra też już jest taka jak zazwyczaj była przy naturalnym kolorze (z przeszłości) - przetłuszczająca się, szybko podrażniająca się, czasem przesuszona. I wtedy każdy szampon przechodzi prawdziwy test.
Szampon od Bielendy dostałam w prezencie. Akurat na samym początku stosowania byłam po hennowaniu, więc wszystko git, ale teraz, przy odroście nie wydłuża mi świeżości. Poza tym zaliczyłam z nim tyle wpadek, że znalazł się blisko kosza. Aplikator do wymiany. Więcej poniżej.
Opakowanie
O tak, to jest ten obszar, na który mogę sobie ponarzekać. Zacznijmy może od tych mocnych stron:
a) butelka matowa, nie wyślizguje się z rąk, pojemność 200 ml
I to tyle, o panie.
Teraz czas na gorzkie żale:
a) jasno-niebieski kolor butelki z białymi napisami, które trochę się zlewają. Ale koncepcja miała tu być chyba taka, że łagodny produkt, to jasna szata graficzna, co ma sens. No ale - do osób z wadą wzroku - przeczytanie informacji to wyzwanie
b) sporo napisów i informacji, trochę przytłaczające to wszystko. Będąc w sklepie zapewne skupiłabym się na tych krótkich zapewnieniach i zgarnęła go do koszyka, bo czytając wszystko poczułabym się, że za długo ślęczę przy półce.
c) aplikator -> o ile działa ok, nie zacina się i dozuje całkiem sporą ilość piany tak nie rozumiem tego pomysłu z pianą. Mając dużo włosów, do których naprawdę ciężko się dostać szamponem (trzeba się przez nie przebić), możecie sobie wyobrazić ile ja tych pompek musiałam wcisnąć, żeby poczuć produkt na głowie. Minimum 7 przy pierwszym myciu, a myję głowę zawsze dwa razy. Wiadomo, ze pierwszy kontakt szamponu ze skórą jest jaki jest, pienienie się jest ograniczone, bo produkt myjący styka się z dużą ilością sebum, ale żeby nawet przy drugim bardziej czuć wodę niż myjadło? To mi nie przejdzie.
Dlatego uznałam, że odkręcę aplikator i będę go sobie sama spieniać w kubeczku. Tutaj już było cudnie i z pienieniem i z myciem głowy, ale wydajność dalej leci na łeb i szyję. Mam go ponad 3 tygodnie i została go mniej niż 1/4. Absolutnie wydajność to słaba strona tego produktu, a cena nie jest jakoś wybitnie niska. 27 zł to dla mnie dużo przy produkcie na 3 tygodnie.
Konsystencja i zapach
Szampon ma konsystencję wody, wiadomo skoro ma tworzyć się z niego piana. Przelewając go do kubeczka w celu spienienia mam wrażenie, jakbym przelewała tam zapachową wodę. To złudne wrażenie ginie, gdy zaczynam go spieniać - piany jest dużo. Mimo że skład należy do tych delikatnych. Znajdziemy tutaj głównie Cocamidopropyl Betaine. Poza tym ze składników pielęgnujących, które bardzo mi się spodobały: Panthenol, Trehalozę, Biotynę, Skrzyp, ozonowaną oliwę. Te składniki naprawdę czuć, że są i działają.
Zapach bardzo trudno mi określić, jest lekko owocowy z korzennymi nutami. Ma na celu odświeżyć i to robi. Nie męczył mnie w żadnym momencie. To duża zaleta.
Działanie
Dla mnie szampon ma dobrze myć skórę głowy. Załóżmy, przetrzymam trochę włosy (bo pracuję zdalnie i często mi się to zdarza, ale nie jestem brudasem jak coś :D), są jakie są, można smażyć na nich frytki. Idę myć głowę i oczekuję, że wyjdę z włosami sypkimi, lekkimi, świeżymi Z tym szamponem zaliczyłam tyle wpadek na początku przy aplikacji pompką, że naprawdę byłam bliska wyrzucenia go. Włosy były obciążone wielokrotnie, niedomyte. Dałam mu szansę i sama przelewam go teraz do kubeczka i spieniam, po prostu niebo i ziemia. Olejuję włosy, nie emulguję ich odżywką, bo żal mi produktu. Ten szampon jest ciut zbyt słaby na to, możemy skończyć ze strąkami.
Na pewno muszę tutaj podkreślić fakt, że dobrze łagodzi skórę, nie wysusza jej, nie powoduje podrażnień. To zapewne działanie składników pielęgnacyjnych, które wymieniłam powyżej w obszarze konsystencji i zapachu.
Czy przedłuża świeżość włosom? Niestety... muszę myć głowę max co dwa dni i z tym produktem ta zasada się nie zmienia.
Raczej nie kupiłabym go ponownie. Nie jest to produkt uniwersalny, łatwo zaliczyć nim wpadkę w postaci niedomycia głowy/ włosów po olejowaniu. Sama koncepcja produktu i tworzenia z niego pianki - u mnie odpada całkowicie. Przekombinowano. Solo (w sensie spieniając go samemu) działa lepiej, domywa, ale trzeba mieć na niego pomysł. Po co, skoro producent sam już miał swój :D Cena wysoka, wydajność niska. Coś tutaj nie pykło.
Zalety:
- matowa butelka, która nie wyślizguje się z dłoni
- aplikator działa ok, ale ma też swoją wadę (poniżej)
- konsystencja wody, ale po spienieniu go samemu w kubeczku tworzy się całkiem spora piana
- sporo pielęgnujących składników, w tym: trehaloza, biotyna, skrzyp, oliwa, panthenol. Rzeczywiście czuć ich działanie, skóra po umyciu nie jest podrażniona, dostaje oddechu
- przyjemny cytrusowo-korzenny zapach. Przypadł mi do gustu
Wady:
- białe napisy na jasnym tle, zlewają się. Poza tym jest ich dużo, po co ich tyle
- aplikator dozuje taką ilość piany, że umycie nią grubych i ciężkich włosów to chyba tylko we śnie. Potrzeba minimum 7 pompek na jedno mycie (myję dwa razy), co wpływa mocno niekorzystnie na wydajność
- wysoka cena przy niskiej wydajności
- miałam z nim wpadki w postaci niedomycia skóry głowy i włosów na długości
- nie odczułam lekkości włosów po umyciu, odbicia ich od nasady
- nie wydłuża świeżości skórze głowy
- Wydajność
- Zgodność z opisem producenta
- Zapach
- Stosunek jakości do ceny
- Opakowanie