Mam jedną zasadniczą wadę/zaletę, jak kto woli... Jeśli kosmetyk jest ogólnie wychwalany, to uwielbiam występować w roli adwokata diabła. Bo to dla mnie niesamowicie podejrzane, że same ochy i achy o kremie za 10 zł. No to nadszedł czas, że moja ciekawość sięgnęła granicy wytrzymałości, poszłam do sklepu Ziaji, nabyłam, przyniosłam, użyłam i... padłam za zachwytu. Bo takie było moje pierwsze wrażenie: ZACHWYT. Nad zapachem, konsystencją, delikatnością w zetknięciu z moją twarzą. Oczywiście pierwsze wrażenie może mylić i to bardzo, więc codziennie z pewną taką nieśmiałością obserwowałam moją buźkę w lustrze. Czy coś nie wyskoczyło? Czy nie pogorszył się stan naczynek? Czy nie zwiększyło się wydzielanie sebum... No takie szukanie dziury w całym;)
Kremik oceniam po półtora miesiąca stosowania raz dziennie rano, a czasami także po zmyciu makijażu popołudniem, gdy akurat miałam dzień bez maseczkowy.
ZALETY DLA MNIE:
- pierwsza i najważniejsza - krem spełnia absolutnie wszystkie obietnice producenta, co jest efektem spektakularnym, bo kosztuje całe 10 zł. i jak dla mnie jest to SZOK; nigdy nie spotkałam się z tak treściwym i dobrze działającym produktem w takiej mikro cenie;
- pojemniczek typowy ziajowski, a po nabraniu kremu na palce do naszych nozdrzy dochodzi niezwykle piękny lekko kwiatowy zapach, ja byłam urzeczona i wprost nie mogłam się oderwać od oklepywania buźki, bo zapach chwilkę z nami pozostaje;
- konsystencja bardzo treściwa ale nie zbita, w kontakcie ze skórą reaguje rewelacyjną wręcz wchłanialnością, lecz jak zaleca prosucent należy kremik lekko wklepać, co (patrz wyżej) czynimy z rozkoszą;
- wydajność wyśmienita, bo dwa małe "groszki" wystarczają na twarz i buzię, po "oklepaniu" kremik wchłania się, ale nie do matu, pozostawia na skórzę nietłustą lecz wyczuwalną warstewkę, taką woalkę zabezpieczającą twarz przed złem tego świata;)
- krem idealnie wręcz nadaje się pod makijaż, czego się najbardziej obawiałam, biorąc pod uwagę ową "woalkę", nic bardziej mylnego, okazało się, że podkład rozprowadza się łatwo i równo, nie robi smug ani wałków i co ważne, nie zjeżdża z twarzy po godzinie;
- no i EFEKTY - to po prostu REWELACJA w każdym calu albo mililitrze tego kremu, czyli buźka obłędnie wręcz wygładzona, idealnie nawilżona, naczynka ułagodzone, przebarwienia zmniejszone... i wiem, że to brzmi jak z głupiej reklamy, ale tak po prostu jest:)
- jak wspomniałam wcześniej kremik bardzo uspokoił moją cerę, która ma tendencje do zapychania, czerwienienia się przy zmianach temperatury, uczuleń - nic takiego nie następiło, a wręcz przeciwnie, cera jest jakby wzmocniona i uodporniona, z przyjemnością patrzę na nią nawet po wieczornym zmyciu makijażu i myślę, że będzie doskonałym zabezpieczeniem przed jesienno-zimowymi kaprysami aury.
Wady? Jakie wady??
Mam taki zwyczaj, że stosuję kremy zgodnie z ich przeznaczeniem, czyli jeśli producent zaleca na dzień, nakładam na dzień. Ten kremik zdarzyło mi się także zastosować na noc i sprawił się równie dobrze. Może dla osób o skórze np. tłustej taka forma stosowania będzie lepsza, bo kremik jest jednak dość treściwy. Ale, co ciekawe, na mojej strefie T nie zaobserwowałam wzmożonego wydzielania sebum, a rzekłabym nawet, że również to się unormowało.
Czy krem za 10 zł. może robić to wszystko? Ano może, chociaż doświadczone na własnej skórze, to nadal brzmi jak bajka. Patrząc jednak na swoją buźkę i dotykając jej mam ochotę zakrzyknąć: chwilo trwaj! Przecież nikt nie musi wiedzieć, że luksus kosztuje tak niewiele:)
Używam tego produktu od: półtora miesiąca
Ilość zużytych opakowań: jedno